Indiana Catalano
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Drugi zbiorczy tom „Skorpiona” to znów płaszcz, szpada, pojedynki, ucieczki i niebezpieczne wyprawy w poszukiwaniu świętych relikwii. W tym tomie skupiamy się na jednej – odwróconym Krzyżu Świętego Piotra, Główny bohater musi go odnaleźć albo umrzeć. Niestety innego wyjścia za bardzo nie ma.
Wracamy do Italii lat sześćdziesiątych osiemnastego wieku, do okresu poprzedzającego wielkie ludowe rewolucje. Postępowy papież, jawnie popierający dążenie zwykłych ludzi do nie do końca jeszcze zdefiniowanej, ale intuicyjnie wyczuwalnej, „wolności”, został zamordowany. Konklawe, po burzliwych obradach, wybrało na jego miejsce Kardynała Trebaldiego, Prefekta Kongregacji do Spraw Doktryny Wiary, zwierzchnika mnichów-rycerzy z Zakonu Kawalerów Chrystusowych, którymi dowodzi zamaskowany Rochnan. Nowy papież zdobył władzę przekupstwem i terrorem – nie odda jej do śmierci. Chce, aby Kościół, zgodnie z założeniami z czasów poprzedzających upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego, był nadal przedłużeniem władzy ostatnich cesarzy i organizacją trzymająca władzę po prostu dla władzy. Oświeceniowy wiatr przemian trzeba powstrzymać, indoktrynacja i pranie mózgów musi trwać, wielkie rody nadal muszą rządzić zakulisowo całym światem i wszyscy muszą być posłuszni.
Zagrożenie stanowi pewien młody, waleczny człowiek, o którym wieść niesie, że jest synem wiedźmy i szatana – to dlatego jego liczne kochanki wspominają (między innymi) czarne znamię skorpiona widniejące na jego plecach. Armando „Skorpion” Catalano, bawidamek, awanturnik, mistrz szpady, sztuki miłosnej i sztuki ucieczek, zostaje ekskomunikowany i musi uciekać przed Zakonem Kawalerów Chrystusowych. Pod koniec pierwszego tomu grupa watykańskich dostojników, szemrających potajemnie przeciwko nowemu papieżowi, wpada na pomysł zlecenia Skorpionowi poszukiwań relikwii, o której wspomniałem na początku recenzji. Tylko jej odnalezienie pozwoli obalić Trebaldiego, ale czy Skorpion zdąży przed Rochnanem i jego ludźmi? Jaki udział będzie miała w tym wszystkim Mejai, egipska płatna zabójczyni, znana z poprzednich przygód? Kim jest rudowłosa piękność uzbrojona w szablę, która dołącza do naszych bohaterów na samym początku drugiego tomu?
Tom ów, podobnie jak pierwszy, zawiera trzy odcinki – wszystkie sześć Egmont już wydał przed kilkunastu laty pojedynczo (ok, piąty i szósty były połączone w całość) i na tym poprzestał. Wszystkie stanowią jedną całość, która pod koniec szóstego dobiega do końca pewnego etapu, ale jeszcze nie do mety. Autorzy komiksu, Stephen Desberg („Gwiazda pustyni”) i Enrico Marini („Cygan”) stworzyli bardzo generyczny, wręcz podręcznikowy przykład komiksu płaszcza i szpady. Skorpion i jego towarzysze (trudno nazwać ich przyjaciółmi, bo nikim, nawet głównym bohaterem, nie kieruje altruizm, lecz szeroko pojęty własny interes) wskakują na statek płynący do Anatolii, lądują w Konstantynopolu, poznają historię nie tylko poszukiwanej relikwii, ale i Zakonu Templariuszy i ich skarbu, wpadają w pułapki, zastawiają pułapki na siebie wzajemnie, potem z wszystkich uciekają, aby wpaść w kolejne, pojedynkują się w ruinach zamków, zostają zamknięci w katakumbach, a nawet zaczynają romansować – choć nie ufają sobie wzajemnie, są o siebie wzajemnie zazdrośni i cały czas pilnują, aby móc w razie potrzeby szybko dobyć broni.
Świetnie to wszystko zostało zilustrowane. Enrico Marini rysuje już trochę mniej mangowo niż we wspomnianym „Cyganie”, ale jeszcze nie tak malarsko i monumentalnie jak w „Batmanie. Mrocznym księciu z bajki”. I nie chodzi tu tylko o umiejętność oddania ludzkiej anatomii, dynamiki, scenografii czy szczegółów, ale przede wszystkim o fakt, że autor bardzo udanie prezentuje osiemnastowieczne (choć nie tylko, bo mamy mnóstwo fragmentów z czasów odległych o setki lat w przeszłości) stroje, architekturę i scenerie. Jest też odrobina erotyki, jak to zazwyczaj w europejskich, przygodowych komiksach dla dorosłych bywa, ale ma tu ona pewien fabularny sens, umiar i subtelność (Leo od „Aldebarana” i „Betelgezy” mógłby się naprawdę sporo nauczyć). Marini w przypadku „Skorpiona” był nie tylko grafikiem, ale pomysłodawcą serii i współtwórcą fabuły – Włoch naprawdę włożył serce w ten komiks.
Stephen Desberg nigdy nie chciał, aby „Skorpion” był komiksem stricte historycznym, czy nośnikiem autorskiej idei. Miał być przede wszystkim rozrywkową przygodą, awanturniczą opowieścią dla nastolatków i dorosłych z bardzo tylko niewielkim dodatkiem autorskich przekonań społeczno-politycznych. Krytyka Kościoła i przedstawianie go jako najbardziej zbrodniczej organizacji w historii ludzkości jest oczywiście kontrowersyjne. Desberg i Marini stoją już bardziej na lewo niż w tomie pierwszym, ale nadal to ludzie i instytucja, a nie sama religia, uosabiają zło komiksowego świata. A sam Armando Catalano to taki trochę Indiana Jones osiemnastego wieku – nie ma co prawda nazistów, ale są chrześcijańscy i osmańscy wojownicy.
Siódmy odcinek „Skorpiona” wydany został w Polsce dopiero w roku 2013 nakładem Taurus Media. Wydawnictwo to pociągnęło serię do odcinka jedenastego i na tym przerwało. Być może Egmont wyda teraz te (i kolejne) albumy zbiorczo, podobnie jak pierwsze sześć – tego nie wiem. Ale jeśli kiedyś się tak stanie, chętnie wrócę do lektury – to jest naprawdę udany i ciekawy komiks.
Tytuł: Skorpion. Tom 2
Scenariusz: Stephen Desberg
Rysunki: Enrico Marini
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Le Scorpion #4-6 (Le Démon au Vatican, La Vallée sacrée, Le Trésor du Temple)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania: Lipiec 2023
Liczba stron: 148
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 2685
Wydanie: I
ISBN: 9788328153080
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz