Jedenaście lat Sodomy
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
Jodorowsky miał już siedemdziesiąt pięć lat, gdy w 2004 roku ukazał się pierwszy tom „Borgii”. Ostatni, czwarty wydany został w roku 2010. Wydawnictwo Taurus Media bardzo szybko sprowadziło komiksy na polski rynek – wychodziły u nas praktycznie zaraz po ich francuskiej premierze. Nieco ponad rok temu Scream Comics wznowiło całość w dwóch tomach zbiorczych, konsekwentnie uzupełniając bibliografię autora „Incala” w naszym kraju. Niezła gratka dla zagorzałych fanów Chilijczyka – reszta może być srogo zawiedziona. Samo szokowanie i niepotrzebne silenie się na kontrowersje to za mało, aby uznać „Borgię” za komiks udany. Nawet jeśli za graficzną stronę dzieła odpowiada geniusz – Milo Manara.
„Rodzina Borgiów to rodzina Corleone wyprzedzająca swoje czasy” – mówił Jodorowsky w jednym z wywiadów. Tej interpretacji nie sposób odmówić swego rodzaju uroku – wszak według wszystkich (zarówno rzetelnych, jak i w różnym stopniu podkoloryzowanych) danych historycznych można uznać ją za pierwszą mafijną rodzinę w historii Europy. Jodorowsky postanowił trzymać się tylko podstawowych, podręcznikowych dat i faktów, zniekształcając, wyolbrzymiając i dopowiadając po swojemu całą resztę, aby opowiedzieć o nadużywaniu władzy, moralnym zepsuciu i niczym nieograniczonym złu – ale nie tylko tytułowej rodziny Borgiów, ale całego ogółu „ludzi władzy” pierwszych lat renesansu. Epoki historyczne mają często umowne granice – koniec średniowiecza i początek renesansu zwykle umiejscawiane są w roku 1492. Wtedy to – wiadomo – Krzysztof Kolumb dopłynął do wyspy nazwanej później San Salvador. Ale również w tym roku miało miejsce konklawe, po którym na tronie Piotrowym zasiadł Rodrigo Borgia, jeden z tych papieży, których sława, a raczej niesława, przerosła najśmielsze oczekiwania.
Pierwszy tom „Borgii” opowiada o ostatnich dniach poprzednika Rodrigo, czyli ojca świętego Innocentego VIII – stojącego już nad trumną i kurczowo trzymającego się życia. Jego potencjalni następcy już prześcigają się w znajdowaniu sposobów na zajęcie jego stanowiska – głównie ci dwaj, których Innocenty wyprzedził osiem lat wcześniej, kardynałowie Giuliano della Rovere i Rodrigo Borgia. Powiedzieć, że papież Innocenty VIII, podobnie jak większość następców Świętego Piotra w tamtych czasach, nie był kryształowym człowiekiem, to nic nie powiedzieć. Kochanki, dzieci, rozpusta, malwersacje majątku kościelnego, czy wreszcie symonia (czyli handel kościelnymi stanowiskami i sakramentami) – działo się. W interpretacji Jodorowsky’ego umierający papież jest potworem i zwyrodnialcem – już na samym początku komiksu jesteśmy świadkami rzeczy niewyobrażalnych (potem, za czasów jego następcy, będzie jeszcze gorzej).
Rodrigo Borgia ma oficjalną kochankę – Vanozzę Catanei. Z ich związku pochodzi czwórka dzieci – Jan, Cezar, Lukrecja i Joffre. Przyszły papież ma więcej potomstwa, ale tylko ta czwórka odegrała jakąkolwiek znaczącą rolę w historii i tylko do niej ojciec oficjalnie się przyznawał. Osobistym ochroniarzem Borgii jest niejaki Micheletto, bezwzględny zabójca, wierny swemu panu zawsze i wszędzie. Przyjacielem rodziny jest Niccolò Machiavelli, autor przyszłego „Księcia”, opartego prawdopodobnie na postaci Cezara Borgii. We Florencji działa dominikanin Girolamo Savonarola, samozwańczy prorok oświecony ponoć przez Boga, który ostrzegł go o nadchodzącym końcu świata. Savonarola głośno mówi o zepsuciu i upadku Watykanu, czym zjednuje sobie coraz większą rzeszę wyznawców. Cała Italia poszatkowana jest na mnóstwo małych księstw i państewek, przy których Watykan jawi się jako potężny gracz, z którym muszą liczyć się ci najwięksi – Mediolan i Neapol. A na domiar złego Francja próbuje rozszerzać swe wpływy na Półwysep Apeniński – nad Italią wisi groźba wielkiej wojny, urzeczywistniona już za kilka lat w postaci trwających przez całą pierwszą połowę szesnastego wieku tak zwanych wojen włoskich. Tak, włoski renesans to historia pisana głównie krwią.
„Borgia” Jodorowsky’ego i Manary opowiada o jedenastu latach pontyfikatu Aleksandra VI (bo takie imię przyjął Rodrigo). Pierwsze dwa z czterech tomów to wydarzenia tuż przed konklawe 1492 roku, sam jego przebieg i początek urzędowania nowego papieża. Ostatnie dwa to drastyczne przyspieszenie tempa, zasygnalizowanie nie tyle najważniejszych punktów w biografii Aleksandra VI, co pokazanie jakich największych zbrodni, bezeceństw i potworności mogliby się wtedy dopuścić on sam, jego dzieci, konkurent do papieskiego tronu, król Francji czy zakonnice w klasztorze Świętego Sykstusa. Napisałem „mogliby”, ponieważ, jak sam Alejandro Jodorowsky stwierdził w jednym z wywiadów, są to potencjalne, niekoniecznie prawdziwe wydarzenia, oparte o domysły i narosłe wokół Borgiów mity i legendy.
Rodzina Borgiów nie była, delikatnie mówiąc, wzorem do naśladowania – wiadomo. Oskarża się ją o cudzołóstwo, kazirodztwo, rozwiązłość, stręczycielstwo, nepotyzm, wspomnianą symonię, korumpowanie dostojników kościelnych i urzędników państwowych, malwersacje, mordowanie przeciwników politycznych, a także zwykłych obywateli. Aleksander VI wydawał córkę za mąż trzykrotnie i unieważniał małżeństwa w zależności od tego, jakich sojuszy aktualnie potrzebował. Cezarowi Borgii przypisuje się morderstwo własnego brata, a Lukrecję nazywa się „największą kurtyzaną w historii Rzymu”. To były czasy trudne, okrutne, pozbawione humanistycznych ideałów, średniowiecze dopiero co się skończyło. Ale nie wszystko, nie zawsze i nie wszędzie było piekłem na ziemi. A u Jodorowsky’ego tak właśnie jest.
Co my tu mamy? Papieża-zboczeńca drenującego kilkuletnich chłopców z krwi, innego papieża wydłubującego oczy niedoszłemu zamachowcowi i lejącego wino do czaszki przez puste oczodoły; kobietę pragnącą zrobić dobrze posągowi; dziewczynę uprawiająca seks z bratem, a potem z ojcem i niemogącą zdecydować, który jest lepszy; pojedynek dwóch rezydentek klasztoru przeradzający się w namiętne zbliżenie na oczach zakonnic; te same zakonnice lubujące się w chłostaniu swych wychowanek lub sadzaniu ich na tak zwanym „ośle hiszpańskim”; plac Świętego Piotra pełen spółkujących ludzi; pornograficzne sceny seksu czy drastyczne morderstwa – a i tak nie wymieniam kilku najbardziej nie tyle szokujących, co absurdalnie idiotycznych scen, jak chociażby kosz pełen koszmarnej zawartości lub niezgodna z historycznymi zapisami śmierć Savonaroli. O ile dwa pierwsze tomy udają jeszcze, że chodzi w nich o jakąkolwiek fabułę, czy choćby szczątkowe trzymanie się historycznych faktów, tak dwa ostatnie to jeden wielki, żenujący teledysk zboczeń, przemocy i nieustannych prób prześcignięcia samego siebie w wymyślaniu coraz to nowych sposobów na szokowanie widza. Bez celu, bez sensu, bez opamiętania.
Jodorowsky nie jest wierzącym katolikiem, to wiemy. „Borgia” była próbą pokazania grozy tamtych czasów, upadku papiestwa i wszelkich ideałów. Dla Borgiów (ale i dla innych wysoko postawionych ludzi) są one kajdanami uniemożliwiającymi doświadczenie wolności i władzy absolutnej. Potworni bohaterowie „120 lat Sodomy, czyli szkoły libertynizmu” markiza de Sade’a doświadczyli takowej wolności na zamku Silling. Rodzina Borgiów robi to przez jedenaście lat w całym Państwie Kościelnym, biorąc wszystko prawem silniejszego i nie respektując żadnych granic. Taka interpretacja dziejów jest bardzo stronnicza, życzeniowa i bardzo celowa. Jodorowsky robi to, bo tak chce, bo może, bo nic nie musi już nikomu udowadniać. W przypadku fantastycznych fabuł Chilijczyka nie raziło to tak mocno, zresztą nigdy nie przekroczył on granic zdrowego rozsądku. W „Borgii” doprowadzone jest to do takiego stopnia, tak skumulowane i tak bardzo obliczone na szarpanie czytelnika, że ostatecznie jest nużące i mocno dystansujące. Wszystkie postacie są pozbawione charakteru, spiskują, grzeszą i mordują za każdym razem, gdy pojawiają się w kadrze. „Borgii” nie da się traktować poważnie. Podobnie zresztą jak napisanego zaraz po niej „Strasznego papieża” wydanego przez Scream Comics cztery miesiące temu.
Co innego rysunek. Milo Manara znany jest przede wszystkim z komiksu erotycznego. Ma tu oczywiście pełno okazji do popisywania się swoimi zdolnościami, ale nie zapomina w przeciwieństwie do scenarzysty o innych elementach. Niektóre sceny przypominają obrazy Pietera Bruegela, inne dzieła Sandro Botticellego, jest świetnie odwzorowana rzymska architektura tamtych czasów (nie wiem, czy wiernie i bez błędów, wierzę, że tak) – wszystko w akwareli, w naprawdę pięknym, charakterystycznym stylu. Manara sam wspominał w jednym z wywiadów, że radykalizm Jodorowsky’ego mocno go zaskoczył. Ja rozumiem, że to może być swego rodzaju licentia poetica – tylko co ma na celu poza budzeniem kontrowersji?
Tytuł: Borgia #1-4
Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
Rysunki: Milo Manara
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Borgia #1-4
Wydawnictwo: Scream Comics
Wydawca oryginału: Albin Michel
Data wydania: grudzień 2022, luty 2023
Rok wydania oryginału: 2004-2010
Liczba stron: 112, 104
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788367161435, 9788367161510
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz