niedziela, 23 czerwca 2024

Wonder Woman wg Grega Rucki

Ambasadorka pokoju


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Sporo już pisałem o Batmanie i Supermanie, przyszła więc w końcu pora wspomnieć o „tej trzeciej”. Księżniczka Diana, alias Wonder Woman, to najważniejsza kobieca postać w DC Comics, z tradycją sięgającą aż do roku 1941 – trzy lata po Kryptończyku i dwa lata po mrocznym rycerzu pojawia się ona, wojowniczka z Rajskiej Wyspy i jej ambasadorka w świecie ludzi. Sześćdziesiąt trzy lata po debiucie bohaterki, niejaki Greg Rucka rozpoczął jeden z najlepszych okresów w jej komiksowym życiu – całość jego runu ukazała się kilka lat temu nakładem Egmontu w trzytomowej edycji DC Deluxe.


Opowiem właśnie o tym, ale najpierw krótkie słowo wstępu. Księżniczka Diana z Themisciry (wspomnianej Rajskiej Wyspy) jest jedną z najstarszych superbohaterek w historii komiksu amerykańskiego. Pierwszy raz pojawiła się w ósmym numerze antologii „All-Star Comics” z grudnia 1941 roku. Wymyślił ją psycholog William Moulton Marston a jako pierwszy narysował Harry G. Peter. Marston chciał superbohatera innego niż dwóch facetów zdobywających z roku na rok coraz większą popularność – to powinien być ktoś, kto walczy nie siłą, lecz miłością, pokojem, empatią. Żona zasugerowała mu, że w takim razie musi to być kobieta – i tak zostało. Silnie zainspirowana grecką mitologią historia księżniczki Diany, córki królowej Hippolity, wojowniczej amazonki z Rajskiej Wyspy wyposażonej w diadem, obręcze na nadgarstkach odbijające każdy pocisk i słynne lasso prawdy, z miejsca zdobyła wielką popularność. Już pół roku później, w czerwcu 1942, wystartowała pierwsza seria „Wonder Woman”, której żywot po ponad trzystu odcinkach zakończony został dopiero w 1986 roku w wyniku „Kryzysu na nieskończonych Ziemiach”.


Diana bardzo szybko stała się symbolem feminizmu, światełkiem w mrocznym „patriarchalnym świecie” – bo tak nazywano na Rajskiej Wyspie naszą pozbawioną empatii i współczucia cywilizację. Została dosłownie ambasadorką amazonek w naszej rzeczywistości i ze swoim lassem-wariografem (Marston badał działanie wariografu na wybranych grupach ludzi i doszedł do wniosku, że kobiety są o wiele mniej skłonne do kłamstwa) uświadamiała mężczyzn, że patriarchat jest zły. Po roku 1954 oskarżono ją, podobnie jak Supermana, Batmana i wielu innych bohaterów, o niestworzone rzeczy – Diana miała być zakamuflowaną lesbijką nienawidzącą mężczyzn i uwielbiającą sado-maso (no fakt, w komiksach Złotej Ery była regularnie krępowana w wyzywających pozach przez swoich prześladowców – ale Marston tłumaczył, że to wszystko metafory, że to wszystko oznacza więzy patriarchatu, które dzielna, silna kobieta może zrzucić samodzielnie). No ale potem, gdy nadeszła Srebrna Era, Wonder Woman powróciła w chwale.


W 1987 roku wystartowała druga seria „Wonder Woman”. Już po restarcie uniwersum, już na „Ziemi Jedynej” – legendarny George Perez zbudował nowoczesny wizerunek Diany z Themisciry. Wonder Woman znów była ambasadorką pokoju w świecie ludzi, znów weszła w skład Ligi Sprawiedliwości – ale w stylu mrocznych lat dziewięćdziesiątych. Wiecie, to wtedy Doomsday zabił Supermana, Bane złamał Batmana a Parallax opętał Zieloną Latarnię. Ówczesny twórca komiksów o przygodach naszej bohaterki, słynny John Byrne, po prostu ją zabił – reperkusje pamiętamy chociażby z „JLA” Granta Morrisona. No ale wiadomo, że w wiek dwudziesty pierwszy Trójca (Superman, Batman, Wonder Woman) wchodziła w komplecie – jej przygody pisali między innymi Phil Jimenez czy Walt Simonson. To wtedy, w 2001 roku, Ziemia stała się obiektem kosmicznej potęgi znanej jako Imperiex – wszechpotężna istota postanowiła zniszczyć nasz świat, czyli zwornik spajający uniwersum po „Kryzysie na nieskończonych Ziemiach”. Themiscira została zniszczona, królowa Hippolita (matka naszej bohaterki) poległa w walce, a straumatyzowana Diana osiadła już na Ziemi na stałe, przeżywając potem najróżniejsze przygody. Aż w końcu przyszedł październik 2003 roku – Walt Simmonson i Jerry Ordway porzucili serię „Wonder Woman”.


I wtedy przyszedł Greg Rucka, który już rok wcześniej pisał przygody Diany – w 2002 ukazała się „Hiketeja”, kilkudziesięciostronicowa historia poboczna, niezwiązana zupełnie z regularnie wydawaną serią. Autor przedstawił bardzo spokojną, niemal poetycką, opowieść o tym, jak do Diany z Themisciry przybywa przerażona dziewczyna i zgodnie ze starogreckim obrządkiem wspomnianej „hiketei” prosi osobę o wyższym statusie społecznym o pomoc i ochronę. Ściga ją Batman, więc konflikt między nim a Wonder Woman (która nie może odmówić tego rodzaju pomocy) jest nieunikniony. Całość narysował wprost genialnie J.G. Jones – razem z Rucką opowiedzieli o idei sprawiedliwości, zemsty, altruizmie i heroizmie nie tylko Diany, ale i Bruce’a Wayne’a. Wejście Rucki do świata Cudownej Kobiety tak spodobało się włodarzom DC Comics, że już rok później, wraz z rysownikiem Drew Johnsonem, przejął główną serię i utrzymał się w niej do samego końca. Trzydzieści jeden odcinków, od 195 do zamykającego 226, po którym nastąpił kolejny reset uniwersum i trzecia seria „Wonder Woman” – to jest właśnie era Grega Rucki.


Księżniczka Diana na dobre zadomowiła się w naszej rzeczywistości. Czasem odwiedza Themiscirę (która jest obecna fizycznie na oceanie, a nie, jak to było kiedyś, ukryta w innej rzeczywistości), aby pogadać ze starymi znajomymi, ale jej głównym zadaniem jest sianie pokoju, miłości i empatii w „patriarchalnym świecie”. Jest ambasadorką Themisciry przy ONZ, działa w organizacjach charytatywnych, organizuje pomoc dla Trzeciego Świata, wspiera organizacje walczące z rasizmem, homofobią, głodem oraz epidemiami. Zamieniła swój charakterystyczny, skąpy uniform na spódnicę i marynarkę – razem z pracownikami ambasady Themisciry ma pełne ręce roboty. Czasem oczywiście rusza do walki z superłotrami, ale (podobnie jak w „Ex Machinie” Briana K. Vaughna) największe bitwy toczy na rautach, salach parlamentarnych, wiecach i oficjalnych spotkaniach. Napisała nawet książkę, która z miejsca stała się bestsellerem – „Refleksje, eseje i przemówienia Wonder Woman” zdobyły całe rzesze zarówno oddanych fanów, jak i zdeklarowanych przeciwników.


Konserwatyści widzą w Wonder Woman zagrożenie – jej poglądy są zbyt rewolucyjne. Nie chodzi już nawet o to, że w swym superbohaterskim wcieleniu ubiera się zbyt skąpo i uwodzicielsko – to jej tezy z książki budzą sprzeciw. Promocja pogaństwa, anarchizmu, braku poszanowania dla władzy czy roli rodziny – to tylko największe pretensje. Całe to zamieszanie wykorzystuje największa ziemska antagonistka Diany – Veronica Cale, szefowa firmy „Cale-Anderson Pharmaceuticals”. Nienawidzi Diany za to, że ta wszystko dostała na tacy – boskie pochodzenie, nieskazitelną urodę, siłę, męstwo, popularność i majątek. Uosobienie amerykańskiego snu? Dobre sobie – to ona, Veronica, która osiągnęła sukces i majątek ciężką pracą od zera, jest takim właśnie symbolem. Praktycznie przez cały run Rucki jesteśmy świadkami knowań Cale, które w najróżniejszy sposób odbijają się na życiu ambasadorki pokoju.


Obok rozbudowanego, realistycznego wątku opowieści o politycznej sferze działań Wonder Woman istnieje również ten nadnaturalny, superbohaterski – choć zdaje się on funkcjonować tylko na drugim planie. Greccy bogowie, nieustannie obecni w komiksach z Cudowną Kobietą i jak zawsze zachowujący się jak rozpieszczone bachory, ingerują w funkcjonowanie naszego świata. Atena wraz z resztą olimpijskich bogiń przygotowuje rebelię, mającą na celu usunięcie Zeusa i zajęcie tronu. Hera, wściekła na swego męża o jego lubieżne (choć to nieco wydumane oskarżenie, trzeba przyznać) słabości doprowadza do kolejnej już katastrofy na Themiscirze. Gorgony chcą ożywić swą zmarłą siostrę Meduzę i wysłać ją do walki z Dianą. Ambasadorka pokoju przy ONZ ma zatem pełne ręce roboty i musi ciągle oglądać się za siebie, bo powraca również jej etatowa przeciwniczka sprzymierzona z „Odwróconym Flashem” – krwiożercza i niebezpieczna Cheetah (patrz okładka tomu trzeciego) oraz chyba jeszcze groźniejsi Vanessa Kapalis i przerażający Doktor Psycho.


Dwa pierwsze tomy zbiorcze są dość mocno odseparowane od reszty continuum DC Comics. Wiemy oczywiście, że gdzieś tam w Gotham i Metropolis coś się dzieje, ale nie wpływa to w żaden sposób na wydarzenia w naszym komiksie. Dopiero tom trzeci, zamykający run Rucki, podkreśla przynależność Wonder Woman do reszty uniwersum. Czuć już mocno wpływ dość szokujących wydarzeń „Kryzysu tożsamości” – DC szło w mrok i nihilizm coraz pewniej. Nie ufano już superbohaterom, a Batman zbudował satelitę o nazwie „Brat Oko”, czyli sztuczną inteligencję mającą za zadanie monitorować poczynania herosów i alarmować, jeśli przekraczają pewne granice (cokolwiek miałoby to znaczyć). W pierwszej połowie trzeciego tomu dochodzi do wydarzeń naprawdę dramatycznych – sztuczna inteligencja została wykradziona przez organizację Checkmate dowodzoną przez jednego z największych łotrów DC początku dwudziestego pierwszego wieku, Maxwella Lorda.


Maxwell zaczął używać Brata Oko i jego drony do mentalnej kontroli superbohaterów – nikt nie może czuć się bezpiecznie, skoro Superman, najpotężniejsza istota na Ziemi, pozbawiona jest wolnej woli. Zakończenie drugiej serii „Wonder Woman” opowiada o strasznym i nieodwracalnym w skutkach czynie, jakiego dopuszcza się Diana, aby powstrzymać Lorda. Był to równocześnie czyn konieczny – teraz ambasadorka pokoju, zdradziwszy swe ideały, musi nie tylko z tym żyć, ale i ponieść konsekwencje. Greg Rucka wiedział dobrze, że zakończy serię na odcinku 226 – jego „Wonder Woman”, podobnie jak wszystkie wówczas wydawane serie DC Comics, zmierzała prosto do „Nieskończonego kryzysu”, największego wydarzenia w DC Comics od dwudziestu lat. Dlatego też mógł pozwolić sobie na dość radykalne rozwiązania fabularne – widać było wyraźnie, że ciemność nadciąga do świata superherosów i za chwilę wydarzy się coś znaczącego.

„Nieskończony kryzys” był wielką rewolucją – przywrócił w DC Comics multiwersum, które ewoluuje od tamtego czasu i trwa do dziś. Rucka odszedł z „Wonder Woman” a trzecią serię, już po kryzysie, rozpoczął Allan Heinberg. Diana porzuciła rolę Wonder Woman – teraz Cudowną Kobietą została Donna Troy. Trzy odcinki kończące trzeci tom zbiorczy Egmontu to „The Blackest Night. Wonder Woman”, czyli tie-in „Najczarniejszej nocy”, wielkiej awantury w DC z roku 2010 – Diana powraca, aby walczyć z Czarnymi Latarniami. Uprzedzam – bez równoległej lektury „Najczarniejszej nocy” te trzy odcinki wydają się durne i niezrozumiałe. Trafiły do tego tomu z prozaicznego powodu – napisał je Greg Rucka. Nie denerwujmy się zatem na brak spójności czy logiki – to nie są samodzielne fabularnie odcinki.


Greg Rucka przedstawił współczesnemu czytelnikowi Wonder Woman taką, jaką była u progu swej komiksowej kariery. Posągową, przepiękną, wysoką, silną, zdecydowaną, pewną siebie, niezależną – tak idealną, że aż absurdalną. Wykorzystuje ona swe przymioty w inny jednak sposób – jest głównie dyplomatką, oratorką, polityczką i działaczką. Walczy o prawa pokrzywdzonych wszystkimi środkami, ale przemoc traktuje jako ostateczność. Współczucie, altruizm i dawanie nadziei było głównym celem Diany, żyjącej w świecie tak niedoskonałym, jak to tylko możliwe. Jakże zbieżne są pomysły Rucki z motywem przewodnim „Nieskończonego kryzysu” właśnie – „doskonały świat nie potrzebuje Supermana” jak pamiętamy. Rucka, zapytany o najważniejszą cechę osobowości Cudownej Kobiety odpowiedział: „Współczucie. Oraz empatia, a także zdolność do kochania i przebaczania. To jest jasne, że Diana to twardzielka. To oczywiste, że skopie ci tyłek na tysiąc różnych sposobów – ale nie to ją definiuje. Ona nie chce karać niegodziwców. Chce uczynić świat lepszym, bo to jest podstawa jej charakteru. Jeśli pominąłbym to w swoim komiksie, to nie wyszła by z tego „Wonder Woman”, tylko jakaś „Czerwona Sonja””. A więc szedł z duchem czasu – bo przecież „Nieskończony kryzys” kładł nacisk dokładnie na to samo.

Rucka powrócił po kilku latach do przygód Diany przy okazji uruchomienia „DC Odrodzenie”. Cztery tomy wyszły nawet w Polsce. Jednak to ten dziś omawiany etap życia Wonder Woman wydaje się jednym z najlepszych w historii.


Tytuł: Wonder Woman, Greg Rucka. Tomy 1-3
Scenariusz: Greg Rucka, Geoff Johns
Rysunki: J.G. Jones, Drew Johnson, Shane Davis, Stephen Sadowski, Sean Phillips, Rags Morales, Justiniano, Ron Randall, David Lopez, Cliff Richards, Nikola Scott.
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Wonder Woman by Greg Rucka, Volumes 1-3
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Fandom
Data wydania: maj 2017, czerwiec 2018, czerwiec 2021
Data wydania oryginału: październik 2003
Liczba stron: 396, 320, 296
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328119949, 9788328134300, 9788328149335

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz