wtorek, 25 czerwca 2024

Mazebook. Księga labiryntów

W kleszczach traumy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Jeff Lemire powraca w swoim charakterystycznym, autorskim stylu. Będzie smutno, tajemniczo, zagadkowo i na pewno niejednoznacznie. „Mazebook. Księga labiryntów” jest mocnym psychologicznym dramatem, wobec którego większość odbiorców nie przejdzie obojętnie.

Pomysł na „Mazebook” powstał w roku 2018 i według tego, co mówi autor, był raczej konglomeratem różnych idei i artystycznych poszukiwań niż jednym z góry założonym przedsięwzięciem. Lemire postanowił nawiązać w nim do swoich poprzednich dzieł – „Royal City” i „Podwodnego spawacza”, w których pisał o traumie po stracie bliskiej osoby oraz strachu przed ojcostwem i wynikającej z niego odpowiedzialności. W „Księdze labiryntów” łączy te dwa motywy i tworzy chyba najbardziej poruszający komiks w karierze.


William Warren dziesięć lat temu stracił jedyną, ukochaną córkę. Wendy zmarła w wieku jedenastu lat i od tej pory życie głównego bohatera nie ma już – w jego odczuciu – żadnego sensu. Rozstał się z żoną, która postanowiła jednak jakoś żyć dalej i rzucił się w wir pracy, licząc, że rutyna codzienności pozwoli mu nie tyle żyć, co po prostu egzystować. Pewnej nocy odbiera dziwny telefon – po drugiej stronie jest jego zmarła córka, która prosi go o ratunek i uwolnienie z „labiryntu”. William rzuca wszystko i wbrew zdrowemu rozsądkowi rusza na poszukiwania Wendy, odbywając jednocześnie „metafizyczną podróż w głąb własnej duszy” jak w jednym wywiadzie określił to Lemire.

Warren jest postacią, która przeżyła największą stratę, jaką można sobie wyobrazić – od tej pory żyje jak cień. „Wszędzie są ludzie, ale nic dla mnie nie znaczą” – mówi i ucieka w życie na autopilocie. Sen, łzy, praca, dom, łzy, sen… – powtarzalność odcina nieco od uczuć, ale sama w sobie jest jednocześnie pewną formą śmierci. Jego życie jest egzystencją w stanie ciągłego zawieszenia – po tak wielkiej tragedii można już tylko umrzeć albo zacząć wszystko od nowa. Problemem bohatera jest to, że przez ostatnie dziesięć lat nie podjął decyzji i chyba nic nie wskazuje na to, że będzie kiedykolwiek potrafił.


„Mazebook” jest opowieścią naprawdę wzruszającą i jednocześnie wywołującą ciarki na plecach – nie chcielibyśmy znaleźć się w położeniu Willa. Wspomniany „Podwodny spawacz” opowiadał o facecie udającym się w nieskończone, mroczne podwodne głębiny. Teraz udajemy się w przepastny labirynt metropolii (wzorowanej – do czego przyznaje się autor – na jego rodzinnym Toronto). Obydwa są niedookreślone, mocno symboliczne – od razu rozpoznajemy w nich metaforę. Oto wewnętrzne światy psychiki głównych bohaterów, które świetnie się uzupełniają – „mogą stanowić dwie części okładki jednej książki”. Bohater „Podwodnego spawacza” boi się perspektywy własnego ojcostwa i odpowiedzialności. Losy Williama są ilustracją urzeczywistnienia tychże obaw. „Mazebook”, podobnie jak „Royal City”, traktuje o traumie, lecz nie tej następującej bezpośrednio po tragedii, a raczej takiej, która po latach, nadal obecna, uniemożliwia normalne życie. Mówi też o pamięci, jej płynności i podatności na zniekształcanie, czyli sposobie na tłumaczenie sobie straszliwej, nieznośnej teraźniejszości.


Lemire nie tworzył jednak tego komiksu według założonego planu – choć klarowność i waga zawartych tam idei mogłyby to sugerować. To była „niczym niezmącona radość tworzenia”, spontaniczna improwizacja. Charakterystyczny styl Lemire’a dobrze znamy – niemal niedbały, zamaszysty, minimalistyczny, szkicowy i pokolorowany dwoma, trzema bladymi kolorami akwareli. Świat, w którym żyje na co dzień William oraz ten, do którego trafia podczas poszukiwań, są tu mocno fantasmagoryczne i żaden z nich nie aspiruje do pozycji bardziej realnej. Lemire mityzuje rzeczywistość – a skojarzenia z mitem o Tezeuszu i Minotaurze są oczywiste. Czerwona nitka, tak często przewijająca się przez karty komiksu, jest jedyną rzeczą łączącą bohatera z jego wspomnieniami. Tylko w nich żyje naprawdę, choć rozdzierają mu one serce i duszę. A kinomanom polecam porównać „Mazebook” do pewnego wstrząsającego filmu Nicolasa Roega z 1973 roku – Donald Sutherland, Wenecja, czerwona kurteczka? Wnioski mogą być ciekawe.

Mocna lektura, gwarantująca emocje i naprawdę wybijająca ze strefy komfortu. I przeraźliwie smutna.


Tytuł: Mazebook. Księga labiryntów
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Jeff Lemire
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Mazebook
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: maj 2024
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328170476

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz