niedziela, 3 września 2023

Batman. Epidemia

Niewidzialny wróg


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Superbohater walczy zazwyczaj z superłotrem. Może być też tak, że łapie bandytów, porywaczy albo złodziei. A co, jeśli stawić musi czoła wirusowi? Jeśli jego ukochane miasto sparaliżuje epidemia i zacznie się ono chylić ku upadkowi? Batman, już dwa lata po swoim powrocie do Gotham, zmierzył się właśnie z takim zagrożeniem.

Latem 1994 roku Batman przywdział charakterystyczny, czarny strój i znów zaczął pilnować porządku w mrocznym mieście. Echa „Knightfall” zaczęły cichnąć. Do marca 1996 roku w świecie Batmana nie było jakichś wielkich, rewolucyjnych wydarzeń. Kelley Jones, rysownik charakterystyczny, zadomowił się już na dobre w serii „Batman” i powoli przyzwyczajał czytelników do swego ekscentrycznego stylu. W „Detective Comics” rysownicy zmieniali się co kilka numerów, ale pisał zawsze Chuck Dixon, stary wyga. Pod koniec 1995 roku serie Batmana zostały wciągnięte w krótki, ale obejmujący całość uniwersum, crossover „Underworld Unleashed”, a wiosną 1996 roku doszło do epidemii w Gotham City. I właśnie to wydarzenie stanowi oś fabuły najnowszego komiksu z Batmanem od Egmontu.


„Batman. Contagion” miało miejsce w marcu i kwietniu 1996 roku w takich okołonietoperzowych tytułach jak „Shadow of the Bat”, „Robin”, „Catwoman”, „Batman”, „Detective Comics” i… „Azrael”. I tu krótkie wyjaśnienie. W lutym 1995 roku DC postanowiło zrehabilitować Jeana Paula-Valleya – Dennis O’Neill i Barry Kitson rozpoczęli zupełnie nową serię DC Comics z Azraelem w roli głównej. Gdy zaraza opanowała Gotham, Jean-Paul dostał szansę odkupienia swych win. Wydanie Egmontu zawiera dwa razy więcej zeszytów – nie tylko tytułowy „Contagion” ale i sporo odcinków przed i po. Czytacie wstępy? Jeśli nie, to zaznaczam, że ten zamieszczony w „Batmanie. Epidemii” jest wyjątkowo istotny. Dowiecie się z niego, co działo się z naszymi bohaterami od czasów „Knightfall” i gdzie ich zastaniemy na początku tego albumu. Zatem – nie pomińcie go przypadkiem.


„Epidemia” rozpoczyna się dwoma odcinkami „Azraela”, stanowiącymi wstęp do całej opowieści. Azrael nosi swój stary kostium, ten sprzed chwilowego objęcia przez niego „posady” Batmana. Wprowadzenie to przypomina czytelnikom, czym jest działający nadal Zakon Świętego Dumasa oraz bardzo wyraźnie wskazuje jakie zagrożenie dla Gotham stanowi ta organizacja. Zakon wysyła do mrocznego miasta Filowirusa Apokalipsy – koniem trojańskim jest pewien wysoko postawiony biznesmen, członek gothamskiej elity zamieszkującej kompleks gigantycznych wieżowców, zwanych Wieżami Babilonu. Wirus ten jest nowym szczepem eboli, mutującym w niewiarygodnym tempie i zabijającym ponad dziewięćdziesiąt procent zakażonych. Azrael ostrzega Batmana o zagrożeniu, a ten podejmuje rozpaczliwe próby uratowania miasta. Ma przeciwko sobie nie tylko wroga, z jakim nigdy do tej pory się nie mierzył, ale również władze miasta i policję (komisarz Gordon, zdyskredytowany przez nieuczciwego konkurenta i od czasu awantury z Azraelem nieufający za grosz Batmanowi, odszedł na wcześniejszą emeryturę). Gotham zaczyna przypominać późnośredniowieczne miasto rażone dżumą, a bogaci ludzie, dekadenci ekstremalni i lubieżnicy, urządzają sobie orgie w Wieżach Babilonu – „Maska śmierci szkarłatnej” Poego ma tu swoją kolejną reinterpretację.


„Batman. Contagion” jest pierwszym crossoverem od czasów „Knightfall”. Oprócz Batmana, Robina, Alfreda i Nightwinga bardzo duże role do odegrania otrzymują również wspomniany Jim Gordon, Azrael, Oracle, Catwoman i Huntress, znana nam chociażby z nieco późniejszych „Ptaków nocy”. Ta nieformalna „Bat-rodzina”, wyjątkowo liczna w tym okresie, dwoi się i troi, aby znaleźć lekarstwo. Nie brakuje tu oczywiście typowo superbohaterskiej akcji – nikczemni ludzie próbują szukać lekarstwa na własną rękę, aby ugrać na epidemii coś dla siebie, a Gotham pogrąża się w chaosie. Płonące samochody, wybite szyby, trupy na ulicach, tłumy szabrowników, a ku miastu zmierza Gwardia Narodowa – taki standardowy popkulturowo przebieg wydarzeń. Włodarze DC Comics postanowili zakończyć „Epidemię” chyba znienacka, rujnując trochę plany scenarzystów – finał tego eventu jest jednym z najbardziej prostackich i nachalnych objawień boga z maszyny, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem w komiksach DC. Ale nie zepsuło ono ogólnego wrażenia – to jest porządnie napisany, choć nierówno narysowany crossover lat dziewięćdziesiątych.


Na koniec dostajemy jeszcze trzy krótsze opowieści. Pierwsza z nich pochodzi z serii „Robin” i opowiada o wydarzeniach bezpośrednio następujących po „Epidemii”. Tim Drake mierzy się z niejakim Maxie Zeusem (pamiętamy go z czasów TM-Semic) w swojej solowej przygodzie i próbuje przy okazji ogarnąć jakoś swoje sprawy sercowe. Ostatnie dwie trzyodcinkowe historie wyszły w seriach „Batman” i „Shadow of the Bat”, również zaraz po zakończeniu „Contagion”. Bardzo dobry wybór – jakby na potwierdzenie, że po „Knightfall” estetyka przygód Batmana dryfowała mocno w stronę dziwnej psychodelii i grozy. Bruce Wayne najpierw rusza z Deadmanem (duchem umiejącym opętać ludzkie ciało – może być martwe lub żywe, nie ma to znaczenia) do Ameryki Południowej, gdzie konfrontują się z inkaską magią i demonami, a potem ocalić musi Gotham przed sennymi koszmarami.

I tu warto się na chwilę zatrzymać, nawiązując przy okazji do warstwy graficznej. Takie serie jak „Catwoman” i „Robin” rysowane były wtedy dość średnio, co widać zresztą gołym okiem podczas lektury. „Detective Comics” i „Shadow of the Bat”, jakby próbując nadążyć za „Batmanem”, rysowane są w bardziej mrocznym i odchodzącym od realizmu stylu – trochę inaczej niż jeszcze dwa, trzy lata wcześniej. No a „Batman” przejęty po „Knightfall” przez Kelleya Jonesa (rysownika BARDZO charakterystycznego) i Douga Moencha (bardzo doświadczonego scenarzystę) idzie w mrok jeszcze bardziej, co było zresztą przedmiotem wielu kontrowersji w tamtych czasach. Wystarczy, że skupimy się na tej przedostatniej opowieści z Deadmanem. Artefakty starożytnych Inków, czarna magia, opętania, duchy – a narysowane to wszystko w surrealistyczny sposób. Batman w czasach Kelleya Jonesa nosił gigantyczną, niepraktyczną, taką niepokojąco kreskówkową pelerynę, miał absurdalnie długaśne nietoperzowe uszy i przyjmował nienaturalne, zwierzęce i urągające anatomii, pozy. Pełno wszędzie mroku, wszystko jest skryte przynajmniej częściowo w cieniu i surrealistycznie zdeformowane. Ja uwielbiam ten skrajnie gotycki, przestylizowany sposób na komiks, ale rozumiem zarzuty miłośników bardziej standardowego stylu rysowania.


W 1995 roku wybuchła jedna z epidemii eboli w Afryce. W kinach grano „12 małp” i „Epidemię” – historia zarazy w Gotham była swego rodzaju twórczą reakcją na aktualne wydarzenia. Batman jest bezsilny, nie może pokonać niewidzialnego wroga, nie może go wsadzić za kratki ani mu uciec. Wszystkie wypracowane przez lata metody walki z najróżniejszymi zagrożeniami stają się bezużyteczne. Taki był cel twórców „Epidemii” – postawienie człowieka-nietoperza w beznadziejnej sytuacji, na którą nie był i nigdy nie będzie przygotowany. „Będziemy patrzeć, jak wszystko płonie. Czasami można być tylko świadkiem wydarzeń” – jak możemy przeczytać w komiksie. Wszystko „dzieje się” po prostu siłą inercji, a cała „rodzina” Batmana tylko się temu przygląda – reaguje na wydarzenia, ale nie wpływa na nie. No, ale przynajmniej została w pewien sposób scementowana na jakiś czas – do końca dwudziestego wieku (a nawet dłużej) Batman nie był już tak bardzo osamotniony, gdy dochodziło do wielkich crossoverów.


Co jeszcze ważnego się tu wydarzyło? Ano w DC pojawił się już na stałe Tommy „Hitman” Monaghan! Jedną z opowieści tego tomu napisał Garth Ennis, a narysował John McCrea. Dokładnie tę samą historię znajdziemy w pierwszym tomie „Hitmana”, wydanym ponad trzy lata temu nakładem Egmontu – była to zapowiedź solowej serii z przygodami tego irlandzkiego najemnika. Fajne uczucie – przypominamy sobie, jak w 2020 roku czytaliśmy w „Hitmanie” o jakiejś zarazie toczącej Gotham, a teraz możemy doświadczyć jej bezpośrednio.

W sierpniu 1996, właściwie tuż po ostatnim zeszycie omawianego dziś albumu, wyszedł jubileuszowy, siedemsetny odcinek „Detective Comics”. To wtedy zaczął się kolejny wielki crossover – „Batman. Dziedzictwo” (w oryginale „Legacy”). Już w październiku w Polsce – każdy fan Batmana już zapewne czeka na premierę. Ja też!




Tytuł: Batman. Epidemia
Scenariusz: Alan Grant, Chuck Dixon, Dennis O’Neill, Doug Moench, Garth Ennis, 
Rysunki: Vince Giarrano, Tommy Lee Edwards, Mike Wieringo, Dick Giordano, Jim Balent, Barry Kitson, Kelley Jones, Graham Nolan, John McCrea, Dave Taylor
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. Contagion
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: lipiec 2023
Liczba stron: 552
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328165076

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz