Przeklęty życiem
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Trzecia seria „Deadpoola” w wydaniach zbiorczych od Egmontu powoli dobiega końca. Ósmy tom jest nieco krótszy niż pozostałe – zawiera osiem odcinków jednego autora. Jak wywiązał się z powierzonego mu zadania Frank Tieri? No, mogło być lepiej.
Jimmy Palmiotti odszedł z serii we wrześniu 2001 roku – po odcinku pięćdziesiątym szóstym. Frank Tieri nie miał żadnych wątków do dokończenia (skrupulatność wszystkich autorów pod względem zamykania własnych fabuł w pewną całość jest w przypadku „Deadpoola” normą), nie pozostawił również żadnych swemu następcy (następczyni). Napisał dwie czteroodcinkowe historie, nawiązujące mocno do pewnego wielkiego wydarzenia mającego miejsce w DC Comics kilka lat wcześniej – ale o tym jeszcze wspomnimy.
Najpierw powraca sprawa tajnego programu „Broń X”, po udziale w którym Deadpool zdobył swój niesamowity czynnik gojący, uporał się z rakiem, ale przy okazji został drastycznie oszpecony. Teraz, po latach, Deadpool znowu staje się obiektem zainteresowania programu – największy wróg Wolverine’a, przerażający Sabretooth, staje się rekruterem „Broni X”. Wade Wilson daje się zwerbować, bo honorarium jest wprost niesamowite – i wplątuje się w groteskową awanturę przeładowaną akcją, przemocą i dość średnim humorem. Kończy się to wszystko… dość zaskakująco. Deadpool jest „przeklęty życiem”, praktycznie nieśmiertelny – co może być jednocześnie jego siłą i słabością (jak potwierdza również drugi filmowy „Deadpool”).
I teraz mam problem. Aby napisać cokolwiek o drugiej połowie ósmego tomu „Deadpool Classic” musiałbym zaserwować potężnego spojlera. Zrobimy tak – będzie to spojlerem tylko dla tych czytelników, którzy znają „Rządy Supermenów” z DC Comics. Bo do tego właśnie wydarzenia (i poprzedzającej go… cicho sza!) nawiązuje „Funeral for a Freak!”, czyli druga czteroczęściowa opowieść. Jej pierwszy odcinek jako jedyny narysowany przez znanego z poprzednich zeszytów Jima Calafiore’a, pozbawiony jest tekstu! W lutym 2002 roku takie „milczące” odcinki pojawiły się w wielu seriach Marvela opatrzone wspólnym tytułem „’Nuff Said”. Znakomicie jest to narysowane, ekspresyjnie, z jajem i idealnie do charakteru tejże opowieści.
Ostatnie trzy zeszyty to znów gruba „nawijka” – Deadpool boryka się z utratą pamięci i próbuje ustalić jak to się stało, że nagle w mieście pojawiło się aż czterech (!) jego naśladowców. Ba, możemy nawet bez problemu przyporządkować każdego z nich do postaci Ostatniego Syna Kryptona, Cyborga, Superboya czy Steela. Jednak sam pomysł parodii „Reign of the Supermen” to za mało. Trzeba by to jeszcze dobrze napisać. Niestety cały run Franka Tieriego (poza wspomnianym, „cichym” odcinkiem piątym) jest wyraźnie słabszy niż wszystko, co do tej pory czytaliśmy – stawiam go nawet niżej niż całkowicie średnią końcówkę „ery Kelly’ego”.
Tieri tak bardzo chce być godnym następcą Kelly’ego, że zupełnie nie zauważa możliwości napisania „Deadpoola” inaczej (patrz Christopher Priest i Jimmy Palmiotti). Autor scenariusza do omawianego dziś komiksu po prostu przesadza – suchary są tak twarde, stare i niewysublimowane, że czasem ma się ochotę na wersję „milczącą” we wszystkich odcinkach. Tieri wymyślił kilka nawiązań wizualnych do znanych postaci popkultury – pierwszy z brzegu to Tommy „Funny how?!” DeVito z „Chłopców z ferajny”, a zaraz potem idą kolejne. Ale to jest zupełnie nieśmieszne, nieprzemyślane i bezcelowe. Gwoździem do trumny jest występ Bakszysz Boys – tu o mało nie przestałem czytać.
Ósmy tom „Deadpool Classic” miał być śmieszniejszy i atrakcyjniejszy niż poprzednie, ponieważ tytuł tracił na popularności. Nie tylko Frank Tieri nie stanął na wysokości zadania – rysownik wszystkich siedmiu odcinków „z dymkami” też zbyt wiele jakości nie wniósł. Georges Jeanty rysuje bardzo standardowo i „bezpiecznie” – nie próbuje karykatury, nie ciągnie go w stronę jakiejś umowności i celowej przesady. Nie skupia się też na szczegółach i w porównaniu z Calafiore’em – jest zwyczajnie słabszy.
Run Tieriego popularności tytułowi nie przysporzył, więc podjęto decyzję o zakończeniu serii na numerze sześćdziesiątym dziewiątym, który miał ukazać się we wrześniu 2002 roku. Komu powierzono napisanie ostatnich pięciu zeszytów? Oto Gail Simone, autorka wydanych niedawno „Ptaków nocy” z DC Comics! To jej komiksy przeczytamy w dziewiąty, przedostatnim tomie „Deadpool Classic”. Podobno rewelacja.
Tytuł: Deadpool Classic. Tom 8
Scenariusz: Frank Tieri
Rysunki: Georges Jeanty, Jim Calafiore
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Tytuł oryginału: Deadpool Classic. Vol 8
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: luty 2020
Liczba stron: 196
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328197787
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz