czwartek, 18 listopada 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Stulecie

Do trzech razy sztuka


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Trzeci tom „Ligi niezwykłych dżentelmenów” zatytułowany „Czarne akta” przeniósł nas z końca dziewiętnastego wieku w przyszłość odległą o dokładnie sześćdziesiąt lat. Alan Moore poszerzył w nim bardzo mocno wykreowane przez siebie uniwersum, konsekwentnie trzymając się narzuconych sobie zasad. Czwarty tom „Ligi…”, „Stulecie”, to dalsza ekspansja tegoż świata i kolejne zabawy popkulturową spuścizną.

Zaczynamy w roku 1910 – od ataku „Marsjan” minęło dwanaście lat. Liga niezwykłych dżentelmenów nadal pracuje dla brytyjskiego wywiadu i liczy sobie pięciu członków. Dwójkę znamy dobrze z poprzednich tomów – Mina Murray i „odmłodzony” Allan Quatermain trzymają w ryzach trójkę mniej doświadczonych i bardziej lekkomyślnych kolegów. Wszyscy pochodzą oczywiście z angielskiej literatury przełomu wieków – okultystyczny detektyw Thomas Carnacki, włamywacz dżentelmen Anthony Raffles i liczący już sobie kilka tysięcy lat, zmiennopłciowy Orlando z kart powieści Virginii Woolf. Straszliwy kult, dowodzony przez enigmatycznego Olivera Haddo, chce sprowadzić na Ziemię Antychrysta – „Księżycowe dziecko”, za którym ma nadejść apokalipsa. Tymczasem na „Tajemniczej wyspie” umiera Kapitan Nemo i rozpaczliwie potrzebuje kogoś na swoje miejsce – kogoś, kto dalej będzie dowodził Nautilusem. Jest jego córka, ale czy zechce kontynuować dzieło ojca?


Wydarzenia roku 1910, tragiczne w swych skutkach i sugerujące, że nie wszystko jest tym, czym się z początku wydawało, zapowiadały jednoznacznie, że kultyści Olivera Haddo dadzą jeszcze znać o sobie. Sześć dekad później, w roku wielkiego koncertu „The Purple Orchestra” w Hyde Parku (tak właśnie – nie żadnych Rolling Stonesów!), w atmosferze wielkiego wyczekiwania na ostateczne przyjście Ery Wodnika, w oparach psychodelików i wolnej miłości, Liga niezwykłych dżentelmenów wraca do akcji. Minęło jedenaście lat od zuchwałej kradzieży „Czarnych akt” – Mina Murray i jej towarzysze nie działają już pod egidą MI6, lecz zostają wynajęci przez… maga Prospero, którego pamiętamy z Płomienistego Świata w „Czarnych aktach”. Oliver Haddo nadal planuje apokalipsę – kto go powstrzyma?

Czterdzieści lat później, w roku 2009, Liga już nie istnieje. Orlando, który spędził ostanie lata pod postacią młodego mężczyzny na frontach Bliskiego Wschodu, wraca do Londynu i spotyka Prospero. Ten mówi mu, że zawalili po całości – Antychryst przybył na Ziemię i lada chwila sprowadzi zagładę. Orlando rusza na poszukiwania zaginionych członków Ligi, aby razem z nimi udać się na „peron numer dziewięć i trzy czwarte”. Tam bowiem wiedzie trop Antychrysta, który prawdopodobnie ma znamię w kształcie błyskawicy, duże okulary i spędził ostatnie lata na jakimś podejrzanym magicznym uniwersytecie.


„Stulecie” proponuję czytać dwa razy. Pierwszy raz „dla akcji”, czyli po prostu, aby wziąć udział w przygodzie i zobaczyć „jak to się wszystko skończy”. Drugie czytanie będzie już o wiele większym wyzwaniem. Pierwsze dwa tomy „Ligi niezwykłych dżentelmenów” zaprezentowały kilka postaci wiktoriańskiej literatury i strawestowały w kilkunastu miejscach co nieco – ale z umiarem. „Czarne akta” nawiązywały do kultury popularnej już bardzo mocno – ale wszystko zawarły w samych „aktach”, czyli najróżniejszych materiałach czytanych przez głównych bohaterów. „Stulecie” robi podobnie, tylko „bardziej” – powtarza to, co było w poprzednim tomie, dorzuca gigantyczną (naprawdę oszałamiającą) ilość nawiązań i wszystko umieszcza (uwaga!) w samej fabule trzech spójnych, ściśle z sobą połączonych opowieści. Na każdej stronie coś znajdziemy, na co drugim obrazku mamy „easter egga” i inteligentne niespodzianki „wplecione” w tło – w sieci natknąłem się na kilka stron, które szczegółowo analizują „Stulecie” kadr po kadrze i dokładnie dokumentują każdy przypadek przerobienia przez Moore’a na własną modłę jakiegoś elementu popkultury.

Czego mu tu nie znajdziemy – pulpowe opowieści (H. Ridera Haggarda, W. H. Hodgsona, Wirginii Woolf); legendy arturiańskie, pisma i opowiastki Aleistera Crowleya, opowiedzianą po raz kolejny (po „Prosto z piekła”) historię Kuby Rozpruwacza; „Operę za trzy grosze”; powieści kumpli Moore’a z lat sześćdziesiątych; brytyjskie filmy i seriale kryminalne; „Dziecko Rosemary”, „Rewolwer i melonik”, „Mary Poppins” i oczywiście „Harry’ego Pottera”; pisma Antona Szandora LaVeya; muzykę Stonesów i dziesiątki (dosłownie) przeróbek i nowych wersji najróżniejszych „elementów świata” lat 1910, 1969 i 2009.


Czytanie takiego komiksu i próba wychwycenia jak największej ilości nawiązań do kultury popularnej jest tak właściwie ciężką, fizyczną pracą. Trzyaktowa opowieść Moore’a nie jest tak płynna narracyjnie jak dwa pierwsze tomy, mamy tu trochę dziwnych rozwiązań fabularnych i urwanych wątków – wszystko przez to, że to liczba założonych odniesień podyktowała taką a nie inną strukturę „Stulecia”. Ale, mimo wszystko, sprawdza się to całkiem dobrze, choć mamy wrażenie, że (znowu!) członkowie Ligi są w „Stuleciu” tylko statystami, a nie aktywnymi uczestnikami wydarzeń. Oni zupełnie nie radzą sobie ze swoim zadaniem – to, że kult Haddo nie wywołał jeszcze apokalipsy zawdzięczają bardziej nieoczekiwanym splotom okoliczności, niż własnemu działaniu. Tak po prawdzie, gdyby Liga nie istniała, wydarzenia na świecie nie potoczyłyby się w jakimś diametralnie odmiennym kierunku. Mina, Allan i cała ich kompania są pionkami, którymi steruje Historia i nie mają oni żadnego praktycznego wpływu na swoją „władczynię”.  Nie jest to minusem – są to świadomie podjęte założenia „Stulecia”. Akceptujemy lub nie. I tyle.

Rysuje oczywiście niezastąpiony Kevin O’Neill, który świetnie radzi sobie z każdym karkołomnym wyzwaniem, jakie przygotował dla niego Alan Moore. Lekko karykaturalny styl O’Neilla znamy – „Ligi niezwykłych dżentelmenów” nie powinien rysować nikt inny. To musi być właśnie pastisz, umowna i jawnie parodystyczna kreska. A w następnym odcinku zostawimy „Ligę…” i zobaczymy co działo się u Kapitana Nemo i jego córki.




Tytuł: Liga Niezwykłych Dżentelmenów. XX Stulecie
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Kevin O’Neill
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: The League of Extraordinary Gentelmen. Century
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Top Shelf Productions
Data wydania w Polsce: grudzień 2019
Data wydania oryginału: maj 2009, lipiec 2011, czerwiec 2012
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170x260
Wydanie: I
ISBN: 9788328197121

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz