środa, 27 października 2021

Liga niezwykłych dżentelmenów. Tom 1

 

Wiktoriańska Liga Sprawiedliwości


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Liga niezwykłych dżentelmenów” jest tym komiksem Alana Moore’a, który raczej polaryzuje czytelnicze opinie. Pomysł „crossovera”, zbierającego bohaterów dziewiętnastowiecznej literatury brytyjskiej (z małym wyjątkiem) w jednym komiksowym uniwersum, dla jednych odbiorców jest świetnym (kolejnym w karierze autora) rozbiorem superbohaterskiego (!) gatunku, dla innych kolorową wydmuszką i nieudaną powtórką ze „Strażników”. Ja skłaniam się ku pierwszej opinii, choć nie jestem (jeszcze) do końca przekonany.

W 1999 roku Alan Moore pracował dla Wildstorm – wydawnictwa, którego założycielem był sam Jim Lee. Obaj panowie na początku lat dziewięćdziesiątych dali nogę z wielkich molochów ograniczających ich swobodę twórczą – Jim uciekł z Marvela, Alan z DC Comics. Lee zaproponował Moore’owi współpracę – w ramach Wildstorm powstanie odrębna linia wydawnicza (czyli tak zwany „imprint”) o (nieskromnej) nazwie „America’s Best Comics”. Olbrzymie doświadczenie w komiksie superbohaterskim, jakie w latach dziewięćdziesiątych zdobył Moore, miało już niedługo zaprocentować takimi „mini-dekonstrukcjami” peleryniarskiego gatunku jak „Top 10”, „Tom Strong” czy właśnie „The League of Extraordinary Gentlemen” – wszystkie trzy tytuły pisane były praktycznie w tym samym czasie.


Tak, „Liga niezwykłych dżentelmenów” to komiks superbohaterski – co do tego nie powinniśmy mieć wątpliwości. Mina (Harker) Murray, Dr Jekyll i Mr Hyde, Allan Quatermain, Kapitan Nemo, i Hawley Griffin to po prostu dziewiętnastowieczna grupa superherosów, wiktoriańska wersja Ligi Sprawiedliwości. Niejaki Campion Bond (dziadek Jamesa), na polecenie swego przełożonego, tajemniczego „Pana M.”, zatrudnia Minę Harker. Jej zadaniem jest zebranie ekipy awanturników, wyrzutków i dość „ekstraordynaryjnych” indywiduów. Ktoś wsiadł w posiadanie „kaworytu”, dziwnego tworzywa o antygrawitacyjnych właściwościach – w niepowołanych rękach może być ono skrajnie niebezpieczną bronią. Trzeba je odnaleźć! Trop wiedzie ku East Endowi i chińskiej dzielnicy – czy możliwe jest, że za wszystkim stoi przerażający „Doktor”, król przestępczego półświatka tej części Londynu? Stolicy Zjednoczonego Królestwa grozi zagłada i to jeszcze zanim nadejdzie nowe stulecie. A może zagrożenie czai się tak naprawdę gdzie indziej?


Alan Moore zastanawiał się kiedyś, czy aby na pewno lata trzydzieste były początkiem superbohaterstwa. A co, gdyby wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat wcześniej? Może przygodowe powieści Stevensona, Wellsa, Doyle’a, Stokera, Haggarda, Poego i Verne’a to nic innego jak pierwociny superbohaterskiego gatunku? Moore pokazuje, że pewne archetypy, narracyjne wzorce i schematy w budowie postaci są wspólne dla całej przygodowo-rozrywkowej popkultury – superherosi w pelerynach są jej współczesnymi reprezentantami. Mamy tu w pewnym sensie do czynienia z odwróceniem pewnego trendu zapoczątkowanego, notabene przez Moore’a, w 1986 roku. To jego „Strażnicy” w opinii znawców zapoczątkowały Mroczną (czytaj: „Dojrzałą”) Erę Komiksu. Komiksowi herosi stali się niejednoznacznymi, straumatyzowanymi i często niesympatycznymi postaciami.


Tak też jest z bohaterami „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”. Mina to persona non grata w arystokratycznych kręgach i towarzyski parias; Griffin to psychopata i megaloman; Quatermain to ćpun; Jekyll to bezlitosny morderca. Jakże dalecy są wszyscy od superbohaterskiego wzorca! Ale z drugiej strony przecież, omawiany dziś komiks jest totalnie rozrywkową, wesołą, żartobliwą i prostą w formie pulpą – pod tym względem bardzo odmienną od „Strażników”. Pościgi, podniebne bitwy o płonący u dołu Londyn, pojedynki nad Tamizą, spiski i demaskacje – jest to zupełnie inny świat niż ten przedstawiony przez Moore’a w „Prosto z piekła”. „Liga niezwykłych dżentelmenów” nie jest obliczona na „epatowanie mrokiem”, lecz wręcz przeciwnie – na przegonienie ciemnych chmur i dostarczenie najzwyklejszej rozrywki oraz kilku chwil dobrej zabawy.

W roku 1898 opublikowano „Wojnę światów” Herberta George’a Wellsa. W tym też roku dzieje się akcja pierwszego tomu. I, jak można się domyślić, ma to wielkie znaczenie. Jakie? Dowiemy się z tomu drugiego.


Tytuł: Liga niezwykłych dżentelmenów. Tom 1
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Kevin O’Neill
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: The League of Extraordinary Gentlemen vol.1
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: America's Best Comics / Wildstorm / DC Comics
Data wydania w Polsce: maj 2013
Data wydania oryginału: marzec 1999 – wrzesień 2000
Liczba stron: 180
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210x280
Wydanie: I
ISBN: 9788323761518

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz