poniedziałek, 20 stycznia 2020

Paszcza wieloryba

Droga bez powrotu

Artykuł został opublikowany pierwotnie na portalu Esensja w cyklu „Na rubieżach rzeczywistości”.

Omawiana dzisiaj powieść Philipa K. Dicka jest naszym kronikarskim obowiązkiem. Jest to jeden z jego najsłabszych utworów, którego pominięcie w trakcie „studiów nad Dickiem” nie będzie żadną stratą. „Paszcza wieloryba” – powieść o najbardziej skomplikowanej historii publikacji wśród wszystkich dzieł jej autora i najmniejszym znaczeniu w jego karierze jak do tej pory.

W grudniu 1964 roku, w miesięczniku „Fantastic”, ukazuje się nowelka Philipa K. Dicka, zatytułowana „The Unteleported Man”. Don Wollheim, ze słynnego i nie raz już przeze mnie przywoływanego „Ace Books”, zamawia u Dicka rozszerzenie nowelki do krótkiej powieści. Gdy w maju 1965 roku autor dostarcza niemal drugie tyle materiału, Wollheim odrzuca dodatkowy tekst – w jego opinii jest przekombinowany, słaby, nie związany logicznie z fabułą nowelki i doklejony na siłę. Dick jest dotknięty do żywego – narkotykowe „tripy” głównego bohatera, które zdominowały dopisaną część są według niego absolutnie kluczowe. „Ace Books” jest jednak nieugięte i w 1966 roku publikuje pierwotną wersję „The Unteleported Man”, jako połówkę swojego tradycyjnego dubletu. Dopiero w 1983 roku, krótko po śmierci Dicka, powieść wychodzi jeszcze raz, tym razem nakładem „Berkley Books” – w końcu w rozszerzonej wersji. Powieść zostaje wydana w Polsce tylko raz – w 1999 roku „Zysk i S-ka” wydaje ją na bazie oryginalnego, krótkiego tekstu z „Ace Books”. Oto „Paszcza wieloryba”.



Przejdźmy do fabuły. Mamy listopad 2014 roku. Świat jest przeludniony, liczba mieszkańców sięgnęła siedmiu miliardów (tak, możemy się tego bardzo mocno czepiać). Największym mocarstwem globu są Nowe Zjednoczone Niemcy, które podbiły połowę Azji i tak naprawdę trzymają władzę w ONZ. Piętnaście lat wcześniej niemiecka korporacja „Szlaki Hoffmana” wynalazła teleport, doprowadzając do bankructwa wszystkie firmy przewozowe na świecie. Jedną z nich było „Applebaum Enterprise”, którego spadkobiercą jest Rachmael ben Applebaum, główny bohater powieści.

Tytułową „Paszczą wieloryba” jest kolonia założona w odległym o dwadzieścia cztery lata świetlne układzie Fomalhauta. Transport kolonistów z zatłoczonej Ziemi do Paszczy trwa przy użyciu niemieckiego „telpora” tylko kilkanaście minut – w poszukiwaniu lepszego życia udało się tam już ponad czterdzieści milionów Ziemian. Wedle relacji ogólnoświatowych mediów, Paszcza Wieloryba jest krainą mlekiem i miodem płynącą. Problem w tym, że nie ma nikogo, kto mógłby osobiście potwierdzić te rewelacje – droga do Paszczy jest drogą bez powrotu, transport jest tylko jednokierunkowy.


Rachmael, wspierany potajemnie przez organizację KANT (Konsorcjum Aktywnego Nasłuchu Transkontynentalnego), postanawia udać się do Paszczy tradycyjną metodą – statkiem hiperprzestrzennym. Utopijna wizja niemieckiego raju jest podejrzanie idealna – taka podróż jest jedyną metodą jej weryfikacji i nadzieją dla rozczarowanych kolonistów, jeśli takowi istnieją. Jak można się łatwo domyślić, plany Rachmaela spotykają się z silnym i aktywnym sprzeciwem ze strony „Szlaków Hoffmana”. Prawda o Paszczy Wieloryba jest bowiem przerażająca, niemiecka megakorporacja z monopolem na teleport nie bez powodu blokuje możliwość powrotu. Nazistowska Sparta – to jest prawdziwe oblicze odległej kolonii.

Polskie wydanie „Paszczy wieloryba”, ograniczone do swej pierwotnej wersji z Ace Books, jest jedną z najprostszych narracyjnie i fabularnie książek Philipa K. Dicka. Bohaterów można policzyć na palcach, mamy jeden główny, konsekwentnie prowadzony wątek fabularny, który ściśle trzyma się wytyczonego toru, aż do samego końca. Czytamy sensacyjną powieść, pełną dynamicznych zwrotów akcji, a nawet przygodowo kreślonych elementów literatury szpiegowskiej. Philip K. Dick znowu nawrzucał tu sporo charakterystycznych elementów swojej twórczości. Mamy kłamliwą propagandę, mającą na celu ukrywanie straszliwej prawdy – Omar Jones z Paszczy, niczym Talbot Jones z „Prawdy półostatecznej”, jest symbolem kłamstwa o zasięgu cywilizacyjnym. Są androidy podszywające się pod ludzi władzy (jak chociażby w „Simulakrze”). No i jest przeludnienie, na które istnieje jedno remedium – wysyłka ludzkich mas przez tajemnicze wrota prosto do Nowego Świata (w „Innej Ziemi” mamy dokładnie to samo).

W „Paszczy wieloryba” temat kolonizacji i poszerzania lebensraumu (nie wahajmy się użyć tego zwrotu) jest pokazany w zdecydowanie negatywny sposób. „Historia człowieka przypomina jedną wielką migrację. Ta dzisiejsza sięgnęła Paszczy Wieloryba. Tak daleko jeszcze się nie zapuszczaliśmy; dwadzieścia cztery lata świetlne! (***) Najpierw była Nowa Anglia, później Australia, Alaska, nieudane próby na Księżycu, Marsie i Wenus, i oto teraz sukces”. Za owym sukcesem stoi tragedia milionów ludzi, którzy umierają na odległej planecie zamienionej w jeden, wielki obóz pracy przymusowej. Philip K. Dick odtwarza horror drugiej wojny światowej w galaktycznej skali.


Nieobecna w polskim wydaniu i tak właściwie nigdy poprawnie nie opublikowana w żadnym wydaniu amerykańskim, część pisana była – co podkreślał autor – pod wpływem LSD. Rachmael, podczas podróży do Fomalhauta, zostaje wystawiony na działanie narkotyku, którego wpływ na recepcję rzeczywistości jest dalece bardziej zwariowany, niż w jakiejkolwiek wcześniejszej powieści Dicka. Zawiłości „Trzech stygmatów Palmera Eldritcha” okazują się dziecinnie proste. Rachmael, niczym David Bowman z „Odysei kosmicznej 2001”, doznaje niesamowitego poszerzenia świadomości – widzi alternatywne ziemie, inne linie czasowe, fałszywe rzeczywistości przenikające się wzajemnie i wchodzące z sobą w konflikt. Philip K. Dick stracił tu całkowicie kontrolę nad fabułą, w której jest pełno nielogiczności, dziur i niezrozumiałych zabiegów – lektura „Lies, Inc.” jest procesem żmudnym, frustrującym i wymagającym wielkiej cierpliwości. Nie bez znaczenia jest tutaj również burzliwa historia publikacji rozszerzonej wersji powieści.

Wersji tej nadal nie można przeczytać po polsku. Czy to dobrze, czy źle pozostawiam do samodzielnej oceny. Osobiście nie widzę potrzeby jej wydawania, zwłaszcza w obliczu faktu, że sama „wersja podstawowa” jest powieścią, którą możemy bez żalu sobie odpuścić. Tymczasem pozostajemy cały czas w tematyce militarnej – za miesiąc dowiemy się czym jest „Cudowna broń”.


Tytuł: Paszcza wieloryba
Tytuł oryginalny: Unteleported Man
Autor: Philip K. Dick
Tłumaczenie: Mirosław Kościuk
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: listopad 1999
Rok wydania oryginału: 1966
Liczba stron: 104
ISBN: 83-7150-779-8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz