Ciężko jest się starzeć
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Wydawnictwo Kurc ma skromniejszy dorobek wydawniczy niż najwięksi gracze na polskim rynku. Często jednak znajduje takie komiksy, które od pierwszych stron dają się poznać jako małe arcydzieła. „Antananarywa” jest taką właśnie opowieścią – nie genialną i uniwersalnie wpasowująca się w gusta wszystkich odbiorców, ale zdecydowanie wartą uwagi. Tego komiksu lepiej nie przegapić.
Mamy małe francuskie miasteczko. Po dwóch stronach ulicy żyją dwaj panowie. Joseph, kawaler z burzliwą przeszłością, były legionista, poszukiwacz skarbów, awanturnik – teraz samotny starzec z szafą pełną komiksów z przygodami niejakiego „PinPina”. Amédée, emerytowany notariusz, który w życiu nie wyściubił nosa z miasteczka – teraz cierpi na chroniczne bóle pleców i tęsknotę za już właściwie minionym, niespełnionym życiem. Uwielbia słuchać opowieści Josepha przy kominku i szklaneczce koniaku – bo tylko to mu w sumie pozostało. Nie licząc oczywiście żony, próbującej przemówić do rozumu swemu bujającemu wiecznie w obłokach mężowi. Gdy Joseph umiera pewnego dnia na zawał serca, Amédée postanawia dotrzeć jakoś do jego spadkobierców. Wsiada więc do swego nieużywanego od lat gruchota na czterech kołach, pakuje leki przeciwbólowe i odprowadzany smutnym wzrokiem swojej żony rusza w podróż życia – choćby miała ona zasięg maksymalnie dwustu kilometrów.