Groteska wśród neonów
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Dystopie nie muszą być zawsze poważne. Nie muszą skrywać drugiego dna ani komentować współczesności. „Dystopolis” holenderskiego twórcy Miela Vandepitte’a dokładnie takie jest, mimo iż tytuł jasno sugeruje, z jakim światem przedstawionym będziemy mieli do czynienia.
Dystopolis jest gigantycznym, cyberpunkowym, futurystycznym miastem przyszłości, jakich w popkulturze było wiele. Miel Vandepitte oddaje hołd głównie Moebiusowi – „ojcu” graficznej estetyki molochów znanych chociażby z „Blade Runnera” czy „Piątego elementu”. Miasto przeludnione, przepełnione latającymi pojazdami, wielopoziomowymi estakadami i gigantycznymi budowlami. Jest niebywale eklektyczne – obok fantastycznych wieżowców przyszłości stoją stare gotyckie katedry i wieże albo nawet starożytne posągi wielkości budynków. Dystopolis jest jednym wielkim galimatiasem i koszmarem urbanisty – zaprojektowane w ten sposób celowo, aby Vandepitte miał pole do graficznych popisów.






