niedziela, 14 września 2025

Shade. Człowiek Przemiany. Tom 3

Vertigo par excellence


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Trzeci, środkowy tom zbiorczy serii „Shade. Człowiek przemiany” chyba najlepiej uzasadnia jej tytuł – przynajmniej w porównaniu do dwóch poprzednich. Kosmita czy człowiek, mężczyzna czy kobieta, szaleniec czy mędrzec, zły czy dobry, kochanek czy przyjaciel, geniusz czy idiota? Kim u diabła jest Shade?

Dwa poprzednie tomy zawierały w sumie dwadzieścia sześć odcinków „Shade. The Changing Man” Petera Milligana i Chrisa Bachalo – serii rozpoczętej w roku 1990, kilka miesięcy po starcie „Sandmana” Neila Gaimana. Mamy zatem okres tuż przed startem imprintu DC Vertigo, epokę tak zwanej „brytyjskiej inwazji” na rynek komiksowy USA – Alan Moore, Neil Gaiman, James Delano, Grant Morrison i (między innymi) Peter Milligan pojawili się w DC Comics i naprawdę ostro namieszali. Pierwsze osiemnaście odcinków „Shade’a” złożyło się na historię nazwaną po czasie „Amerykańskim krzykiem” – opowieścią o szaleństwie i demonach ukrytych tuż pod powierzchnią „amerykańskiego snu”. Peter Milligan, Anglik z krwi i kości, opowiadał o tym, co zobaczył po przybyciu do Stanów Zjednoczonych – i robił to w naprawdę psychodeliczny, bezkompromisowy sposób.


Po odcinku osiemnastym seria zaczęła jednak dryfować w bliżej nieokreślonym kierunku. Ostatnie odcinki drugiego tomu stawiają Shade’a w bardzo trudnym położeniu. Shade jest kosmitą z planety Meta, położonej w innym wymiarze – istnieje w cielesnej postaci na Ziemi tylko dlatego, że dzięki „mocy szaleństwa” może zawiadywać ciałem seryjnego mordercy, Toma Grenzera (nie pytajcie, lepiej przeczytajcie tom pierwszy). Okazuje się, że owo ciało jest martwe, a Shade zwyczajnie o tym nie wie. Również jego dwie wierne towarzyszki – Lenny, biseksualna buntowniczka z dobrej rodziny, i Kathy, kochanka Shade'a, straumatyzowana przez oryginalnego Grenzera eksalkoholiczka – uświadamiają sobie ten fakt dopiero pod koniec drugiego tomu. Shade musi znaleźć nowe ciało, inaczej umrze. I tak właśnie zaczyna się omawiany dziś tom trzeci. Pełen przemian, metamorfoz i dość niejasnej symboliki.


Trzeci tom „Shade’a. Człowieka przemiany” składa się z piętnastu zeszytów (od 27 do 41 – wydanych między wrześniem 1992 a listopadem 1993 roku). W pierwszych trzech doszło do zmiany tytułu – na „Shade. The Changing Woman”. Tak, Lenny i Kathy znalazły ciało dla Shade’a – szkopuł w tym, że kobiece. Milligan właśnie tutaj pokazał, co tak naprawdę tkwi u podstaw wymyślonej przez niego postaci – nieustanna zmienność, plastyczność, nawet ta związana z płcią i seksualnością. Shade nie pozostał jednak w kobiecym ciele zbyt długo – odcinki, w których pojawiają się Ernest Hemingway i James Joyce przywracają co prawda na chwilę postać Shade’a znaną z dwóch pierwszych tomów, ale jednocześnie zamykają pewien rozdział w jego historii. Rozdział, który możemy nazwać „epoką Shade’a przed jego wejściem do DC Vertigo”.


Peter Milligan chyba wiedział, co się święci. Opowieść o dwóch znanych pisarzach, pozostających względem siebie w relacji zarówno koleżeńskiej, jak i mentor – uczeń, która w bardzo metaliteracki i postmodernistyczny sposób podeszła do całej dotychczasowej narracji „Shade’a”, zapowiedziała nową erę – nie tylko w dziejach tej serii, ale i całego DC Comics. W styczniu 1993 roku wystartował chyba najsłynniejszy imprint w całej historii wydawnictwa – DC Vertigo – w skład którego weszły między innymi takie tytuły, jak „Swamp Thing”, „Sandman”, „Hellblazer”, „Animal Man” czy wreszcie „Doom Patrol”. „Shade” dołączył do Vertigo w marcu 1993 wraz z 33 odcinkiem otwierającym jedną z najmocniejszych historii omawianego dziś tomu – „Bóle porodowe”. A co – jak wchodzić do Vertigo, to z przytupem.


Tak naprawdę pierwsze odcinki „Shade’a” wydane w ramach tej inicjatywy wydawniczej to „Vertigo par excellence”. To Vertigo w swym najmocniejszym wydaniu, najdoskonalszej wersji i wzorcowej realizacji założeń – choć w przypadku naszego akurat komiksu ocierającej się momentami o niezamierzoną autoparodię. Shade jest znowu odmieniony, spętany przez szantażujące go „anioły” (diabli wiedzą, czy te same, które możemy znaleźć w takich należących przecież do tego samego uniwersum tytułach, jak „Lucyfer”, „Hellblazer” czy „Kaznodzieja”) i zamknięty ze swoimi dwiema towarzyszkami w dziwacznym, w niezrozumiały sposób uniemożliwiającym ucieczkę budynku, nazwanym potem przez komiksowych krytyków „Hotelem Shade”. Wydarzenia, jakie mają miejsce za murami tego przybytku, są zdecydowanie najmocniejszymi fabularnie, najtrudniejszymi interpretacyjnie i najbardziej metaliterackimi odcinkami jak do tej pory (no, może te z Hemingwayem i Joyce’em im pod tym względem dorównują).


Najlepsze odcinki nadal rysuje Chris Bachalo i wchodzi na zupełnie nowy poziom. Naprawdę sugestywne i grające na emocjach „Bóle porodowe” pozwoliły mu na rozwinięcie skrzydeł, podobnie jak następujące po nich „Dziecko namiętności”. Grafik postanowił chyba dorównać Milliganowi w definiowaniu DC Vertigo – tak, aby już od samego początku było wiadomo, czego po tej inicjatywie można się spodziewać. Zamykający omawiany dziś album Philip Bond i Glyn Dillon również stają na wysokości zadania – ich interpretacje szalonych pomysłów Petera Milligana, w których nie można jeszcze się dopatrzeć jakiegoś jednoznacznego celu lub wspólnego wątku, poza oczywiście ciągłą reinterpretacją zmienności postaci głównego bohatera, są zdecydowanie udane.


DC Vertigo w początkowym okresie pozwalało twórcom na bardzo dużo, z czego korzystali oni skwapliwie. Milligan poczynał sobie bez najmniejszego skrępowania, prowadząc fabuły „Hotelu Shade” odważnie, choć czasami bezlitośnie wobec odbiorcy. Ba, wprowadził nawet do komiksu samego siebie, podobnie jak wcześniej Grant Morrison w „Animal Manie”. Postmodernistyczne eksperymenty, na jakie pozwolił sobie u progu DC Vertigo, nie są jednak jakoś mocno wydumane czy przesadzone – warto posłuchać tu mądrych słów komiksowego alter ego Milligana, który mówi: „Założę, że czytelnicy mojego komiksu to inteligentni ludzie, którzy rozumieją, że nie trzeba znać wszystkich szczegółów, by móc czerpać przyjemność z lektury”.

W kolejnym, czwartym tomie zbiorczym pojawi się sam John Constantine – będziemy mieli zatem do czynienia z czymś w rodzaju wewnętrznego crossovera DC Vertigo. A będzie to Constantine ery Gartha Ennisa, uchodzącej za jedną z najlepszych w dziejach „Hellblazera”. Fakt ten podkreśla jeszcze jedną rzecz – o ile pierwszy okres „Shade’a” sprawiał trochę wrażenie miksu „Sandmana” i „Doom Patrol”, tak w początkach ery DC Vertigo cechy komiksu Neila Gaimana wypierane są przez cechy właśnie „Hellblazera”. Czy to będzie nadal definicyjne Vertigo? Zobaczymy.


Tytuł: Shade. Człowiek przemiany. Tom 3
Scenariusz: Peter Milligan
Rysunki: Chris Bachalo, Colleen Doran, Philip Bond, Glyn Dillon, Duncan Eagleson
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Tytuł oryginału: Shade. The Changing Man Vol.2, #27-41
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics, DC Vertigo
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 400
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328165557

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz