czwartek, 30 maja 2024

Mity Cthulhu według Lovecrafta

Obrazy grozy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Dwa dni temu pisałem o pierwszy tomie „Biblioteki grozy” wydawnictwa C&T. Lovecraft – wiadomo. Klasyczna literatura grozy jest pojęciem o wiele obszerniejszym, niż mogłoby się wydawać, lecz jeśli mamy zaczynać jej poznawanie to koniecznie od żelaznych klasyków. Wśród osób niesiedzących głęboko w temacie najbardziej rozpoznawane są dwa nazwiska – Edgar Allan Poe i Howard Philips Lovecraft. Dziś poznamy kolejną popkulturową interpretację dzieł tego drugiego – graficzną.

Zbiór „Mity Cthulhu według Lovecrafta” ukazał się w 2018 roku. Same komiksy wchodzące w jego skład są jednak dużo starsze – wychodziły w odcinkach już na początku lat osiemdziesiątych w czasopiśmie, które ostatecznie zbankrutowało. Trafiły do szuflady i po ponad trzech dekadach ponownie ujrzały światło dzienne. Jose Villarubia pisze w przedmowie, że oto przed nami „trzy najlepsze historie Howarda Philipsa Lovecrafta, mistrza kosmicznej grozy”. Trudno się z tym zgodzić, choć to trzecie faktycznie mogłoby powalczyć o podium. Są to raczej opowiadania istotne ze względu na ustanawiane przezeń kamienie milowe w twórczości Lovecrafta. Z przedmowy dowiadujemy się też co nieco o samym autorze, bardzo doświadczonym hiszpańskim grafiku Estebanie Maroto, specjalizującym się w komiksie mającym na celu wyrzucenie czytelnika ze strefy komfortu i wzbudzenie niepokoju. W przypadku Lovecrafta podjął się zadania trudnego nad wyraz, ale podołał.


Osobom nieznającym w ogóle twórczości Samotnika z Providence polecam najpierw przeczytać owe trzy teksty. Pierwszym jest „Bezimienne miasto” z 1921 roku, uznawane za pierwsze opowiadanie z szeroko pojętych „Mitów Cthulhu” – wszak to w nim czytamy po raz pierwszy o szalonym Abdulu Alhazredzie i jego objawieniach. Narrator przemierza Pustynię Arabską i trafia do zapomnianych przez cywilizację ruin prastarego miasta. Jest to miejsce pamiętające czasy sprzed ery człowieka, kiedy „świat był jeszcze młody” – przerażenie narratora nie wynika z doświadczanych tam zjawisk ani z lęku o swą przyszłość, lecz z uświadomienia sobie jak pradawne, onieśmielająco stare są odnalezione przez niego podziemia. Drugim tekstem jest opublikowany w 1923 roku „Festyn” (lub „Święto” w zależności od tłumaczenia) – w komiksie „Ceremoniał”. Narrator przybywa do mrocznego, opustoszałego miasta w Massachusetts, gdzie podczas świąt Bożego Narodzenia bierze udział w zatrważających wydarzeniach. Tu z kolei mamy pierwsze koncepcje starożytnych, przedludzkich rozumnych ras ukrywających się wśród nas od milleniów oraz – co ważne – pojawia się słynny „Necronomicon” wspomnianego już Alhazreda. No i wreszcie trzecie opowiadanie, najbardziej znane i przełomowe – słynny „Zew Cthulhu” z 1929 roku. Czyli szkatułkowa historia o niewytłumaczalnych zjawiskach, tajemniczej wyspie i kulcie Wielkich Przedwiecznych.


Jose Villarubia we wspomnianej przedmowie słusznie cytuje innego rysownika, który twierdził, że Lovecrafta nie sposób przełożyć na grafikę z powodu skrajnego literackiego subiektywizmu. Niby wiemy, że bluźniercze macki, cyklopowe cielska i niewypowiedziane geometrie, ale każdy z nas i tak wyobraża to sobie po swojemu. Jednak Esteban Maroto zaskakująco dobrze radzi sobie z tym zadaniem i rysuje te wszystkie niewyobrażalne kształty i nieludzką grozę. Choć moim zdaniem idzie to zbyt mocno w kierunku chociażby filmu „Coś” Carpentera (gore w świetle reflektora prosto w twarz), a powinno chyba pozostawiać niektóre rzeczy w mroku i niedopowiedzeniach – czasem graficzna szarża jest przesadzona. Dobrze, że całość jest czarno-biała – zabieg ten podkreśla kunszt i umiejętności Maroto, a tych mu zdecydowanie nie brakuje.



No właśnie, mała uwaga co do sfery graficznej. Esteban Maroto nie narysował tak naprawdę komiksu – to, co trzymamy w rękach, jest po prostu zbiorem rysunków do opowiadań. Nie ma tu dialogów, są tylko krótkie wyimki z treści oraz ich graficzna prezentacja. Nic więcej. Stąd moja sugestia co do koniecznej wcześniejszej lektury opowiadań Lovecrafta – zresztą komiks wyraźnie jest skierowany do fanów Samotnika z Providence. Esteban Maroto wybrał trzy opowiadania założycielskie „mitologii Cthulhu”, choć pojęcie to jest tyle trafne co kontrowersyjne, ukute przez fanów i naśladowców Lovecrafta. I na koniec mała uwaga – polski tytuł „Mity Cthulhu według Lovecrafta” znajduję nietrafionym. Więcej – laika może dodatkowo wprowadzić w błąd. Sugeruje bowiem, że to nie Lovecraft jest autorem owych „mitów” (choć za jego życia nikt jego literatury tak nie nazywał), lecz napisał jakąś swoją interpretację tekstu zewnętrznego. No nie, tak nie było przecież. O wiele lepszym i uzasadnionym tytułem byłyby „Mity Cthulhu według Maroto” albo „Mity Cthulhu Lovecrafta”.




Tytuł: Mity Cthulhu według Lovecrafta
Scenariusz: Esteban Maroto
Rysunki: Esteban Maroto
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Tytuł oryginału: Los Mitos de Cthulhu de Lovecraft
Wydawnictwo: Elemental
Wydawca oryginału: IDW Publishing
Data wydania: kwiecień 2024
Liczba stron: 80
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 215 x 290
Wydanie: I
ISBN: 9788396912572

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz