On nadchodzi!
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
„Venom” z inicjatywy „Marvel Fresh” rozhulał się na dobre. Było już „Absolute Carnage” w tomie trzecim, a za kilka dni będzie „Król w czerni” w tomie piątym. We wrześniu Egmont wydał wszystkie odcinki z okresu pomiędzy tymi dwoma wielkimi wydarzeniami. I nie są to tylko zapychacze – czwarty tom „Venoma” trzyma tak samo dobry poziom, jak cała seria.
„Rzeź absolutna” (nie mylić z „Rzezią maksymalną” z 1993 roku, wydaną, notabene, również we wrześniu!) opowiadała o powrocie przerażającego Carnage’a, który postanowił odnaleźć wszystkich dawnych nosicieli czarnego symbionta i… pozabijać ich w procesie ekstrakcji tego kosmicznego pasożyta. Eddie Brock, czyli Venom dobrze nam znany już od ponad trzech dekad, stawił mu czoła, ale musiał podjąć niewyobrażalnie trudną decyzję. Ocali życie swego jedynego syna, ale przez to uwolni Knulla, boga symbiontów, z jego więzienia na planecie Klyntar, albo pozwoli dziecku umrzeć. Przedkładanie potrzeb większości nad potrzeby jednostki i dylemat wagonika mają sens tylko w teoretycznych rozważaniach. Gdy przychodzi do realizacji tych szumnych tez w praktyce, nic nie jest oczywiste – każdy rodzic zrobiłby to samo, co Eddie. Knull nadchodzi!
Zanim jednak nadejdzie w tomie piątym – ostatnim, zamykającym czwartą serię „Venoma” i robiącym przedpole dla kolejnej – mamy do przeczytania dziesięć odcinków regularnej serii i trzy specjalne, opatrzone wspólnym tytułem „Web of Venom”. Dwa z nich otwierają omawiany dziś album i podobnie jak wszystkie dotychczasowe opowiadają o wydarzeniach, w których Eddie Brock akurat nie bierze udziału. W „Zjawie” czytamy o przygodach… Zjawy, postaci znanej chociażby z eventu „Anihilacja” – tak mrocznej i tak bardzo „edgy”, że aż absurdalnej. Donny Cates, autor scenariusza „Venoma” i specjalista od komiksowego horroru, bardzo fajnie powiązał historię Zjawy z obecnymi wydarzeniami – możemy tu wręcz mówić o retconie (zmianie lub uzupełnieniu dotychczasowej wiedzy o istniejącym już bohaterze komiksowym) tejże postaci. W „Dobrym synu” znajdziemy z kolei opowieść nawiązującą nieco (nie tylko tytułem) do pewnego całkiem niezłego filmu z Macaulayem Culkinem z 1993 roku. Dylan, ocalony syn Eddiego, nie jest wcale tak niewinny, jak mogłoby się wydawać. Podczas chwilowej nieobecności ojca zaczyna dość mocno rozrabiać – choć to mało powiedziane. Obydwa odcinki poboczne, fajnie narysowane przez dwójkę mniej znanych komiksowych rzemieślników, zapowiadają już całkiem wyraźnie nadejście Knulla.
No a potem mamy dwie pięcioczęściowe opowieści z regularnej serii – „Venom Island” i „Venom Beyond”. Pierwsza z nich to fajna niespodzianka dla fanów klasyki „Spider-Mana” – ilustruje Mark Bagley! Możemy porównać sobie, jak rysował Venoma i symbionty trzydzieści lat temu (wspomniana już na początku „The Amazing Spider-Man. Epic Collection. Rzeź maksymalna”), a jak teraz – zdradzę od razu, że robi to tak samo dobrze. Eddie odkrywa, że fragment symbionta pokonanego Carnage’a przeniknął do jego organizmu i zaczyna przejmować nad nim kontrolę. Venom musi udać się na Isla de Huesos (Wyspę Kości, którą dobrze pamiętamy z czasów TM-Semic i wydanego roku temu „Powrotu Złowieszczej Szóstki”), aby z dala od cywilizacji rozprawić się z pasożytem. Czas jest najgorszy z możliwych – sami Avengers odezwali się do Brocka z propozycją współpracy. A mogło być tak fajnie.
Iban Coello i Ryan Stegman, których pamiętamy z pierwszego tomu, plus nowi graficy odpowiadają za ilustracje do „Venom Beyond”. I wychodzi im to tak samo dobrze, jak Bagleyowi – choć już nie tak spójnie, wiadomo. Venom i jego syn mają zupełnie nowego wroga i trafiają do dziwnego świata alternatywnego (w sumie nic zaskakującego – wszystkie równoległe rzeczywistości są w pewien sposób dziwne), gdzie znów będą musieli walczyć o życie. Nic więcej nie napiszę, bo każda dodatkowa informacja byłaby spojlerem, ale jest bardzo fajnie, w dotychczasowym klimacie całej serii i oczywiście ze świadomością, że cokolwiek by się nie działo – on nadchodzi! Podkreśla to dodatkowo zamykający album trzeci odcinek poboczny z „Web of Venom”, zatytułowany „Empyre’s End”. To będą chyba najmroczniejsze noce w całej historii „Marvel Fresh”.
Ale to dopiero w nadchodzącym „Królu w czerni”. Na razie czytamy czwarty tom jednej z najlepszych serii Marvela początku trzeciej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Wszystko tu gra i buczy – grafika, horrorowe podejście autora scenariusza, gore i wszechobecne symbionty, rozbudowana charakterystyka Eddiego Brocka i uczucie nieuchronności apokalipsy. Polecam!
Tytuł: Venom. Tom 4
Scenariusz: Donny Cates
Rysunki: Mark Bagley, Juan Gedeon, Luke Ross, Guiu Vilanova, Diógenes Neves, Ryan Stegman, Iban Coello, Luke Ross
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Tytuł oryginału: Marvel Fresh. Venom 21-30, Web of Venom: Wraith, Web of Venom: The Good Son, Web of Venom: Empyre’s End
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: wrzesień 2023
Rok wydania oryginału: 2020
Liczba stron: 348
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328161160
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz