czwartek, 21 września 2023

Deadpool i Cable. Tom 2

Razem do końca (prawie)!

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Drugi zbiorczy tom „Deadpool i Cable” to jeszcze więcej dobrej (choć specyficznej) rozrywki i marvelowskiej superbohaterszczyzny. Scenariusze pisze cały czas słynny Fabian Nicieza (i robi to świetnie!) a rysuje już kilku grafików. Cable kończy z półśrodkami i zaczyna realizować swój kontrowersyjny (choć to mało powiedziane) projekt „ulepszania świata”.

Pierwszy tom zawierał aż dwadzieścia trzy odcinki serii „Cable & Deadpool” (teraz to niewiarygodne, ale w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, czyli zanim za Deadpoola przebrał się Ryan Reynolds, to Cable był popularniejszym komiksowym bohaterem). Drugi tom zawiera resztę (czyli pozostałe dwadzieścia siedem) plus zeszyt specjalny – „Deadpool/GLI. Summer Fun Spectacular”. Pierwsza strona pierwszego odcinka (podobnie jak wszystkie pierwsze strony wszystkich zeszytów tejże serii) to przełamywanie czwartej ściany – zabawne wprowadzenie czytelnika do historii i przypomnienie ostatnich wydarzeń. Cable i jego poplecznicy czują się już bardzo bezpiecznie na „Providence” – sztucznej wyspie na południowym Pacyfiku, zbudowanej z resztek celestiańskiej technologii. Providence jest „rajem i celem wszystkich intelektualnych uchodźców szukających utopijnego stylu życia”. Cable chce objąć swą utopią cały świat i zrobi wszystko, aby mu się to udało.


I to jest tak naprawdę motyw przewodni komiksu – no, przynajmniej do odcinka czterdziestego drugiego. Cable znalazł sposób na odzyskanie utraconych w poprzednich przygodach umiejętności telepatii i telekinezy – używa do tego specjalnych artefaktów (pierwszy zdobył pod koniec poprzedniego tomu a drugi na początku bieżącego). Irene Merryweather dowodzi jego sztabem na Providence, a Deadpool dostaje od Cable’a „specjalne” zadania. Specjalne – bo w sumie można byłoby dać je komuś innemu, ale dzięki nim Wade Wilson czuje się potrzebny. A więc zakradamy się do tajnej bazy wojskowej, aby wykraść jeszcze bardziej tajny projekt „Róg ciszy”; przejmujemy władzę w Rumekistanie, czyli fikcyjnym kraiku w Europie Wschodniej wchodzącym kiedyś w skład ZSRR; potem destabilizujemy niby stabilną sytuację w tym kraju, żeby nie było nudno; a następnie tracimy reputację i musimy ją odzyskać (Deadpool w przezabawnej „breloczkowej” zemście na Rhino – patrz: dziewiąty tom „Deadpool Classic”) lub musimy bronić Providence przed zmasowanym atakiem psychicznych wampirów / potworów z kosmosu i bandą Marauders (tak, tych odpowiedzialnych za „Masakrę mutantów”) – to akurat jako Cable ze wsparciem swojej ekipy.


Dwa „łuki” fabularne są na tyle specyficzne, że trzeba o nich wspomnieć osobno. W durnym i bezsensownym „Narodzonym na nowo” Cable zajmuje się przywracaniem do życia Apocalypse’a. Tak, tego złego, najpotężniejszego mutanta w dziejach świata, odpowiedzialnego za zniszczenie ludzkości w przyszłości, z której pochodzi… Cable! Nie wiem, co Fabian Nicieza miał w głowie pisząc te odcinki, ale nie spieszno mi się dowiedzieć. W świetnej historii pobocznej do „Civil War” (tak, „Wojna domowa” wydarzyła się gdzieś tak w dwóch trzecich całej serii), Cable opowiada się po stronie Kapitana Ameryki a Deadpool po stronie Iron-Mana (ale tylko dlatego, że ma w tym swój interes, a nie dlatego, że nagle stał się prorządowy i chce przestrzegać prawa). Wkład „Deadpool i Cable” w „Wojnę domową” jest niesamowicie trafny i naprawdę udany. Cable uosabia dokładnie tę ideę, która stoi za buntem części bohaterów wobec obowiązkowej rejestracji – jako podróżnik w czasie, osoba patrząca na świat z perspektywy tysiącleci a nie dekad, ma twarde dowody na to, co Kapitan Ameryka tylko przeczuwa. Świat bezpieczny całkowicie jest pozbawiony wolności – staje się „światem policyjnym”. Deadpool z kolei – o dziwo – mówi wyraźnie to, czego nie potrafi chyba jasno wyartykułować Iron Man – zwykli ludzie mają wąską perspektywę, więc nie są w stanie rozumować jak Cable. A co za tym idzie – chcą być bezpieczni tu i teraz.


Odcinek czterdziesty drugi z pięćdziesięciu jest punktem zwrotnym. Cable znika – nie mogę napisać co się stało, bo zepsuję lekturę. Trzeba jednak wiedzieć, że w ostatnich ośmiu odcinkach mamy dość poważną zmianę kursu – tak jakbyśmy dostali jedenasty, brakujący tom „Deadpool Classic”. Wraca Agencja X z Agentem X (no bo z kim innym?) na czele – Sandi, Outlaw, zabawny Weasel i jeszcze zabawniejszy Bob, były agent Hydry. A z nimi Deadpool – razem ładują się w tak absurdalne, kreskówkowe, umowne i już bez skrępowania niszczące czwartą ścianę przygody jak nigdy dotąd. I czyta się to znakomicie – Wolverine, Dr. Strange, Fantastyczna Czwórka, Kapitan Ameryka z lat czterdziestych, T-Ray a na koniec dinozaury opanowane przez symbionta Venoma i obracające Manhattan w perzynę. Tak, jest naprawdę grubo. Deadpool ciągle gada do czytelnika, a reszta udaje, że nie słyszy – Wade’owi w ostatnich odcinkach naprawdę puszczają hamulce. Podobnie zresztą jak Niciezie, który, po odejściu Cable’a, ruszył już w totalną jazdę bez trzymanki i postanowił pobić chyba wszystkie rekordy w ilości żartów i odniesień popkulturowych w historii przygód Deadpoola. I tu mała uwaga – osoby zorientowane w uniwersum Marvela będą bawić się setnie, reszta niekoniecznie.

Rysuje już nie tylko Patrick Zircher. Najbardziej znany z nowej ekipy jest chyba Ron Lim („Trylogia nieskończoności”), który już nie raz udowodnił, że potrafi rysować marvelowskie zadymy. Reszta też daje radę, ale nie oczekujcie fajerwerków – raczej poziom lekko ponad średnią.


Seria „Cable & Deadpool” zakończyła się na odcinku pięćdziesiątym w kwietniu 2008 roku. Cable oczywiście powrócił – jeszcze w lutym tego roku, w omawianym niedawno „Kompleksie Mesjasza”. Czyli w zupełnie innej serii niż wydawana równolegle z jego pseudonimem w tytule – Deadpool jak można się domyślić nie omieszkał tego skomentować podczas bijatyki z dinozaurami w ostatnim odcinku. Gdy „Kompleks Mesjasza” dobiegł końca wystartowała druga solowa seria „Cable” – Nathan Summers włóczy się gdzieś po różnych liniach czasowych z Hope Summers i próbuje ją ocalić. Deadpool też dostał swoją własną, nową serię – już czwartą z kolei. Pierwszy odcinek wyszedł w listopadzie 2008 i od razu jako „tie-in” kolejnego wielkiego marvelowskiego eventu – „Secret Invasion”. No właśnie – „Tajna inwazja” Briana Michaela Bendisa od Egmontu jest już od czterech miesięcy w sprzedaży. O to o niej opowiem za trzy dni.




Tytuł: Deadpool i Cable. Tom 2
Scenariusz: Fabian Nicieza
Rysunki: Patrick Zircher, Lan Medina, Reilly Brown, Ron Lim, Staz Johnson, 
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Tytuł oryginału: Cable & Deadpool #24-50; Deadpool/GLI. Summer Fun Spectacular
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: czerwiec 2022
Liczba stron: 704
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328154384

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz