czwartek, 30 czerwca 2022

Trolle z Troy. Tom 6

Kupa śmiechu czy po prostu kupa?


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

Ruszamy na spotkanie z trollami po raz szósty i ostatni. Egmont wydał właśnie kolejny tom zbiorczy „Trolli z Troy” – dotarliśmy do epizodów z lat 2016–2019. I na razie więcej w Polsce nie będzie.

Omawiany dziś album zawiera odcinki od dwudziestego pierwszego do dwudziestego czwartego. Christophe Arleston (scenariusz) oraz Jean-Louis Mourier (rysunki) mają już co prawda za sobą kolejny, dwudziesty piąty zeszyt, wydany w pandemicznym 2021 roku, ale potrzeba jeszcze trzech, aby sklecić siódmy tom zbiorczy. Więc jeszcze trochę poczekamy. Tymczasem zobaczmy, co w najnowszym albumie czeka Wahę (ludzką dziewczynę wychowaną przez trolle) i jej przyjaciół.

No właśnie – Wahę. Od kilku już odcinków to ona jest główną bohaterką komiksu i dostaje najwięcej „czasu antenowego”. Zaczynamy od „Złota trolli” opowiadającego o tym, jak to w okolice niezbyt cichej i niezbyt czystej wioski kudłatych ludożerców przybywają poszukiwacze cennego kruszcu. Waha nieopatrznie składa im obietnicę bezpieczeństwa (a honor trolla to rzecz święta), co powoduje masowy przypływ nietykalnej ludziny. Jak powstrzymać to szaleństwo? Trolle wpadają na pomysł oczywisty i jednocześnie bardzo trudny do zrealizowania – zamieszany w to będzie pewien smok pilnujący nieprzeliczonych złotych skarbów, powietrzny desant i… hiperinflacja! Drugi odcinek nosi tytuł „W trollej szkole” i przenosi nas do dzieciństwa Wahy. Mała ludzka trollica i jej klasa mają zajęcia w plenerze. Traf chciał, że zaczyna interesować się nimi piękna i seksowna (!) wiedźma Wiagora, która potrzebuje do swych specyfików tajnego składnika – zębów trolli! Ale maluchy tak łatwo skóry (znaczy zębów) nie sprzedadzą.


„Sztuka prymitywna” zabiera nas z kolei do bogatego, pięknego miasta Dłubaju, którym rządzi pewien kalif. Urządza on wraz z córką konkurs malarski na najpiękniejszy portret trolla – zwycięzca otrzyma rękę księżniczki. Trolle-modele zostają w magiczny sposób przeniesione i uwięzione w Dłubaju – wszystko przebiega w miarę spokojnie i zgodnie z planem, dopóki one same nie wpadną na pomysł, aby coś namalować. Sytuacja, delikatnie mówiąc, wyrywa się spod kontroli. Uwaga! W ostatniej części nad wioskę trolli nadlatuje „Kamień z nieba” – Waha używa swej magicznej mocy, której efektów działania nigdy nie da się przewidzieć i zatrzymuje rozżarzoną kulę w locie. Zatrzymuje również lokalnie upływ czasu (tak!), co zmusza ją do podjęcia wyprawy po śnieżnego smoka do narciarskiego kurortu (nie pytajcie – zobaczycie sami). A tam spotyka pewnych starych, niekoniecznie dobrych, znajomych…


Jeśli czytaliście poprzednie tomy „Trolli z Troy”, to doskonale wiecie, czego się spodziewać. Christophe Arleston na początku serii jeszcze się krygował, starał się żartować inteligentnie lub po prostu ograniczać liczbę dowcipów nieśmiesznych i opartych o deskę klozetową. W odcinkach ostatnich ma to gdzieś i idzie na całość – o dziwo, przestało mi to już chyba przeszkadzać. Oczywiście pod warunkiem, że robię sobie odstępy między poszczególnymi częściami. Arleston jest bowiem coraz bardziej monotematyczny – fekalia, smarki, wymioty, rozrywanie ciał, krew, pierdzenie w twarz, ludzie jako szaszłyki, skórowanie fetaura, prymitywne podteksty erotyczne i slapstick na całego. Profi, narzeczony Wahy, jak zwykle próbuje zbudować dla nich dom – tym razem z odchodów. Jaki kształt ma ich małżeńskie gniazdko? Brązowego zakrętasa, a jakże! Mama pyta małą Wahę: „Czego się nauczyłaś w szkole ostatnim razem?”. Waha z powagą: „Takiego dłubania w nosie, żeby wyciągać jak największe babole”. „A co się z nimi później zrobi?” „No, zjada się”. No takie to jest poczucie humoru, prymitywne, kloaczne i oklepane. Tylko że i tak – mimo wszystko – czyta się to naprawdę nieźle. Potrzeba tylko dystansu i pełnej świadomości, że to taki a nie inny komiks.


Został narysowany tak samo świetnie, jak poprzednie. Jean-Louis Mourier wie, jak ilustrować „Trolle z Troy”. To jest takie typowe, europejskie pełną gębą, humorystyczne komiksiarstwo, w którym onomatopeje wręcz rozsadzają kadry, szczegóły scenograficzne nigdy nie są traktowane po macoszemu, a każdy „rozdział” rozpoczyna się widokiem z lotu ptaka na okolicę. Nie najlepszy to komiks, ale i tak całkiem niezły. Jeśli chodzi o trolle ostatni, ale nie w przypadku całego świata Troy. W sierpniu 2022 roku ukaże się bowiem zbiorczy album pod tytułem „Cixi z Troy”. Ja, mimo wszystko, jestem ciekaw. 




Tytuł: Trolle z Troy. Tom 6
Scenariusz: Christophe Arleston
Rysunki: Jean-Louis Mourier
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Trolls de Troy #21-24
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Editions Soleil
Data wydania: kwiecień 2022
Rok wydania oryginału: 2016-2019
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328150416

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz