Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Czwarty, zbiorczy tom „Trolli z Troy” jest pierwszym, który zawiera odcinki nie publikowane do tej pory w Polsce. Egmont zakończył wydawanie serii w czerwcu 2011 roku albumem dwunastym, zatytułowanym „Trolle w szkole”. Teraz otrzymujemy kolejne cztery i docieramy do miejsca, w którym pozostają już tylko wierni fani.
Odcinek otwierający czwarty tom, „Wojna żarłoków”, to druga część historii zapoczątkowanej właśnie „Trollami w szkole”. Mały Gnompom i mała Tyneth nadal pozostają uwięzieni w strasznym sierocińcu Pani Giertyndy. Ekipa ratunkowa, złożona z Tetrama, Wahy i Profiego, ciągle błąka się po mieście Klostop i szuka sposobu na odbicie najmłodszych członków trollowego plemienia. Druga część, „Historia Wahy”, skupia się na poszukiwaniach prowadzonych przez, znanego nam z poprzednich odcinków, Czcigodnego Risto Furiatu z Akademii Eckmulskiej. Największy wróg trolli szuka „ludzkiej dziewczyny, która zaginęła przed laty i wychowana została przez trolle”. Jaki ma w tym cel?
Ostatnie dwa odcinki to jedna, zamknięta opowieść. Oto dwaj bracia Zip, właściciele wielkiej firmy transportowej w Eckmul. W sumie nic dziwnego, że prowadzą akurat taki biznes – ich magiczną zdolnością jest pomniejszanie przedmiotów, którym potrafią potem przywrócić naturalne rozmiary. Marzenie każdego logistyka! Traf chciał, że w wyniku nieoczekiwanego splotu okoliczności pomniejszeniu uległa wioska naszych trolli. Teraz to one znajdują się po drugiej stronie barykady – są narażone na ataki istot, które do tej pory lądowały na trollowym talerzu. Trzeba ruszyć śladem braci Zip i odzyskać naturalne rozmiary – albo pomniejszyć resztę świata! To chyba nie powinno być trudne, prawda? Teoretycznie nie, ale czy świat jest na to gotowy?
Trudno napisać cokolwiek odkrywczego na temat czwartego tomu „Trolli z Troy”. Tak właściwie, jeśli czytaliście recenzje poprzednich albumów, wiecie już wszystko. Fabuła jest prosta jak drut – coś złego przytrafia się trollom, ładują się w kłopoty i wydostają się z nich w jeden znany im sposób, czyli robią totalną zadymę. Czyli nie ma za bardzo fabuły – są za to slapstickowe gagi, grubo ciosane żarty. Bekanie w twarz, pierdzenie przy stole, szaszłyk z karłów, ludzina na obiad i kolację, fekalia, podróż wzdłuż jelita grubego smoka i nieustanne rozrywanie ludzi i zwierząt na kawałki. Najadłeś się tak, że już nic więcej nie zmieścisz a masz ochotę na więcej? Zrób kupę a zdobędziesz trochę miejsca. I tak jest już praktycznie cały czas – monotematyczność autora scenariusza, Christophe’a Arlestona, przekracza wszelkie granice. Ale można było się tego spodziewać – stężenie tego rodzaju poczucia humoru rosło cały czas, aby w tomie czwartym zdominować wszystkie inne elementy opowieści.
Wyjątkowo kuriozalnym tworem jest odcinek drugi, w którym Risto Furiatu grzebie w starych dokumentach zebranych w Akademii Eckmulskiej i szuka informacji o ludzkiej trollicy. Znajduje co chwila krótkie scenki rodzajowe z życia trolli zapisane w formie jednostronicowych komiksów – a my czytamy to wszystko razem z nim. Jest to cała masa słabych, męczących, nikomu nie potrzebnych, denerwujących gagów. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak świetny scenarzysta, który napisał przecież rewelacyjne przygody Lanfeusta i tak ciekawie zaczął „Trolle…” poszedł taką drogą. Skończyły się pomysły? Terminy goniły?
Przecież tak naprawdę same założenia ostatnich opowieści o trollach są świetne (z wyjątkiem oczywiście beznadziejnej „Historii Wahy”). Sierociniec złowieszczej Pani Giertyndy? Pościg trolli pomniejszonych do rozmiarów smerfów za kolesiami prowadzącymi firmę transportową? Kunan Barbarzyńca zakochany w trollicy? To wszystko mogło być okraszone trochę innymi żartami niż te bazujące ciągle na tym samym motywie.
Całość ratują oczywiście rysunki Jeana-Louisa Mouriera, znakomite i rozbrajające jak zawsze. Czwarty tom „Trolli z Troy” jest mimo wszystko najsłabszym komiksem ze Świata Troy jak do tej pory. Wytrzymają przy nim tylko najbardziej oddani fani. A ja obawiam się, że w tomie piątym nie będzie już zupełnie nic godnego uwagi.
Tytuł: Trolle z Troy. Tom 4
Scenariusz: Christophe „Scotch” Arleston
Rysunki: Jean-Louis Mourier
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Trolls de Troy #13-16
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Editions Soleil
Data wydania: marzec 2021
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328159433
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz