czwartek, 28 stycznia 2021

Trolle z Troy. Tom 3

To nie były jego usta!


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Trzeci tom „Trolli z Troy” to, jak można było przypuszczać, kolejne cztery albumy serii, która w tej chwili liczy sobie już dwadzieścia pięć albumów. My na razie docieramy mniej więcej do połowy – trolle z wioski Falomp, leżącej nieopodal miasta Klostop, nadal mają się świetnie i oddają się swoim ulubionym rozrywkom – polowaniu, spaniu, jedzeniu, kopulowaniu i dłubaniu w nosie.

Akcja dwóch pierwszych historii przenosi nas jednak chwilowo na drugi koniec świata. Trafiamy do cesarstwa Darshanu, czyli na odpowiednik Dalekiego Wschodu w świecie Troy. Jego mieszkańcy czczą boga o imieniu Niemythy i czekają na jego przyjście. Cesarstwem rządzi niejaki Mandaryn Kha i jego siostra Szurnientha, która zorientowała się, że aby sprowadzić Niemythego należy odprawić rytuał w stroju z rudego futra trolli. Traf chciał, że miejscowe trolle (zwane Twaroogami) są bez wyjątku białe. Szurnientha wysyła zatem w okolice dobrze znanej nam wioski łowców trolli i tak zaczyna się cała awantura. Troll Tetram, jego przybrana córka Waha i reszta ekipy udają się do Darshanu, aby uratować porwane trollęta – Latrynellę i Lowellasa. „Uwięzieni w Darshanie” i „Rozwścieczeni w Darshanie” jest zwariowaną kroniką wydarzeń, jakie wstrząsnęły cesarstwem, kiedy to drużyna Tetrama przebyła znienawidzone morze i ruszyła w tango.


Trzeci odcinek nosi nazwę „Trollimpiada”. Wracamy do Eckmul, gdzie oszalały Risto Furiatu z Akademii Eckmulskiej wpada ostatecznie na pomysł jak podporządkować sobie rasę trolli. Najważniejszym elementem planu jest olimpiada, w której wezmą udział reprezentanci różnych plemion włochatego gatunku – wysokie stężenie gagów na stronę komiksu gwarantowane. A w ostatnim odcinku pojawia się nowa nemezis trolli – Pani Giertynda, potrafiąca kontrolować wodę, czyli jedyną skuteczną broń przeciw kudłaczom. Dzieci wodza wioski, Gnompom i Tyneth, podczas wyprawy do Klostopu w poszukiwaniu tajemnicy konstrukcji parasoli, wpadają w jej łapy i kończą w sierocińcu. Odcinek „Trolle w szkole” nie zamyka tej historii – będzie ona kontynuowana w czwartym, zbiorczym tomie „Trolli z Troy”.


Autor scenariusza, Christophe „Scotch” Arleston, nadal stosuje wypróbowane chwyty. „Trolle z Troy” od początku nie były niczym więcej niż zbiorem niewybrednych żartów i slapstickowych gagów przykrywających fabułę prostą jak algorytmy myślowe głównych bohaterów. Trolle nadal pożerają ludzi przy każdej nadarzającej się okazji (na obiad duszona pasterka albo rolada z wieśniaka!) i starają się do nich nie przywiązywać, bo potem jest draka jak się ich zaprasza na obiad (wiadomo, że nie w charakterze gości). Najciekawsze konkurencje trollimpiady to sikanie na odległość, obalanie drzew beknięciem, czy curling ludźmi. W ogóle żarty związane z najróżniejszymi wydalinami ciała i innymi smrodliwymi wyziewami są w trzecim tomie wyjątkowo popularne ¬¬– trolle przemierzają ocean „gazukowcem unoszącym się nad wodą dzięki gazom gazuk” czy polują na wodne zwierzątka w bardzo oryginalny sposób (ale to już proponuję sprawdzić samemu). Sporo żartów jest dość niskich lotów, ale zdarzają się też całkiem niezłe momenty. Przyjrzyjcie się na przykład ekipie łowców trolli a potem przypomnijcie sobie jeden z najbardziej znanych klasycznych westernów z 1960 roku. Takich easter eggów jest jeszcze trochę więcej, jeśli się dobrze przyjrzeć.

Najwięcej mrugnięć okiem Arleston kieruje jednak wyraźnie do fanów „Asteriksa”. Falomp to ostatnia trollowa wioska opierająca się ekspansji miasta Klostop, której mieszkańcy boją się tylko jednego – że woda spadnie im na głowy i uczyni czystymi. Trollimpiada przypomina igrzyska olimpijskie z dwunastego tomu „Asteriksa”, spotkanie z Twaroogami „Asteriksa u Belgów”, żeby nie wspomnieć o bitwie morskiej z piratami i tradycyjnej bijatyce „bez powodu” w której biorą udział mieszkańcy Falompu („On połknął maczugę!” „To nie były jego usta!”).


Jean-Louis Mourier nadal rysuje wprost bajecznie (Arleston ma w ogóle szczęście do rysowników – przecież Didier Tarquin z „Lanfeusta z Troy” by równie znakomity). Scenografie imponują szczegółowością, postacie komizmem, sceny akcji dynamizmem a całość niesamowitym wyczuciem humoru Arlestona i akcentowaniem tego, co w nim najistotniejsze. 

„Trolle z Troy” są serią skierowaną do odbiorcy, któremu nie zależy na skomplikowanych intrygach lub wielopoziomowych, inteligentnych żartach z drugim dnem. To slapstick, tort z fekaliów prosto w twarz, pierdzenie przy stole – nawet nie udające dwuznaczności żarty z pogranicza akceptowalności. Ale – co ważne – wszystko to Arleston stosuje z pełną świadomością i wyczuciem, gdzie owa granica przebiega. Dlatego w przypadku „Trolli z Troy” nie ma obawy, że odłożymy komiks zdegustowani poziomem żartów – już raczej z powodu nieprzystawania do naszych oczekiwań. Tu chodzi o jednorazową przygodę, rechot zamiast śmiechu i podziwianie rysunków. Tylko tyle.



Tytuł: Trolle z Troy. Tom 3
Scenariusz: Christophe „Scotch” Arleston
Rysunki: Jean-Louis Mourier
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Trolls de Troy #9-12
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Editions Soleil
Data wydania: grudzień 2020
Liczba stron: 212
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328196360

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz