niedziela, 19 czerwca 2022

Maska. Omnibus. Tom 2

Trzeba zajrzeć tu i tam i dowalić tym i tamtym


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Stanleya Ipkissa już nie ma. Kto inny zakłada teraz zieloną maskę i staje się Wielkim Łbem – tak właściwie robią to wszyscy, do których dziwnym zbiegiem okoliczności trafia ten magiczny artefakt. W drugim „omnibusie” wydanym przez Non Stop Comics znajdziemy pięć nowych opowieści o tym, jak zwykli, szarzy faceci stają się niemal półbogami. Zwariowanymi, kreskówkowymi, niepoważnymi i akceptowalnymi tylko w komiksie – ale w sumie niczego więcej nie oczekujemy.

W pierwszym tomie „Maski” wszystkie scenariusze napisał John Arcudi a wszystkie szalone rysunki wykonał Doug Mahnke. Teraz będzie inaczej – odpowiadają oni tylko za czwartą, króciutką, kilkustronicową historię pod tytułem „Powrót żywego Ipkissa... czy coś”. Tak właściwie jest to swego rodzaju eksperyment narracyjny – moim zdaniem średnio udany i do pominięcia. O wiele ciekawsze są cztery pozostałe, dłuższe opowieści autorstwa najróżniejszych twórców.


Wszystkie powstały (podobnie jak kończąca pierwszy tom „Maska kontratakuje”) na fali wielkiej popularności kinowej adaptacji komiksu z Jimem Carreyem w roli głównej. „Polowanie na zielony październik” ze scenariuszem Evana Dorkina i rysunkami Petera Grossa (znamy go bardzo dobrze z „Lucyfera”) a także następne w kolejce „Światowe tournée” (Loren Fleming i Gary Erskine) ostro konkurują z filmem w ilości zamieszczonych gagów i robią to przekraczając wszelkie granice przyzwoitości. Pierwsza historia opowiada o wdowcu imieniem Ray wychowującym straumatyzowaną córkę – oboje stracili żonę i matkę w wypadku, który miał miejsce w źle zarządzanym lunaparku. Bogaty, niemoralny właściciel uniknął kary i sprawę zamieciono pod dywan. Ray, skrzywdzony przez życie i system, postanawia coś z tym zrobić – z pomocą przychodzi mu dziwna zielona maska. Druga historia z kolei to totalny, psychodeliczny odlot, w którym mamy do czynienia z teoriami Zygmunta Freuda, tajemniczym wojskowymi ośrodkiem badawczym, innymi wymiarami i całą zgrają mniej lub bardziej znanych superbohaterów uniwersum wydawnictwa Dark Horse Comics.


Mam dość poważny problem z tymi dwiema fabułami. Zresztą określenie „fabuła” jest tu nieco na wyrost – jej nie ma. Mamy za to zlepki przypadkowych, zwariowanych, niekiedy śmiesznych a niekiedy tylko aspirującymi do śmieszności scen, które polegają dokładnie na tym samym – Królik Bugs doprowadza do szału Świnkę Porky lub Elmera Fudda poprzez ciągłe przebieranki, ciosy wielkim młotem prosto w łeb, trąbienie do ucha lub odpalenie laski dynamitu wetkniętej w zadek. Podstaw Wielkiego Łba za Bugsa, jego „ofiary” za Elmera i Porky’ego, przebij każdy wygłup Carreya potrójnie i masz przepis na komiks. Graficznie nie można się przyczepić niczego, jest naprawdę znakomicie – zarówno Gross i Erskine (doświadczeni goście) czują klimat „Maski”, wiedzą, jak to działa i jak zaskoczyć czytelnika. Ale pod względem najzwyklejszej narracji to jest kompletne zero – co nie jest też do końca z mojej strony jakąś wielką krytyką. Może nie wszystkim czytelnikom na tym zależy. Panowie autorzy postanowili zaprezentować szalony zestaw szybko następujących po sobie obrazków, kalejdoskop slapstickowo-krwawych i bardzo niepoprawnych politycznie i obyczajowo pomysłów. Gdzieś tam znajdziemy jakieś ciekawe i fajne rzeczy – powraca porucznik Kellaway, Maska jest symbolem walki z opresją złych bogaczy umiejscawiających się już z reguły poza prawem, a także pięścią ludu domagającego się sprawiedliwości. Ale tak właściwie jedno zdanie, wypowiadane przez Wielkiego Łba podsumowuje całość idealnie: „Trzeba zajrzeć tu i tam i dowalić tym i tamtym”. I tyle.


„Przykrość południa”, trzecią opowieść w zbiorze, napisał (lepiej niż poprzednicy) Rich Hedden i narysował (gorzej niż poprzednicy) Goran Delic. Maskę zakłada pewien facet, który udaje się do Nowego Orleanu podczas Mardi Grass, aby odnaleźć tam swą zaginioną, ukochaną siostrę. I tu jest trochę lepiej…, ale tylko trochę. Bagna, muchy, krokodyle, nowoorleańskie czary, voodoo i odrobina grozy. No i Wielki Łeb w akcji. Całościową ocenę albumu podnosi ostatnia historia – „Zabawki na strychu” napisana przez Boba Fingermana i narysowana przez Sibina Slavkovicia. Fingerman spuścił z tonu, pohamował zapędy Wielkiego Łba i nie pozwolił jego wygłupom na zdominowanie fabuły…, która w końcu jest! Niejaki Aldo Krasker pracuje w krwiożerczej korporacji zajmującej się projektowaniem zabawek dla dzieci i cały czas przeżywa urazy z liceum, kiedy to, delikatnie mówiąc, nie był zbyt popularnym dzieciakiem. Teraz on dostaje zieloną maskę i swoje pięć minut (zwróćcie uwagę na jedno – nosicielem maski jest znowu biały facet po trzydziestce z gryzącą go od środka, nieusuwalną traumą). Autor komiksu bardzo fajnie nawiązuje tutaj do kryminałów, w których dzielny glina ściga nieuchwytnego zabójcę posługującego się schematem (mamy siedem grzechów głównych z wiadomego filmu Davida Finchera, ale i zwariowaną teorię, wedle której zabójca widzi w ofiarach renifery Świętego Mikołaja!) i w rozbrajający sposób bawi się wszelkimi popkulturowymi kliszami związanymi z tym motywem. I przy okazji wyznacza ostrą granicę, za którą absurd i groteska postaci Wielkiego Łba się nie zapuszcza. I znowu – to może być argumentem zarówno za jak i przeciw tej opowieści.

Wszystkie odcinki zamieszczone w drugim omnibusie „Maski” od Non Stop Comics pochodzą z lat 1995-1998, czyli okresu dość charakterystycznego w historii komiksu amerykańskiego. Przemoc, przesada, dosadność, brak umiaru – w drugim tomie zbiorczym „Maski” też to znajdziemy. Nie polecam tego komiksu wszystkim, bo też nie dla wszystkich został on napisany i narysowany. Ci, którzy czytali pierwszy omnibus, już wiedzą, czy powinni czytać drugi. Pozostałych odsyłam właśnie do pierwszego – zacznijcie od niego.



Tytuł: Maska. Omnibus. Tom 2
Scenariusz: John Arcudi
Rysunki: Doug Mahnke
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Tytuł oryginału: The Mask. Omnibus. Volume Two
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: kwiecień 2022
Liczba stron: 384
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788382302684

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz