Przeprawa jest drugą częścią tzw. trylogii pogranicza. Nie czytamy tu o dalszych losach bohatera Rączych Koni, lecz poznajemy nowego - szesnastoletniego Billy’ego Parhama. Akcja rozpoczyna się na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku, gdzieś niedaleko granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Rodzina Billy’ego zajmuje się hodowlą bydła i codziennym zmaganiem z Cormacowskim, ponurym światem, w którym kołdra ciągle jest za krótka a w garnku zbyt często widać dno. Na domiar złego, w okolicy zaczyna grasować oderwana od stada wilczyca, w pościg za którą rusza Billy. Pomiędzy schwytanym zwierzęciem a młodym chłopakiem zaczyna powstawać więź, dziwne instynktowne porozumienie, które pcha Billy’ego na pierwszą przeprawę przez amerykańsko-meksykańską granicę. Wilczyca, według zamysłu chłopaka, będzie tam bezpieczna, znajdzie swoje miejsce a jednocześnie nie będzie już zagrażać stadu. Ta wyprawa będzie pierwszą z trzech, które Billy podejmie - za każdym razem z innych pobudek.
Świat pogranicza amerykańsko-meksykańskiego lat czterdziestych XX wieku to ponury, straszny sen. Wyprawy Billy’ego Parhama są jak podróż przez popioły Mordoru - wszędzie buro, brudno, głodno, zimno i potwornie daleko. McCarthy kreuje świat, który jest wręcz wynaturzony, przyprawiający o gęsią skórkę i grymas niedowierzania. Autor kładzie mocny nacisk na jeden z elementów swej filozofii, na nieistotność i banalność ludzkiego życia w świecie, które dobry Bóg opuścił. Ludzie i ich życia wymazywani są z kart powieści bez najmniejszego wahania, na pstryknięcie palcami. Okrucieństwo jest sposobem na życie podobnie jak w Krwawym Południku. Każda kolejna przeprawa Billy’ego to coraz większa trauma, nie tylko dla niego ale i dla czytelnika. Przekraczanie granicy z Meksykiem to przechodzenie pomiędzy kolejnymi kręgami dantejskiego piekła. I z każdą kolejną wyprawą przekraczamy coraz wyższy numer kręgu. Tylko, że grzesznicy nie są u McCarthy’ego karani za swoje przewiny, zazwyczaj umierają z honorami w otoczeniu rodziny. A zwykli ludzie nie mają co liczyć na jakąś ponadludzko sytuowaną sprawiedliwość – przecież wiatr nie stawia liści zdmuchniętych na trawę ponad te, które lądują w rynsztoku. One nic nie znaczą, ich upadek nic nie znaczy, świat jest ponad to.
Przeprawa jest smutniejsza i o wiele bardziej przygnębiająca niż Rącze Konie. Jest też jednocześnie bardzo do niej podobna, przez większość czasu miałem wrażenie, że czytam o tym samym. Autor dodał trochę więcej filozofii i metafizyki, dołożył beznadziei i polał krwią. Ale w ostatecznym rozrachunku wyszła jedna ze słabszych książek, trochę nużąca i tym razem nieco podcoelhizowana. Niepotrzebnie chyba. Bo delikatnie trzeszczy od tego w szwach.
W ostatniej części zatytułowanej Sodoma i Gomora spotykają się główni bohaterowie Rączych Koni i Przeprawy. Podobno najlepsza część trylogii.
Tytuł: Przeprawa
Tytuł oryginalny: The Crossing
Autor: Cormac McCarthy
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: wrzesień 2012
Rok wydania oryginału: 1994
Liczba stron: 600
ISBN: 9788308048795
Jak ja już dawno nie czytałem nic od Cormaca. A w stosunkowo krótkim czasie kiedyś przeczytałem bodaj 4 jego książki. Trylogii w ogóle nie znam, Suttree też, sztukę dramatyczną miałem w zamiarze przeczytać, i pewnie też to zrobię. W tym roku muszę wrócić do mistrza, bo ja go stawiam na jednej półce z takimi ulubieńcami jak Steinbeck czy Irving. A pewnie jakbym poczytał jeszcze Rotha więcej to i z nim. :)
OdpowiedzUsuńWypowiem się pewnie jednoznacznie po wszystkich dziesięciu książkach, ale jak na razie podium to książka nr 10 (Droga), 5 (Krwawy Południk) i 2 (W Ciemność). Nie czytałem 9 (To nie jest kraj dla starych ludzi) ale coś mi mówi, że powalczy o rzeczone podium.
OdpowiedzUsuńSuttree i trylogia to drugi szereg.