czwartek, 17 lipca 2025

Antananarywa

Ciężko jest się starzeć


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Wydawnictwo Kurc ma skromniejszy dorobek wydawniczy niż najwięksi gracze na polskim rynku. Często jednak znajduje takie komiksy, które od pierwszych stron dają się poznać jako małe arcydzieła. „Antananarywa” jest taką właśnie opowieścią – nie genialną i uniwersalnie wpasowująca się w gusta wszystkich odbiorców, ale zdecydowanie wartą uwagi. Tego komiksu lepiej nie przegapić.

Mamy małe francuskie miasteczko. Po dwóch stronach ulicy żyją dwaj panowie. Joseph, kawaler z burzliwą przeszłością, były legionista, poszukiwacz skarbów, awanturnik – teraz samotny starzec z szafą pełną komiksów z przygodami niejakiego „PinPina”. Amédée, emerytowany notariusz, który w życiu nie wyściubił nosa z miasteczka – teraz cierpi na chroniczne bóle pleców i tęsknotę za już właściwie minionym, niespełnionym życiem. Uwielbia słuchać opowieści Josepha przy kominku i szklaneczce koniaku – bo tylko to mu w sumie pozostało. Nie licząc oczywiście żony, próbującej przemówić do rozumu swemu bujającemu wiecznie w obłokach mężowi. Gdy Joseph umiera pewnego dnia na zawał serca, Amédée postanawia dotrzeć jakoś do jego spadkobierców. Wsiada więc do swego nieużywanego od lat gruchota na czterech kołach, pakuje leki przeciwbólowe i odprowadzany smutnym wzrokiem swojej żony rusza w podróż życia – choćby miała ona zasięg maksymalnie dwustu kilometrów.


„Antananarywa” jest komiksem o starości, przemijaniu i nadchodzącej śmierci. Amédée wybrał się na poszukiwania prawdy o swoim sąsiedzie zza ulicy - a tak naprawdę, po tylu latach przesiedzianych w domu i spędzonych na wmawianiu sobie najróżniejszych lęków i chorób, odnajduje prawdę o samym sobie. Francuski scenarzysta (ale również filmowiec) Mark Eacersall napisał bardzo spokojny, nostalgiczny komiks o mężczyźnie, któremu brakowało odwagi przez całe życie, a gdy ją w końcu znalazł, może nie mieć już czasu, aby z niej skorzystać. I nawet jeśli tytułowa Antananarywa jest tylko mocno symboliczna, a prawdziwym wyzwaniem dla bohatera jest wyprawa do innego miasta odległego o kilkadziesiąt kilometrów, chwała mu i za podjęcie takiego wyzwania.


Komiks Eacersalla mówi też o tym, że życie fantazjami nie może zdominować codzienności. Joseph i Amédée czytają „PinPina” (cóż za tytuł!) i przestają odróżniać rzeczywistość od marzeń, a to nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Ale jak mówi główny bohater, „ciężko się starzeć”, więc jakoś trzeba ten proces sobie ułatwić. Ale żeby nie było – „Antananarywa” nie jest bardzo poważnym i filozoficznym komiksem. Dużo tu humoru wynikającego z konfrontacji Amédée z wyimaginowanym Josephem (towarzyszącym mu podczas podróży), jak i ze zwyczajnym światem, będącym w oczach zdeklarowanego odludka uniwersum dziwniejszym niż każda jego fantazja. Wspomnieć trzeba też o rysunku Sylvaina Vallee’a. Bardzo europejski, lekko karykaturalny, często zastępujący w bardzo udany sposób narrację tekstem i oczywiście bardzo, bardzo szczegółowy. Przez ilustracje „Antananarywy” trzeba przejść powoli, skupić się na detalach, docenić kunszt grafika.


Kurc znów trafia w dziesiątkę. Stolica Madagaskaru symbolizuje „ląd gdzieś tak daleko, że nigdy do niego nie dotrzemy, więc możemy swobodnie o nim fantazjować”. To tam żyją smoki. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że każdy ma swoją Antananarywę tuż za rogiem, ale odwraca wzrok, gdy tylko ta pojawia się w jego zasięgu. Na starość wzrok odwracać coraz trudniej.


Tytuł: Antananarywa
Scenariusz: Mark Eacersall
Rysunki: Sylvain Vallee
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Tananarive
Wydawnictwo: Kurc
Wydawca oryginału: Glénat
Data wydania: maj 2025
Liczba stron: 116
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 300
Wydanie: I
ISBN: 9788397370128

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz