Herbatka z upiorami
Artykuł należy do cyklu „XX lat Biblioteki grozy wydawnictwa C&T”. Odcinek piąty.
Mary Eleanor Wilkins Freeman napisała dziesiątki opowiadań, z których tylko część zakwalifikować możemy do „ghost stories”. Najlepsze z nich zebrało wydawnictwo C&T i w 2006 roku wydało w ramach swojej „Biblioteki grozy”.
Opowiadań znajdziemy tu trzynaście. Wszystkie mają kilka cech wspólnych. Akcja toczy się pod koniec dziewiętnastego wieku w Nowej Anglii, bohaterkami są kobiety pochodzące zazwyczaj z podupadłej warstwy mieszczańskiej i borykające się z ograniczeniami stawianymi przez finanse, konwenanse, pozycję społeczną, płeć i obyczaje. Wszystkie te problemy nie są jednak poruszane przez autorkę jawnie – są zazwyczaj zawoalowane, przysłonięte głównym motywem opowiadań, jakim jest kontakt z niesamowitością. Koloryt lokalny Nowej Anglii jest aż nadto widoczny, choć w zasadzie położenie wszystkich głównych bohaterek i świat przedstawiony jest charakterystyczny raczej dla całej Ameryki po Wojnie Secesyjnej a nie tylko tego wybranego kawałka kraju.
Podczas lektury w każdym niemal przypadku przypominał mi się pewien całkiem nowy, rewelacyjny serial HBO Max (teraz Max), który jak na razie doczekał się dwóch sezonów – „Pozłacany wiek”. Dwie starsze panie (jedna wdowa, druga stara panna) – Agnes Van Rhijn i Ada Brook – całe dnie spędzają na nicnierobeniu i szydełkują, popijają herbatkę albo czytają gazety i wyglądają przez okno na ulicę. Nie wszystkie bohaterki opowiadań Freeman mogą pozwolić sobie na taki stan rzeczy – niektóre dbają same o cały dom, bo nie mają już służby. Ale wszystkie szydełkują. Wynika to oczywiście z cech charakterystycznych epoki i takiego a nie innego postrzegania roli kobiety w społeczeństwie. Mocno czuć ducha tamtych czasów i ich realia – teraz obce i trochę niezrozumiałe dla współczesnego czytelnika.
Mary E. Wilkins Freeman nie godzi się na taki stan rzeczy. Ale zamiast pisać bezpośrednio o tym, co ją boli ubiera swój bunt w opowieści o duchach. Nie będę pisał o poszczególnych fabułach, tego sami doświadczycie. Zaznaczę może tyle, że nie są to „ghost stories” w stylu M.R. Jamesa czy Lovecrafta – choć jedno („Pokój przy holu”) mocno przypomina styl i pomysły Samotnika z Providence. Freeman pisała swoje teksty w czasach, gdy Lovecraft sikał w pieluchy albo jeszcze go nie było, więc zdecydowanie się nim nie inspirowała – ale ten akurat podobny jest. Groza Wilkins Freeman jest bardzo nieoczywista, bardzo subtelna i wydawać się może dość szablonowa.
Jest zazwyczaj jakiś dom albo pokój owiany złą sławą. Ktoś się tam wprowadza i zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Jakieś straszliwe cienie wykwitają na ścianach wbrew wszelkim zasadom optyki. Gdzieś tam rozlega się niepokojąca muzyka, która nie ma prawa rozbrzmiewać – wszak dochodzi z pustych pomieszczeń. Niektóre manifestacje są całkiem jawne, zwłaszcza te w postaci budzących grozę dzieci, pojawiających się i znikających wbrew wszelkiej logice. Jest śmierć, żałoba, niespodziewana choroba i zło – choć to akurat wyrządzane zazwyczaj nieintencjonalnie. Ale są też rozwiązania niestandardowe, bardzo ciekawe, z których najlepszym chyba wydaje się (i to jest moje ulubione opowiadanie zbioru) pomysł na „Wiatr w krzewie róży”.
„Zagubione duchy” Mary E. Wilkins Freeman nie trafią do każdego czytelnika. Najbardziej z wszystkich początkowych publikacji „Biblioteki grozy” skierowane są do świadomego odbiorcy, miłośnika takiej literatury.
Tytuł: Zagubione duchy
Autor: Mary Eleanor Wilkins Freeman
Tłumaczenie: Katarzyna Bogiel
Tytuł oryginału: Wybór opowiadań z „Collected Ghost Stories”
Wydawnictwo: C & T
Wydawca oryginału: Arkham House
Rok wydania: 2006
Rok wydania oryginału: 1974
Liczba stron: 240
Wydanie: I
ISBN: 9788374700504
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz