czwartek, 30 listopada 2023

1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty. Tom 1. Aptekarz diabła

Utrata duszy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Egmont nie zapomina o europejskim rynku komiksów dla dojrzałego czytelnika. Imponujące wydanie pierwszego tomu opowieści „1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty” to kawał naprawdę pasjonującej lektury. I piszę to ja, czytelnik zazwyczaj przedkładający komiks amerykański ponad wszystkie inne.

Przedmowa autora scenariusza Xaviera Dorisona, znanego chociażby z „Zamku zwierzęcego”, jest istotna, nie pomińcie jej przypadkiem. Lektura następującego po niej komiksu staje się wówczas specyficznie ukierunkowana – nie tylko na akcję i przygodę, ale też i na pewną filozofię, którą Dorison bardzo chciał nam wyłożyć. Na początku siedemnastego wieku Holenderska Kompania Wschodnioindyjska była największą organizacją kupiecką na świecie. Jej włodarze postanowili wydrenować skarbce Państwa Wielkich Mogołów. Z Amsterdamu do Holenderskich Indii Wschodnich wypływa „Dżakarta”, olbrzymi statek wyładowany „największym skarbem w historii”. Ładownie wręcz pękają w szwach od srebrnych monet. Kapitanem załogi został kontrowersyjny skipper Arian Jacob, a jego zwierzchnikiem (tak jest, przedstawiciele Kompanii mieli na jej statkach większą władzę niż kapitanowie) subrekarg Francisco Pelsaert. Misja wydaje się niemożliwa, załoga ma tylko sto dni na dotarcie do celu, a ruszać musi już teraz, nie ma czasu do stracenia. Wszystko to ku chwale Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i Republiki Zjednoczonych Prowincji!


Niektórzy z was zapewne sprawdzili, czy historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Oczywiście jest. Francesco Pelsaert, jeden z bohaterów komiksu, był wysoko postawionym niderlandzkim kupcem i żył w tamtych czasach. Pływał na największym statku siedemnastego wieku o nazwie „Batavia” – „Dżakarta” jest jej komiksowym odpowiednikiem. Xavier Dorison napisał swoją wersję historii Batavii, a narysował ją Thimothée Montaigne, autor ilustracji do wydanej niemal w tym samej czasie przez Lost in Time „Piątej ewangelii”. Czym jest „1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty”?

Przede wszystkim awanturniczą opowieścią marynistyczną osadzoną w czasach wielkich morskich wypraw i piratów (choć tu akurat ich nie znajdziemy) oraz trwającej w najlepsze epoki kolonialnej. Ale nie jest to rzecz rozrywkowa, lekka i przyjemna. Dorison bardzo mocno, dosadnie i realistycznie przedstawił realia życia na przepełnionym, niby największym, ale przecież bardzo małym według dzisiejszych standardów, statku handlowym płynącym w nieznane. Smród, choroby, przemoc, niewygody, zimno i głód. Widzimy też relacje społeczne przeniesione z lądu na pokład – choć z konieczności wynaturzone. Kolokwialnie mówiąc, subrekarg Pelsaert musi trzymać wszystkich za mordę – przecież ponad połowa podróżnych to różnej maści przestępcy, bandyci i zwyrodnialcy szukający swej szansy poza starym kontynentem. Razem z nimi podróżują zwykli ludzie, którzy wydali resztki oszczędności na podróż i postawili wszystko na jedną kartę. Teoretycznie wszyscy są mieszkańcami nowoczesnego świata hołdującego zasadom humanizmu. Ale, jak możemy przeczytać w komiksie: „za równikiem przestaje obowiązywać dziesięć przykazań”. Gorset zbudowany z przepisów prawa, dogmatów religijnych, humanistycznych ideałów, w którym chodziło zachodnie społeczeństwo (albo przynajmniej udawało), zaczyna coraz bardziej pękać w miarę oddalania się od europejskiego kontynentu. „Dżakarta” jest jak beczka prochu – wybuchnie na pewno, pytanie tylko, kiedy?


„Jądro ciemności” Josepha Conrada przychodzi na myśl od razu. Jakże bliski filozofii tej słynnej powieści jest komiks Dorisona. Autor mówi wręcz o postępującej utracie duszy i zwyrodniałej idei wolności, którą poznajemy stopniowo poprzez działania tytułowego „aptekarza diabła”. Świat przedstawiony w komiksie jest jednym z najokrutniejszych i przerażających, jakie znajdziemy w tegorocznych komiksach wydanych w Polsce. Jest jednocześnie fascynujący i hipnotyzujący, głównie poprzez mistrzowską warstwę graficzną. Ale nie tylko. Rzadko wspominam w recenzjach o jakości wydania komiksu. W tym przypadku muszę. Wielki, naprawdę wielki format, niesamowita okładka i uczucie obcowania z czymś niezwykłym. Montaigne wykorzystuje wielkie strony wręcz idealnie – niezwykle realistyczny rysunek, zgodny z realiami historycznymi i technicznymi, wielkie, nierzadko dwustronicowe panele i niezwykła dbałość o szczegóły. Nie chcę przesadzić z pochwałami, ale naprawdę trudno oderwać wzrok. A przecież nie oglądamy zbyt przyjemnych widoków.


Pierwszy tom „1629” to połowa historii. Nowość, wydana we Francji zaledwie dziesięć miesięcy temu. Nie ma na razie żadnych informacji na temat drugiego tomu, który zakończy opowieść i będzie jeszcze bardziej wstrząsający niż pierwszy. Panowie autorzy dopiero nad nim pracują, więc pewnie trochę poczekamy. Nic nie szkodzi, naprawdę warto.



Tytuł: 1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty. Tom 1. Aptekarz diabła
Scenariusz: Xavier Dorison
Rysunki: Thimothée Montaigne
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: 1629... ou l'effrayante histoire des naufragés du Jakarta. Tome 1. L'Apothicaire du diable
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Glenat
Data wydania: styczeń 2022
Liczba stron: 136
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 245 x 332
Wydanie: I
ISBN: 9788328153639

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz