czwartek, 30 marca 2023

Die. Tom 4

W dół, do ziemi

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Czwarty tom „Die”, wydany właśnie przez Non Stop Comics, zamyka opowieść o grupie przyjaciół uwięzionych w magicznej grze role-playing. Czy to nadal przyjaciele? Czy to rzeczywiście jest tylko gra? „Die” kończy się z hukiem, czy tylko cichym jękiem? I czy w ogóle warto to czytać?

Sojusze i fronty pozmieniały się już całkowicie w ciągu trzech pierwszych tomów. Główny bohater (w świecie gry bohaterka) jest teraz władczynią Angrii, magicznego królestwa odpierającego ataki zmechanizowanej Małej Anglii dowodzonej przez Herberta George’a Wellsa. Solomon, który przeszedł na stronę zła jest uwięziony a reszta towarzystwa szuka drogi ucieczki do rzeczywistego świata.

Pod koniec trzeciego tomu okazuje się, że czeka wszystkich czeka zadanie niemal niemożliwe. Aby powstrzymać Świat Kości i nasz świat przed połączeniem (co poskutkowałoby ich końcem) należy dotrzeć do centrum kostki, czyli udać się pod ziemię, „zejść do p..lonych lochów”. Stąd wziął się slogan reklamowy czwartego tomu: „Smoki już były. Teraz ta wielokrotnie nagradzana seria skieruje swój wzrok na lochy. Nie ma odwrotu, można już brnąć tylko w dół.” Nawiązanie jest oczywiście – chodzi o słynne „Dungeons and Dragons”, grę-matkę wszystkich kolejnych gier RPG. Grze, w której biorą udział bohaterowie, daleko jednak do rozrywkowego charakteru zabawy role-playing – w naszym komiksie jest to trauma, walka o przetrwanie i prawdziwy horror.


Czwarty tom „Die” jest chyba najmroczniejszy z wszystkich. W dwudziestościennym świecie mogliśmy spotkać do tej pory Tolkiena, Wellsa, czy jedną z sióstr Brontë (właściwie to były idee tych twórców, a nie oni sami) – teraz, pod ziemią, przywita nas sam Howard Philips Lovecraft i jego gargantuiczne istoty spoza czasu, nieeuklidesowe geometrie i szaleni bogowie z tysiącem młodych. Dryf w stronę grozy jest widoczny również w warstwie graficznej, a Stephanie Harris jest z tomu na tom coraz lepsza. Tak jak narzekałem na „zamaszystość”, malarskość, niewyraźne scenografie i uproszczone tła w tomie pierwszym, tak w czwartym już nie mogę, bo wszystko działa bez zarzutu. Taki to jest najwyraźniej sposób na komiks, do którego trzeba się przyzwyczaić – mocne barwy i intensywność graficzna mająca ma celu odzwierciedlenie wewnętrznych stanów bohaterów oraz budowanie nastroju, niczym za pomocą muzyki filmowej. Tak to właśnie można mniej więcej opisać – grafika w „Die” pełni większą rolę niż zazwyczaj w komiksach.


„Die” nadal opowiada o tym samym. To nie jest tylko rozrywkowa wariacja na temat „Jumanji” – choć koncept jest przecież podobny. Kieron Gillen opowiada o historiach, narracjach i najróżniejszych fantastycznych eskapizmach, które pozwalają oderwać się od problemów normalnego życia. W „Die”, tym przerażającym eskapizmie ostatecznym, uświadamiamy sobie to, jak bardzo niebezpieczne może być zatracenie się w fantazji i odrzucenie twardego realizmu. W komiksie fikcja wpływa na rzeczywistość bardzo bezpośrednio, jest dla niej zagrożeniem – zmienia wręcz jej definicję. W świecie realnym też może dojść to tego typu „zniekształceń” – to od nas zależy czy na to pozwolimy.


Ostatni tom jest najlepszym z wszystkich – seria zaczęła wreszcie do mnie trafiać. Nadal za dużo tu coelhizmów, pretensjonalności i podniosłego tonu – ale nie odczuwam już takiego zniecierpliwienia i znużenia jak wcześniej. Lepiej późno niż wcale? Szkoda, że nie wcześniej.



Tytuł: Die. Tom 4. Przenikanie
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Stephanie Harris
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Die. Vol 4. Bleed
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: luty 2023
Liczba stron: 160
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788382304008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz