czwartek, 20 grudnia 2018

Kosmiczne marionetki

„Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno” – 1 Kor 13,12



Artykuł został opublikowany pierwotnie na portalu Esensja w cyklu „Na rubieżach rzeczywistości”.

„Kosmiczne marionetki” to krótka powieść Philipa K. Dicka, w której odszedł on nieco od gatunku science fiction – jest za to groza, taka w stylu „Strefy Mroku” oraz magiczna fantastyka osadzona we współczesności. Historia pewnego ontologicznego śledztwa, prowadzonego w „typowym, małym, amerykańskim miasteczku” jest metafizycznym kryminałem bez zbrodniarza – jego miejsce zajmuje cała rzeczywistość oraz nasza pamięć, która okazuje się całkowicie niewiarygodnym źródłem informacji.

Powieść ta ukazała się pierwotnie w grudniu 1956 roku w magazynie „Satellite Science Fiction” jako długie opowiadanie zatytułowane „A Glass of Darkness”. Tytuł ten i jego symbolika (która powróci jak bumerang dwadzieścia lat później jako „A Scanner Darkly” czyli „Przez ciemne zwierciadło”), nawiązuje do cytowanych w tytule artykułu słów Świętego Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian. Dziesięć miesięcy później powieść wychodzi już jako „The Cosmic Puppets” w serii „Ace Double” – zbiorczo, w jednym wydaniu z „Sargasso of Space” autorstwa Andre Norton. Musiało minąć aż dwadzieścia sześć lat, aby „Kosmiczne marionetki” zostały wydane po raz drugi. Nastąpiło to w 1983 roku, na fali popularności „Łowcy androidów” Ridleya Scotta, już po śmierci Phillipa K. Dicka. To właśnie to wydanie ma na okładce potężną, gromowładną istotę oraz tekst, który dość dobrze oddaje fabułę powieści: „Ostateczna walka o Wszechświat rozpoczyna się w domu”.

Dokładnie tak się dzieje. Ted Barton podróżuje przez Stany Zjednoczone wraz ze swoją żoną. Postanawia odwiedzić swoje rodzinne miasteczko Millgate, które opuścił, gdy miał dziewięć lat. Gdy dociera na miejsce okazuje się, że trafił do zupełnie obcego i nieznanego miasta – inne ulice, inne budynki, wszystko dotknięte dziwną erozją. Niejaki Ted Barton faktycznie żył kiedyś w Millgate, ale umarł w dzieciństwie na szkarlatynę, dokładnie osiemnaście lat temu. Barton zaczyna podejrzewać, że nie jest tym za kogo się uważa, że zaczyna wariować. Prawda, którą przynosi rozpoczęte przez niego śledztwo, jest o wiele gorsza – Ted nie może w żaden sposób wydostać się z miasteczka, a dookoła niego zaczyna dochodzić do niewytłumaczalnych zjawisk. Pojawia się chłopiec tworzący golemy z gliny i wydający polecenia wężom i pająkom; dziewczynka wraz z zastępami posłusznych jej woli pszczół; eteryczne postaci duchów przenikających ściany, nazywane Wędrowcami i jedna z najbardziej imponujących wizji – dwie gigantyczne istoty, których zarysy możemy zauważyć patrząc na niebo, lasy, góry, jeziora wokół Millgate. Czy Barton trafił do jakiejś magicznej, równoległej rzeczywistości? Do Strefy Mroku?


Pierwszym odruchem człowieka postawionego w takiej sytuacji, jest zwątpienie we własną poczytalność. Albo przekonanie, że ulega złudzeniu, ktoś nim manipuluje albo hipnotyzuje. Znaczy „twarda rzeczywistość” to pewnik, to ze mną jest coś nie tak. Nic z tego, nic co dzieje się w powieści nie jest fantasmagorią. Według Lawrence’a Sutina, autora słynnych „Bożych inwazji”, Dick twierdził, że „należy przekroczyć fałszywą teorię, że halucynacja jest sprawą osobistą. Moim tematem jest nie halucynacja, ale halucynacja zbiorowa, z fałszywą pamięcią włącznie”. To stwierdzenie każe przewartościować pojęcie „halucynacji” i praktycznie je unieważnia. „Halucynacja” nie jest już prywatnym zakłamywaniem świata, lecz narzuconym z zewnątrz filtrem uniemożliwiającym dostrzeżenie prawdy. I to z takimi „halucynacjami” mamy do czynienia w powieści.

Philip K. Dick w jednym ze swoich listów (a konkretnie w „Letter to Mr. Haas” z września 1954 roku) napisał, że „Kosmiczne marionetki” (a właściwie jeszcze „A Glass of Darkness”) nie miały być prostą historyjką fantasy, lecz czymś poważniejszym, czymś w stylu egzystencjalnych koszmarów Franza Kafki. Normalny świat, oparty na całkowicie realistycznych założeniach, degeneruje się (ważne jest użycie właśnie tego określenia – degeneracji, upadku, erozji) do świata fantazji, czegoś w rodzaju króliczej nory Lewisa Carolla, na dnie której znajdujemy pokłady sennego symbolizmu, transmisje sygnałów z podświadomości, źródła religijnych objawień, doświadczeń i ekstaz. Powieść ta opowiada o świecie, w którym królicza nora wywraca się na nice i buduje go na nowo przy użyciu mistycznej symboliki, przywoływanej z głębi naszej atawistycznej, pierwotnej jaźni. To świat, w którym personifikujemy niewytłumaczalne siły, wkładamy błyskawice w ręce gigantycznych istot, tłumaczymy świat naszymi domysłami, wzmacnianymi przez percepcję świata oglądanego przez ciemne zwierciadło. Ludzie, w tak skonstruowanym wszechświecie są tylko „kosmicznymi marionetkami”, miotanymi przez siły, które całkowicie przekraczają możliwość ich zrozumienia.


Ale czy faktycznie są to Bogowie? Czy te byty, te dwie gigantyczne postacie, widoczne gdziekolwiek by się nie odwrócili bohaterowie „Kosmicznych marionetek”, są doskonałe i wszechmocne? Dwa bóstwa, Ahura Mazda (Ormuzd) oraz Angra Mainyu (Aryman), które przybyły prosto z zaratusztriańskiej mitologii, zwarte są w niekończącej się walce o ocalenie wszechświata z jednej strony i zniszczenie z drugiej. Aryman symbolizuje zło, śmierć, stagnację, ciemność, entropię i chaos. Ormuzd to dobro, życie, ruch, światło, tworzenie i porządek. Ta odwieczna, manichejska walka pomiędzy światłem i ciemnością, jest najstarszym elementem wszelkich religii, wszechświat zdaje się być polem bitwy od początków swego istnienia aż po swój kres. Ludzie pozostają tylko marnymi pionkami nie dostrzegającymi prawdy o istocie rzeczy lub są celowo zmanipulowani, aby tej prawdy nie dostrzec. Patrzą przez przyciemnione szkło. Więc jaka jest prawda?

Z jednej strony z odpowiedziami nadciąga Howard Philips Lovecraft ciągnąc za sobą swoje kosmiczne byty, które bogami nie są. Są to istoty przewyższające ludzi o kilka poziomów, nie poddające się interpretacji i ukrywające się przed nami za zasłoną ustawioną nie celowo, lecz tylko z powodu niedoskonałości naszej percepcji. To byty całkowicie materialne, pozbawione jakiegokolwiek pierwiastka nadnaturalnego i pretensji do boskości. W sukurs przybywają również Nadistoty Adama Wiśniewskiego-Snerga, niedoskonałe, omylne i mające nad nami po prostu przewagę skali oraz narzędzi do interpretacji rzeczywistości.


Z drugiej strony jednak, zauważmy, że przywołani powyżej twórcy nie zastanawiali się nad moralnością stworzonych przez siebie istot. One nie są ani dobre, ani złe – te pojęcia są tylko naszym wymysłem, to wytrychy do zrozumienia tego jak działa otaczający nas świat. W światach Snerga i Lovecrafta to tylko refleksy na ciemnym szkle, kolejne miraże. W „Kosmicznych marionetkach” jest inaczej – dochodzi tu do wyraźnej polaryzacji na zło i dobro. Dlaczego tak? Skąd ten mocno zaznaczony dualizm? Po odpowiedzi proponuję iść w przeciwnym kierunku niż autorzy „Zewu Cthulhu” i „Robota” – w stronę światła a nie ciemności, drogą gnozy sygnalizowaną już w „Oku na niebie”. I jak pokazuje fabuła „Kosmicznych marionetek” ludzki wkład w walkę o dobro jest nieodzowny. Dick czyni z ludzi wojowników światła, choćby nie wiem jak naiwne i romantyczne mogłoby się to wydawać.

Fabularnie i językowo jest to jedna z najprostszych powieści Philipa K. Dicka. Zajrzyjmy ponownie do „Bożych inwazji” – dowiemy się, że Sutin nazywa ją „powieścią napisaną bezbarwnym językiem i z drewnianą fabułą, ale zapowiadającą pomysły, które zostaną lepiej wykorzystane w późniejszych utworach”. I tak właśnie jest – w „Kosmicznych marionetkach” możemy odnaleźć mnóstwo elementów, które pojawią się w przyszłości – koncepcja iluzji rzeczywistości, zaginanie czasu, bogowie z amnezją, chłopiec i dziewczynka jako boskie awatary. Mamy tu zapowiedź „trylogii Valis”, a przede wszystkim „Bożej inwazji” gdzie Dick dokładnie wykłada swą filozofię i rzuca sporo światła na, między innymi, zajścia w Millgate. A trzeba przyznać, że finał tych wydarzeń jest prawdziwie epicki.


Tytuł: Kosmiczne marionetki
Tytuł oryginalny: The Cosmic Puppets
Autor: Philip K. Dick
Tłumaczenie: Jadwiga Andruszkiewicz-Fiejtek
Wydawca: Arax
Data wydania: 1990
Rok wydania oryginału: 1957
Liczba stron: 145
ISBN: 8385211020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz