poniedziałek, 1 maja 2023

Deadpool Classic. Tom 5

Kryzys tożsamości

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Piąty zbiorczy tom „Deadpool Classic” jest ostatnim, do którego scenariusze napisał Joe Kelly. Autor postanowił zebrać jakoś do kupy wszystkie dotychczasowe wątki i uporządkować świat Deadpoola dla swojego następcy. Jak wyszło?

Średnio. Deadpool Kelly’ego był zawsze skrajnie przerysowanym, zbyt dużo gadającym, pozbawionym skrupułów i moralnych hamulców klaunem w masce „przypominającej Spider-Mana”. Mało logiczne i niewyszukane scenariusze, nigdy nie zwalniająca i wymykająca się narracyjnej kontroli akcja oraz ściany tekstu (pochodzące z wewnętrznych monologów i uszczypliwych komentarzy Deadpoola) – to był sposób na komiks. Jak chociażby w ostatnim tomie, w którym Wade Wilson powstrzymał kosmicznego „Mesjasza” przed odebraniem ludziom wolnej woli. Zadyma była – dosłownie – nieziemska. Taka, że Deadpoolowi ostro po niej odwaliło – porwał obdartego ze skóry prekognitę z „Landau, Luckman & Lake” i wstawił go w miejsce niezapomnianej Ślepej Al (pamiętacie tę starą wariatkę z syndromem sztokholmskim, którą Deadpool zamykał w sali pełnej ostrych narzędzi, prawda?).


Monty, nowy obiekt niewybrednych żartów naszego bohatera („handlujesz skórą przez internet!?”) to nie jedyny jego nowy towarzysz. Drugą jest niejaka Ilaney Bruckner z Niemiec, pulchna blondyna z Bawarii z silnym niemieckim akcentem i awanturniczymi skłonnościami. Deadpool oszalał – ale zanim zacznie się jego porąbana psychoterapia zmierzyć się będzie musiał z własnym klonem wielkości hobbita (patrz okładka!). Wydanie specjalne „Deadpoola” z grudnia 1998 roku jest swego rodzaju przerywnikiem w głównym wątku fabularnym. Średnim i nielogicznym – choć założenia były dobre. Okazuje się, że Wade był kiedyś początkującym zawodnikiem sumo (!) i naraził się japońskiej jakuzie – do tego stopnia, że stworzyła ona deadpoolowe „mini me”. Jest trochę żenująco i głupio, ale w sumie nie narzekam. Przecież wiem, co czytam.


Robi się lepiej, gdy wracamy do Deadpoola – wariata po przejściach. Siedem odcinków serii kończących run Joego Kelly’ego podsumowuje cały wkład tego scenarzysty w rozwój postaci „najemnika z nawijką” i nie zostawiają właściwie niezamkniętych wątków – tak, aby następca nie był skrępowany powinnością kończenia po poprzedniku. Deadpool trafia na terapię do niejakiego „Doctora Bonga”, „świra z dzwonem zamiast łba” – ten podpowiada, że problemy psychiczne Wade’a rozwiązać może tylko wyzwanie na pojedynek „prawdziwego superbohatera”. No to co będziemy daleko szukać, Wolverine’a łatwo wkurzyć i długo do bijatyki namawiać nie trzeba. 

To, czy pojedynek z Rosomakiem rozwiązał jakiekolwiek problemy sprawdzicie sami – faktem jest, że były one całkiem spore. Wade Wilson przeżył w piątym tomie prawdziwy kryzys tożsamości – halucynacje, w których pojawia się niejaka Mercedes Wilson (nazwisko nieprzypadkowe!) są wstępem do poważnej wiwisekcji (popularne słowo!) umysłu Deadpoola. Pojawia się też Bullseye i Czarny Szpon, wraca Zoe Culloden z „Landau, Luckman & Lake” i oczywiście arcywróg Deadpoola, czyli T-Ray. Ten łotr jest dla Deadpoola tym, kim dla Wolverine’a jest Sabretooth – nawet wyglądają podobnie! Nikt inny nie mógł pojawić się w finale tego runu, tylko T-Ray. Tak właśnie kończy swą przygodę z serią Joe Kelly – jak sam Deadpool: „Zawsze kończę rozpoczęte sprawy, inaczej one skończą mnie”. 


No tak, wątki pozamykał, ale jakości nie utrzymał. Piąty tom „Deadpool Classic” przytłoczony jest całymi ścianami tekstu, momentami trudnymi do przebrnięcia i pomijalnymi. Ja wiem, ten cały opętańczy słowotok („Czy to ogromna parówa z włókna szklanego, czy się cieszysz, że mnie widzisz?”) to sedno „Deadpoola”, ale tu Kelly przesadził – parodiuje swój własny komiks, bez umiaru i sensu. A o rysunkach nie ma co pisać. W porządku jak na lata dziewięćdziesiąte – wielu tu mamy rysowników i znowu najlepszy jest Walter McDaniels.

Mamy jesień 1999 i kończymy na odcinku trzydziestym trzecim. „Deadpoola” w nowe stulecie (ba, tysiąclecie) wprowadzi Christopher Priest! W tomie szóstym rozpocznie się bowiem historia pod tytułem „Chapter X”. Nie wiem nic na jej temat, a że Kelly już opuścił budynek, dajmy szansę następcy. 



Tytuł: Deadpool Classic. Tom 5
Scenariusz: Joe Kelly, James Felder
Rysunki: Peter Woods, Walter McDaniel, David Brewer, Joe Cooper, Brain Smith, Mark Powers
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Tytuł oryginału: Deadpool Classic. Vol 5
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: czerwiec 2018
Liczba stron: 276
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328126763

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz