wtorek, 14 września 2021

Sherlock Frankenstein i Legion Zła

Co tam w Spiral City?


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

W „Czarnym Młocie. Wydarzeniu” zabrakło jednego odcinka. Tego, w którym Lucy Weber opowiada o swoim dzieciństwie w Spiral City. Jesteśmy po wielkiej wojnie z Antybogiem i tajemniczym zniknięciu zwycięskich superbohaterów z jej tatą na czele. To od tego właśnie epizodu rozpoczyna się spin-off „Czarnego Młota”„Sherlock Frankenstein i Legion Zła”.

Lucy Weber dorasta w cieniu straty. Jej ojciec był największym bohaterem, jakiego nosiła Ziemia. Teraz, gdy dziewczyna ma już dwadzieścia lat, postanawia odnaleźć tatę za wszelką cenę. Nawet wbrew temu, co przekazał jej na „nagraniu, na wypadek śmierci” – Lucy nie ma zamiaru zniszczyć dopiero co odnalezionej bazy Czarnego Młota, lecz użyć jej zasobów w swojej niemal niemożliwej misji. Skoro nie można znaleźć ekipy superherosów, usuniętej ze świata w błysku przerażającego światła, to może warto odnaleźć ich największych przeciwników i spróbować zasięgnąć u nich języka. „Nie jest ważne bezpieczeństwo, lecz to, że jestem córką Czarnego Młota!” – mówi Lucy i, wykorzystując swą jedyną supermoc jaką jest jej determinacja, rusza na poszukiwania Sherlocka Frankensteina i członków jego Legionu Zła.


Sherlock Frankenstein to dystyngowany, steampunkowy wariant Lexa Luthora, powstały z konglomeratu Sherlocka Holmesa i potwora Frankensteina – czego akurat łatwo się domyślić (ma nawet asystenta – Igora Watsona!). Niby tytułowa postać, a właściwie nieobecna – niemal do samego
końca istnieje tylko w relacjach innych złoczyńców, których po kolei odwiedza Lucy. Jeff Lemire odsuwa na bok akcję dziejącą się na farmie w Rockwood (no w końcu to jest spin-off), aby zająć się córką Czarnego Młota, jedną z najciekawszych bohaterek jakie wymyślił, oraz po to, aby znowu pobawić się w rozbrajający sposób popkulturowymi, głównie komiksowymi, odniesieniami. Czego tu nie ma – szpital-więzienie dla najgorszych przestępców w stylu Azylu Arkham; niejaki Grimjim kojarzący się jednoznacznie z pewnym chudym, niebezpiecznym, zielonowłosym komediantem; hydraulik-potwór z mackami na twarzy o zabawnym, idealnie dopasowanym, pseudonimie; a nawet herosi sprzed Złotej Ery komiksu, zaludniający karty tanich, pulpowych magazynów fantastycznych. Pojawia się też po raz pierwszy nowa ważna postać w uniwersum – Doktor Star, którego smutne dzieje poznamy w kolejnym komiksie.


Rysuje David Rubin – kojarzymy go z jednego epizodu „Wydarzenia”. Ilustrował tam, w bardzo cartoonowym i uproszczonym stylu Srebrnej Ery, psychodeliczne przygody pułkownika Weirda i jego mechanicznej asystentki Talkie-Walkie. To są takie trochę ilustracje z książeczek dla dzieci, ale wypożyczonych z biblioteki funkcjonującej w Krainie Po Drugiej Stronie Lustra – niepokojące, wynaturzone i cały czas infantylne w bardzo dziwny, złowieszczy sposób. Idealne.

Jeff Lemire poszerzył swoje uniwersum, ale nie posunął zbytnio akcji do przodu. O tajemnicy zniknięcia herosów Spiral City wiemy tyle samo, co po przeczytaniu poprzedniego komiksu. Autor chciał podkreślić inne zagadnienie – „degradację” superbohaterstwa do poziomu „zwykłego człowieka”. W poprzednich komiksach widzieliśmy herosów, teraz obserwujemy złoczyńców – połamanych, zmęczonych i zrezygnowanych. Sherlock Frankenstein krzyczy na koniec: „Teraz jest Nowa Era! Era braku superbohaterów i trzeba coś z tym zrobić!”. Lemire pewnie „coś z tym zrobi”.


Tytuł: Sherlock Frankenstein i Legion Zła
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: David Rubin
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Sherlock Frankenstein and the Legion of Evil
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania w Polsce: lipiec 2018
Data wydania oryginału: październik 2017 – styczeń 2018
Liczba stron: 152
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 210x280
Wydanie: I
ISBN: 9788328135185

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz