Uwięzieni w słowach
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
I w ten oto sposób dotarliśmy do ostatniej powieści Philipa K. Dicka. „Transmigration of Timothy Archer” stanowi trzecią część tryptyku, zwanego „trylogią Valis”, choć tak właściwie nie ma z poprzednimi częściami zbyt wiele wspólnego. To już druga powieść w naszym cyklu, w której nie znajdziemy żadnego elementu fantastycznego – autor niestety nie doczekał dnia jej publikacji. Jest to dzieło dobrze podsumowujące nie tylko końcowy okres jego życia, ale chyba przede wszystkim całą twórczość.
Gdy w 1965 roku Philip K. Dick poznał Jamesa Alberta Pike’a nie przypuszczał, jak bardzo ten wysoko postawiony hierarcha Kościoła Episkopalnego Kalifornii wpłynie na okres twórczości, w którym Dick intensywnie poszukiwał Boga. Dick i Pike prowadzili swego czasu długie i zawiłe dysputy filozoficzne, z których autor „Ubika” wyciągnął „solidny materiał teologiczny”, o czym wspominał chociażby w kontekście genezy „Labiryntu śmierci”. Sam Pike pojawił się również w powieści „Wbrew wskazówkom zegara” jako Anarcha Peak, religijny przywódca powstały z grobu. Biskup Pike oskarżany był o herezję – desegregacja rasowa w kościołach, udział w marszu z Selmy do Montgomery u boku Martina Luthera Kinga, wyświęcanie kobiet, podważanie dogmatu Trójcy Świętej i okultyzm (Dick brał udział z seansach spirytystycznych, na których Pike chciał porozumieć się z duchem własnego syna) nie zyskały poparcia i zrozumienia ani na szczytach kościelnej piramidy ani u wiernych. Oliwy do ognia dolał sam Dick, który poznał Pike’a z Maren Hackett, macochą swojej własnej żony, Nancy. Maren Hackett szybko została osobistą „sekretarką” Pike’a, a ten uwikłany w romans żył z nią do czasu jej samobójstwa w 1967 roku. „Szczytem ekstrawagancji” i ostatnim wybrykiem biskupa była jego wyprawa do Izraela latem 1969 roku, kiedy to zabłądził na pustyni i umarł wraz z towarzyszącą mu żoną pod rozpalonym słońcem.
Cztery lata znajomości Dicka i Pike’a wywarły na tego pierwszego niebagatelny wpływ. W kwietniu 1981 roku, Dick zaczął pisać powieść pod roboczym tytułem „Bishop Timothy Archer”. Było to krótko po korespondencyjnej wymianie zdań z Ursulą Le Guin, która przeczytała „Valis” i zaczęła się publicznie zastanawiać, czy Dick nie oszalał. Skrytykowała też dość mocno sposób, w jaki autor podchodził w swej twórczości do postaci kobiecych – były to głównie powierzchownie potraktowane, niezrównoważone, seksowne, toksyczne i zdradzieckie femme fatale. Dick, między innymi w celu zrehabilitowania się i zadania kłamu zarzutom pisarki, główną bohaterką najnowszej powieści uczynił kobietę. Więcej – oddał jej głos i zrobił z niej pierwszoosobowego narratora. „Transmigracja Timothy’ego Archera” to kolejna, po „Wyznaniach łgarza” powieść głównonurtowa w naszym cyklu – przyjaciel Dicka, pisarz fantastyki Norman Spinrad, wspomina jednak, że mało brakowało a Dick umieściłby w niej obcych, agentów CIA i inne tego rodzaju „ozdobniki”. Dickowi bardzo zależało na tej powieści. Tak bardzo chciał ją napisać, że zrezygnował z wielce lukratywnego kontraktu na nowelizację scenariusza „Blade Runnera” Ridleya Scotta, do którego właśnie rozpoczęto zdjęcia. Nie doczekał jednak jej wydania. Powieść trafiła w końcu do Polski w 1999 roku – wydał ją Zysk i S-ka w serii „Kameleon”. Po trzynastu latach wyszła po raz drugi – tym razem nakładem Rebisu.
Narratorką powieści jest trzydziestokilkuletnia Angel Archer, mieszkanka Kalifornii, humanistka, absolwentka anglistyki na Uniwersytecie Kalifornijskim. Angel, zamiast prowadzić akademicki tryb życia, pracuje w sklepie z płytami. Jej mąż Jeff, z którym była w separacji, nie żyje już od dawna – podobnie jak jej przyjaciółka Kristen, związana niegdyś z teściem Angel, ojcem Jeffa (także już nie żyjącym). Mamy grudzień 1980 roku, John Lennon właśnie został zamordowany, a Angel, „osaczona przez śmierć”, szuka odpowiedzi na dręczące ją pytania i wątpliwości dotyczące życia i Boga. Ma nadzieję znaleźć je na łodzi mieszkalnej, na której swe wykłady na temat duchowości prowadzi jakiś szemrany kaznodzieja, Edgar Barefoot. Wizyta ta skłania ją do grzebania w przeszłości – kobieta przywołuje wspomnienia sprzed dekady, kiedy to poznała Kristen ze swym teściem – znanym na całym świecie, kontrowersyjnym biskupem, Timothym Archerem.
Timothy Archer jest oczywiście postacią wzorowaną na Jamesie A. Pike’u. Tak samo neguje istnienie Ducha Świętego, naraża się swym zwierzchnikom, wikła się w romans i wydaje na jego utrzymanie pieniądze z tak zwanego funduszu dyskrecjonalnego, czyli z kościelnej kiesy. Największa herezja i odstępstwo od zasad, których powinien trzymać się biskup, następuje w momencie, gdy Archer dowiaduje się o niesamowitym odkryciu na izraelskiej pustyni. Zwoje z Qumran (o których była mowa zarówno w „Valis” jak i „Bożej inwazji”), datowane na dwieście lat przed Chrystusem, zawierają rzekomo treści, nauki i dogmaty, które Jezus, dopiero dwa stulecia później wykładał swoim uczniom. Odnalezione manuskrypty, spisane przez sektę esseńczyków, okazują się źródłem mądrości Chrystusa – wszystko czego nauczał okazało się być wymyślone przez ludzi, którzy zażywali halucynogenne grzybki, tak zwane „anokhi”. Timothy Archer nie widział Zwojów z Qumran na własne oczy, ale już sama ich interpretacja w wydaniu ważnych osobistości naukowego świata wystarczyła, aby ten poddał w wątpliwość swoją wiarę. Uporządkowany świat Archera sypie się jak domek z kart, choć biskup nie bardzo chce się do tego przyznać. Jezus Chrystus nie był Synem Bożym – to tylko oszust, impostor jakich wielu. Od tego momentu Archera czeka już tylko równia pochyła – zaczyna wierzyć w to, że nawiedził go duch jego zmarłego syna (męża Angel). Postanawia zatem napisać książkę o życiu pozagrobowym, którą zatytułował „Wszechwładna śmierci”. Philip K. Dick, za pomocą narracji Angel Archer, opisuje totalny upadek biskupa, zakończony (tak samo jak w przypadku Pike’a) śmiercią na rozgrzanych piaskach izraelskiej pustyni – biskup Archer postanowił, że, właśnie tam, gdzie odnaleziono starożytne manuskrypty, dotrze do odpowiedzi na pytania ostateczne i dotknie absolutu.
„Valis” i „Boża inwazja” były powieściami fantastycznymi – wzniosłymi, erudycyjnymi i filozoficznymi. W „Transmigracji Timothy’ego Archera” Philip K. Dick porzuca dotychczasowy, pompatyczny kurs na gnozę, karkołomne teorie oraz surrealistyczne wizje i trzyma się mocno Ziemi a także człowieka. Wszyscy bohaterowie powieści zmagają się z rzeczywistością – wątpią w istnienie Boga, zastanawiają się czemu kiedyś był tak blisko ludzi a teraz milczy, dlaczego muszą kiedyś umrzeć i co się z nimi potem stanie (jeśli istnieje „potem”) a także jaki jest cel ich istnienia. Odpowiedzi nigdzie nie ma. Są tylko ich protezy i niedoskonałe przybliżenia. Angel na przykład ucieka w świat książek – otoczona śmiercią, szaleństwem i poczuciem bezcelowości szuka przepisu na życie w bibliotekach. Biskup Archer z kolei, wedle relacji naszej narratorki, był człowiekiem niezdolnym do utrzymania jednej, stałej życiowej wykładni, na podstawie której sformułowałby wszystkie filozoficzne tezy, jakie bez przerwy kotłowały mu się w głowie. Zamiast tego rzucał się od jednej teorii do drugiej, brał wszystkie filozoficzne rewelacje za dobrą monetę (trochę tak jak Jack Isidore, niezdolny do wartościowania odbieranych informacji, bohater „Wyznań łgarza”) i testował po kolei, nawet nie próbując patrzeć krytycznie na ich treść. Myślał, że w ten sposób wyjaśni rzeczywistość. To dlatego rewelacje odczytane ze znalezionych w Izraelu Zwojach z Qumran okazały się tak niebezpieczne. Wywołały one u biskupa totalną, psychiczną, filozoficzną i intelektualną rewoltę. A że trafiły na podatny grunt ich konsekwencje były tragiczne.
Angel i Timothy byli „uwięzieni w słowach”, nie swoich interpretacjach, cytatach i cudzysłowach. Timothy Archer utracił swą wiarę i zrozpaczony ruszył na pustynię, przekonany, że tam kryją się Prawdy Ostateczne. Ostateczna była jednak tylko śmierć – ostatnia sprawiedliwa. Po śmierci biskupa, ostatniej bliskiej osoby, Angel staje się pustą, wydrążoną skorupą, zrezygnowaną maszyną w ludzkim ciele. Z pomocą przybywa jej Edgar Barefoot, kaznodzieja na łodzi, początkowo kreowany na szarlatana. To on uświadamia jej w jakim więzieniu żyje, to on przywraca jej człowieczeństwo. Opowiada jej historię, która przytrafiła się samemu Philipowi K. Dickowi i o której ten wspominał już w „Przez ciemne zwierciadło”. Gdy pewnego dnia Barefootowi wydawało się, że poznał rzeczywistość, że po kantowsku dotknął „rzeczy samej w sobie”, doznał transcendencji i dotarł do nirwany, zrezygnował z tego, aby ochronić dwójkę meksykańskich dzieci bawiących się na środku ulicy. Epifania uleciała, znikła – ale dzieci były ocalone. Barefoot mówi, że każdy człowiek powinien być bodhisattwą – kimś kto zrezygnował z nirwany na rzecz akceptacji niedoskonałego, niepoznawalnego świata i kierowania się w życiu miłością i współczuciem.
I znowu, tak jak to było w „Płyńcie łzy moje, rzekł policjant” u podstaw rzeczywistości stoi bezinteresowna miłość – agape, caritas. Zajrzyj w głąb siebie, przestań się miotać, zaakceptuj wszystko takim, jakie jest. Tylko jeden bohater powieści, schizofreniczny Bill, syn Kristen, nie potrafiący myśleć abstrakcyjnie, podchodził w ten sposób do rzeczywistości. Tym bardziej symboliczne jest zakończenie książki, gdzie dowiadujemy się w końcu, co dokładnie znaczy jej tytuł, jakiej „transmigracji” dokonał biskup Timothy Archer. Philip K. Dick nie mógł chyba lepiej zakończyć swej kariery, nie mógł lepiej jej podsumować. Szukał, szukał, nie znalazł, pogodził się z tym, że „nie wie” i odszedł spokojny. Na końcu zawsze jest śmierć, ważne zatem wszystko to, co przed nią, nie po niej.
Lech Jęczmyk, tłumacz całej trylogii Valisa, zauważa w posłowiu do „Transmigracji…”, że ostatnia powieść Philipa K. Dicka przepełniona jest właśnie śmiercią. Sam Dick jednak nie był na tyle chory, aby się jej spodziewać – traf chciał, że zakończył karierę (i życie) powieścią, w której dochodzi w końcu do znalezienia, jak to określa Jęczmyk, „Świętego Graala”. Znaczy – miłości, współczucia i dobroci, jako fundamentów rzeczywistości i sensu życia, czyli dokładnie tego, czego szukał sam Philip K. Dick. Niestety, wszechwładna śmierć zabrała go w wieku pięćdziesięciu trzech lat – 2 marca 1982 roku, w kilka miesięcy po napisaniu powieści i dosłownie kilka dni przed jej publikacją. „Transmigracja Timothy’ego Archera” nie przyniosła wielkich zysków i nie zawojowała rynku. Dick nie zdążył też napisać kolejnej powieści science fiction, zatytułowanej „The Owl in Daylight”, (u Sutina możemy przeczytać, że miało to być „coś jak Dante, jak Tomasz Mann i jak trylogia Valisa”) ale pozostawił po osobie tak wiele, że stał się praktycznie nieśmiertelny. Philip K. Dick transmigrował podobnie jak biskup Archer – pomnik trwalszy niż ze spiżu stoi dumnie i stać będzie jeszcze bardzo długo.
Tytuł: Transmigracja Timothy’ego Archera
Tytuł oryginalny: The Transmigration of Timothy Archer
Autor: Philip K. Dick
Tłumaczenie: Lech Jęczmyk
Wydawca: Rebis
Data wydania: styczeń 2012
Rok wydania oryginału: 1982
Liczba stron: 312
ISBN: 9788375108477
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz