wtorek, 30 grudnia 2025

Czytało się w 2025

 



Rok 2025
w podsumowaniu.

Dziewiąte doroczne podsumowanie bloga. Jest to pierwszy rok od 2019, w którym napisałem więcej niż dwadzieścia tekstów na temat książek. Trend będzie utrzymany, a o planach czytelniczych na 2026 napiszę pod koniec podsumowania.

niedziela, 28 grudnia 2025

Batman Ziemia niczyja. Tom 7. Ostatnia gra

Do góry


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Przed nami ostatni zbiorczy tom „Ziemi niczyjej”, czyli wielkiego wydarzenia z uniwersum Batmana końca lat dziewięćdziesiątych. Gotham wita w XXI wiek całkowicie zrujnowane i skażone zbrodnią jak nigdy dotąd. Ale jest nadzieja. Skoro trafiliśmy na samo dno, dalsza droga może prowadzić już tylko do góry.

Dwa ostatnie albumy „Ziemi niczyjej”, czyli „Owoce ziemi” i „Kolej podziemna”, nie miały w zasadzie żadnego wspólnego wątku fabularnego. Od kiedy Gotham upadło, byliśmy świadkami swego rodzaju scenek rodzajowych, pojedynczych akcji Batmana i innych członków jego „rodziny” w różnych miejscach mrocznego miasta, lub po prostu jednoodcinkowych relacji przypadkowych (albo i nie) postaci. Wrażenie tych najważniejszych sprawiać zaczynają Bane, który znów jest w formie i właśnie wrócił do Gotham; Harley Quinn debiutująca w mainstreamowych komiksach z Batmanem; a także Joker, wyczuwający chyba nadciągający powoli wiatr zmian.

czwartek, 25 grudnia 2025

Portal zdobiony posągami

Koniec czasów


Ostatnią powieść Marka S. Huberatha wydała Fabryka Słów w 2010 roku. „Portal zdobiony posągami”, który pierwotnie miał nosić tytuł „Zachodni portal Katedry w Lugdunum”, zdaje się zbierać wszystkie motywy literackie i fiksacje autora ze szczególnym wskazaniem na „Miasta pod skałą”. Huberath jeńców nie bierze i kieruje swą powieść dla najbardziej zatwardziałych fanów swej twórczości, choć wydaje się też, że w wielu fragmentach pisze sam dla siebie.

Nie będę się jakoś krygował i za wszelką cenę unikał spojlerów – zresztą opis na tylnej okładce i tak już odkrywa zbyt wiele. Powieść Huberatha ma dokładnie sto rozdziałów podzielonych na cztery części – „L’Inferno”, „Il Refrigerio”, „Il Purgatorio” i „Il Paradiso”. Dwa środkowe mają razem taką samą objętość jak otwierające „Piekło” i zamykający „Raj”. Czyli już wiemy o co chodzi – mocne nawiązanie do „Boskiej komedii” Dantego Alighieri, czyli podróż przez zaświaty, odwieczny topos katabazy istniejący już od Sumerów. Huberath rozdzielił tu jednak Czyściec na dwie części. Nie porwę się na wyjaśnienie czemu – raz, że nie jestem pewien, a dwa, że tu już zdradziłbym zbyt wiele.

wtorek, 23 grudnia 2025

Koszmary

Stężenia przedśmiertne

Artykuł należy do cyklu XX lat Biblioteki grozy wydawnictwa C&T”. Odcinek dwudziesty czwarty.

Dziś poznamy efekty kolejnej korespondencyjnej współpracy Howarda Philipsa Lovecrafta. W omawianym niedawno „Kopcu” znaleźliśmy opowiadania pisane przez niego do pomysłów niejakiej Zealii Bishop (choć Cthulhu tylko wie, ile było w nich Lovecrafta, a ile wspomnianej, początkującej autorki). Teraz przyszła pora na „Koszmary” – pięć opowiadań pisanych do spółki z Hazel Heald, inną korespondencyjną „petentką” Samotnika z Providence.

Wszystkie teksty wydano pierwotnie na początku lat trzydziestych w magazynie „Wonder Stories” („Człowiek z kamienia”) oraz słynnym „Weird Tales” (pozostałe). Współpracę z Hazel Heald, kolejną niespełnioną pisarką, Lovecraft rozpoczął w 1932 roku – badacze jego twórczości, w tym S.T. Joshi, (któremu raczej można wierzyć) uważają, że Heald proponowała tylko ogólny zarys fabuły, a całe teksty pisał Lovecraft, ingerując mocno w pierwotny projekt. Jak dokładnie było – trudno orzec. Można tylko szacować stężenie „Lovecrafta w Lovecrafcie” – najwyższe jest w opowiadaniach drugim i czwartym, czyli w tych moim zdaniem najlepszych.

niedziela, 21 grudnia 2025

Nick Fury. Agent SHIELD

Bunt wobec tyranii kadrów


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Egmontowy cykl wydawniczy „Marvel Limited” prezentuje klasykę Marvela, która – z racji formatu owego cyklu – była przełomowa nie tylko z powodu fabuły, ale (chyba głównie) poprzez warstwę graficzną. Wydany właśnie imponujący zbiór „Nick Fury, Agent S.H.I.E.L.D.” idealnie wpisuje się w obydwa założenia. Jim Steranko, jeden z ówczesnych marvelowskich geniuszy komiksu, zaprasza nas na podróż w czasie do apogeum Srebrnej Ery.

Nick Fury nie zawsze był agentem S.H.I.E.L.D. (Strategic Homeland Intervention, Enforcement and Logistics Division). W roku 1963, czyli w czasach gwałtownej inwazji Stana Lee i Jacka Kirby’ego, kiedy to nowe komiksy superbohaterskie pojawiały się jak grzyby po deszczu, Marvel postanowił wydać coś z zupełnie innej beczki. W marcu tego roku wystartowała nowa seria – „Sgt. Fury and His Howling Commandos”, opowieść o jowialnym, twardym jak skała, absurdalnie męskim sierżancie armii USA i grupie komandosów piorących nazistów podczas drugiej wojny światowej. Fury nie miał jeszcze opaski na oku, nosił zarost i kurzył cygara – proste, pełne strzelanin i pościgów opowieści sprzedawały się świetnie mimo wielkiej konkurencji w postaci „Fantastycznej Czwórki”, „Spider-Mana” czy „Kapitana Ameryki”. A propos – Kapitan pojawiał się czasem w „Sgt. Fury”, wszak był to okres jego intensywnej, wojennej działalności, choć ze zrozumiałych względów Sierżanta Fury’ego nie znajdziemy w starszych o dwie dekady komiksach z Kapitanem (wydawanych wtedy pod egidą „Timely Comics” – jeszcze nie Marvela).

czwartek, 18 grudnia 2025

Otchłań zmartwychwstań

Zimna kawa


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Bieguny i ich okolice były jednymi z tych miejsc na Ziemi, które najdłużej czekały na swych zdobywców. Nic dziwnego, że od zawsze rozpalały wyobraźnię twórców popkultury. Egmont wydał właśnie „Otchłań zmartwychwstań” – komiks podążający szlakami przetartymi już niejednokrotnie. Ponowna rekonfiguracja znanych motywów nie jest błędem, lecz niezwykle trudnym zadaniem. Trzeba bowiem robić to tak, aby wyszło coś świeżego. W przeciwnym razie – po co?

Scenariusz wydanego rok temu we Francji „Le Gouffre des résurrections” napisał twórca ukrywający się pod pseudonimem HiroDjee – nieznany do tej pory w Polsce. Akcja komiksu toczy się w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku – najpierw w Anglii, a potem na dalekich, mroźnych rubieżach Kanady. Haven, dziedzic fortuny Greenwoodów, włóczy się gdzieś po dalekich krajach, szukając przygód i nie przejmując się rodowym majątkiem. Wielce podejrzany osobnik, niejaki doktor Mattock namawia go na kolejną wyprawę, tym razem za północne koło podbiegunowe. „HMS Acheron” wypływa na Morze Północne dwa lata później i ślad się po nim urywa. Druga żona Havena (pierwsza zmarła po ciężkiej chorobie, podczas jego wojaży) zbiera załogę i rusza na poszukiwania męża. Ślad wiedzie do odległych, skutych lodem wysp kanadyjskich. Nie przyroda będzie jednak największym zagrożeniem dla ekipy ratunkowej. W Arktyce doszło do manifestacji tytułowej otchłani zmartwychwstań, anomalii rzeczywistości, której natura dobrze odpowiada jej nazwie.

wtorek, 16 grudnia 2025

Asteriks #41. Asteriks w Luzytanii

Reçenzjão


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Minęły dwa lata od ostatniego komiksu z Asteriksem i Obeliksem, przyszła zatem pora na kolejny. Następcy Goscinnego i Uderzo, czyli rewelacyjnie naśladujący styl swego poprzednika Didier Conrad, oraz FabCaro, chwilowo zastępujący scenarzystę Jeana-Yvesa Ferriego, trzymają się terminów – co dwa lata, jesienią, ukazuje się nowy album z przygodami dzielnych Galów.

Gdy w 2013 roku ukazał się „Asteriks u Piktów”, Ferri i Conrad obiecali nie tylko stały dwuletni odstęp między kolejnymi albumami, ale również pewną scenariuszową konsekwencję – akcje kolejnych odcinków mają toczyć się naprzemiennie w wiosce Galów i jej okolicach oraz gdzieś w dalekich krajach. Asteriks i Obeliks w 2025 roku grają na wyjeździe, wszak „Biały Irys” z 2023 roku opowiadał o awanturze na ich własnym podwórku. Dwaj dzielni przyjaciele i równie odważny Idefiks ruszają do Luzytanii, czyli dzisiejszej Portugalii, aby uwolnić z rzymskiego więzienia niejakiego Niedowidzesa, producenta „garum”, czyli słonego, lekko śmierdzącego sosu ze sfermentowanych ryb – w naszym przypadku konkretnie dorszy. Niedowidzes został fałszywie oskarżony o próbę otrucia Cezara, ale cała sprawa nie jest tak oczywista, jakby się mogło wydawać.