niedziela, 16 listopada 2025

Cykl barokowy

Nowy świat



Neal Stephenson postanowił napisać powieść historyczną (z pewną dość istotną zawartością fikcji literackiej) jeszcze w trakcie prac nad „Cryptonomiconem”. W XVII i XVIII wieku żyło sobie dwóch panów – Izaak Newton i Gottfried Leibniz – którzy zajmowali się nie tylko nauką i filozofią, ale też kryptografią, religią i numizmatyką. Dodatkowo mieli ze sobą kosę – pierwszy oskarżył drugiego o kradzież własności intelektualnej, gdy ten opublikował swoje prace na temat nowej, rewolucyjnej gałęzi matematyki, czyli rachunku różniczkowego.

Newton i Leibniz, czołowe umysły rozpędzonej już w drugiej połowie siedemnastego wieku rewolucji naukowej, byli takimi samymi nerdami jak Neal Stephenson. Żyli w czasach wielkich przemian politycznych, obyczajowych i kulturowych. To wtedy ostatecznie ukształtowało się nowożytne pojmowanie świata – Arystotelesa odesłano do lamusa razem z jego sferami niebieskimi, zastąpionymi przez elipsoidalne orbity. Ludzie zdecydowali się na dobre zakwestionować skostniałą, scholastyczną wizję świata i mimo nieustannych wojen religijnych, coraz to nowi, ekscentryczni dziwacy (których my nazwalibyśmy „naukowcami”) coraz głośniej i odważniej powtarzali za Galileuszem: „A jednak się kręci”. Autor „Śnieżycy” przysiadł fałdów i napisał największą, najambitniejszą, choć wcale nie najlepszą, rzecz w swojej karierze – ośmioczęściowy „Cykl barokowy”.


Gdy Stephenson siadał do pisania „Żywego srebra”, czyli pierwszej części cyklu, wcale nie planował aż tak gigantycznej, złożonej fabularnie epopei – choć wiedział, że to będzie coś wielkiego. „Cykl barokowy”, czyli osiem powieści wydanych w trzech tomach na początku dwudziestego pierwszego wieku, jest czytelniczym wyzwaniem dla każdego. Z jednej strony nie sposób przeczytać tego materiału jednym ciągiem, choćby i rozłożonym na miesiące – pojawia się przesyt, a gigantyczna ilość informacji wprost przytłacza. Z drugiej jednak strony, czytanie „Cyklu barokowego” na raty w kilkumiesięcznych odstępach mija się z celem – ważne jest bowiem, aby pamiętać w miarę dobrze wydarzenia poprzednich powieści. Ja czytałem to wszystko przez pięć miesięcy, przeplatając lekturę innymi powieściami lub komiksami – chyba nie ma lepszej metody na „Cykl barokowy”

W latach 2005-2008 wydawnictwo Mag dostarczyło nam osiem powieści połączonych w trzy bloki – „Żywe srebro” (trzy tomy), „Zamęt” (dwa tomy), „Ustrój świata” (trzy tomy). W 2014 roku doszło do reedycji – tym razem wydano trzy wielkie, tysiącstronicowe tomy (drugi oczywiście nieco krótszy). Co my tu mamy? Pierwsza część „Żywego srebra”, nosząca akurat ten sam tytuł, przenosi nas do roku 1713, kiedy to znany z „Cryptonomiconu” (najwidoczniej nieśmiertelny) Enoch Root dociera do purytańskich kolonii w Bostonie w poszukiwaniu niejakiego Daniela Waterhouse’a (daleki przodek Waterhouse’ów z wspomnianego „Cryptonomiconu”). Daniela potrzebuje księżniczka Karolina Ansbach, żona Jerzego II, czyli brytyjskiego następcy tronu – tylko Daniel może położyć kres długoletniej wojnie między Izaakiem Newtonem a Gottfriedem Leibnizem. Daniel rusza w wielotygodniową podróż morską na pokładzie holenderskiej „Minerwy” – pełną retrospekcji sprzed półwiecza, kiedy to razem z młodym Newtonem należeli do College’u Świętej Trójcy w Londynie a potem, po wielkiej zarazie roku 1965 ruszyli każdy w swoją stronę. 


„Król Wagabundów” opowiada dzieje Jacka Shaftoe (nazwisko także znane z „Cryptonomiconu”), człowieka z londyńskiego gminu włóczącego się po Europie drugiej połowy siedemnastego wieku wikłając się w najróżniejsze awantury, w tle których tętni wielka polityka, nauka a także religia. Na samym początku opowieści znajdujemy go na polach bitwy pod Wiedniem, podczas której powstrzymano Turków Osmańskich (jest nawet nasz potężny król, Jan III Sobieski). Jack Shaftoe uwalnia z tureckiego haremu niejaką Elizę, młodą dziewczynę, która towarzyszy mu z początku w podróżach po Europie, aby ostatecznie trafić do Amsterdamu. O jej przygodach w kręgach politycznych Amsterdamu, a potem Wersalu Króla Słońce opowiada trzecia część „Żywego srebra”, czyli „Odaliska”. To tutaj powraca Daniel Waterhouse zamieszany już nie tylko w sprawy Towarzystwa Królewskiego, ale i w najróżniejsze polityczne i finansowe intrygi europejskich notabli, wojskowych i książąt – kończy się już powoli wiek siedemnasty.


Drugi, dwuczęściowy tom „Cyklu barokowego” („Zamęt” złożony z „Bonanzy” i „Juncto”) wraca do postaci Jacka Shaftoe, który został nieszczęśliwie niewolnikiem na galerze. Statki wypełnione złotem i srebrem, przemyt, hiszpańska inkwizycja, francuskie więzienie – oto perypetie Jacka w „Bonanzie”. O wiele subtelniejsze, bo polegające na wielopoziomowych spiskach i manipulacjach na samej górze struktury europejskich dworów królewskich i książęcych, dzieje Elizy są przedmiotem zainteresowania „Juncto”. To w „Zamęcie” Neal Stephenson (nie zapominając oczywiście o tematach naukowej rewolucji z „Żywego srebra”) daje upust swej kolejnej pasji – historii ekonomii, pieniądza, polityki monetarnej i numizmatyki. Akcja „Zamętu” kończy się około roku 1702 a w trzecim tomie cyklu („Ustroju świata” podzielonym na „Złoto Salomona”, „Obieg” i – a jakże – „Ustrój świata”) skaczemy do roku 1713, czyli tam, gdzie zaczęła się cała historia. Daniel Waterhouse, Izaak Newton (już jako pracownik Mennicy Królewskiej w Londynie), Jack Shaftoe, Eliza i całe dziesiątki poznanych wcześniej postaci z całej Europy, a nawet świata rozpędzonej już epoki Oświecenia, wchodzą ze sobą w kurs kolizyjny.


Rozpisałem się trochę, jeśli chodzi o fabułę, ale musicie wiedzieć z czym macie do czynienia. Wydarzenia „Cyklu barokowego” pełne awanturniczych przygód, intryg, spisków, podróży, bijatyk, awantur, zdrad i romansów, opowiedziane są z tak wielką dbałością o realia historyczne, polityczne, geograficzne i naukowe, że wydają się być mniej ważne niż wizja świata. Neal Stephenson oczywiście nie rości sobie prawa do przedstawiania jedynej słusznej wersji historii – lekko ją ubarwia, tak, aby wymyślone przez niego postacie miały udział w pędzącej już wtedy na złamanie karku Historii. Ojciec Daniela Waterhouse’a zamieszany w wybuch pożaru Londynu roku 1666? Czemu nie?! Stephenson pisze o dziejach postaci fikcyjnych i historycznych, ale przede wszystkim pisze o dziejach świata zachodniego, w którym dochodzi do diametralnej zmiany. Jej forpocztą był Kopernik, a niedługo po nim Galileusz i Kartezjusz. Oto nowy świat, w którym „poziom rtęci (żywego srebra jakby nie patrzeć) podnosi się jak woda w studni”.

Jesteśmy w czasach, kiedy alchemia ustąpiła pola nauce, scholastyka empiryzmowi, dedukcja indukcji, kruszec pieniądzom, przy jednocześnie nadal twardo umocowanej religii. Nie można zapominać, że dwa najtęższe umysły pojawiające się na stronach „Cyklu barokowego”, Izaak Newton i Gottfried Leibniz, byli ludźmi głęboko wierzącymi – pewnymi istnienia Boga i jego wpływu na rodzącą się rzeczywistość epoki Oświecenia. Obok wszelkich rewolucji i wojen toczonych w czasach powieściowej fabuły bardzo istotne wydają się inne wojny – ideowe i filozoficzne. Stare wchodzi w konflikt z nowym, a dzięki temu nowe wyrasta umocnione i niepowstrzymane.


Neal Stephenson znany jest z świetnego i potoczystego stylu przechodzącego często w dygresje, pozornie nie wnoszące nic opisy i spowalniające akcję ściany tekstu. Jeśli komuś sprawiało to problem przy „Cryptonomoconie”, to przy „Żywym srebrze” odpadnie bardzo szybko. Nie możemy tu jednak mówić o laniu wody, wszystkie meandry narracyjne mają tu swoje uzasadnienie. Stephenson tworzy świat bardzo mocno rozbudowany nie tylko pod względem liczby pojawiających się postaci czy miejsc, ale przede wszystkim faktów. Można oczywiście czytać bez znajomości historii, ale odradzam – „Cykl barokowy” w takim scenariuszu jest nie do przejścia. Należy przynajmniej pobieżnie zaznajomić się z dziejami Angielskiej Wojny Domowej, restauracji monarchii, historią panowania Stuartów czy wreszcie Chwalebnej Rewolucji.

Nie chciałem za dużo pisać o „Cyklu barokowym”, a tu proszę – przesadziłem. Następna w kolejce jest najlepsza powieść, jaką Neal Stephenson kiedykolwiek napisał – „Peanatema”. Opinia subiektywna, dyktowana głównie mojemu uwielbieniu dla tematyki jaką to dzieło porusza. Czas na ponowną lekturę po kilkunastu latach.



Tytuł: Żywe srebro, Zamęt, Ustrój świata
Autor: Neal Stephenson
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Tytuł oryginału: Quicksilver, Confusion, System of the World
Wydawnictwo: MAG
Wydawca oryginału: William Morrow
Rok wydania: 2014
Rok wydania oryginału: 2003-2004
Liczba stron: 1120, 980, 1060
Wydanie: I
ISBN: 9788374804752, 9788374804363, 9788374804394

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz