Anegdoty grozy
Artykuł należy do cyklu „XX lat Biblioteki grozy wydawnictwa C&T”. Odcinek dwudziesty trzeci.
Ambrose Bierce był obiektem moich czytelniczych zainteresowań. Gdy po raz kolejny wróciłem do genialnego serialu „Detektyw”, przeczytałem „Mieszkańca Carcosy” – bardzo nastrojowe, niepokojące opowiadanie będące zalążkiem swego rodzaju uniwersum, do którego możemy zaliczyć również „Króla w żółci”. Teraz pora na powrót do Bierce’a, choć w nieco innym wydaniu.
„Mieszkaniec Carcosy” był poetyckim, onirycznym weird fiction – takich opowiadań nie znajdziecie w omawianym dziś zbiorze. „Nadprzyrodzone” z „Biblioteki grozy” wydawnictwa C&T składa się aż z dwudziestu czterech opowiadań z powodzeniem mieszczących się na stu czterdziestu stronach książki. Łatwo się domyślić, że mamy do czynienia z króciutkimi, kilkustronicowymi tekstami – bardziej „anegdotami grozy”, niż opowiadaniami do jakich przyzwyczaiły nas poprzednie tomy cyklu.
Wikipedia mówi, że Ambrose Bierce tworzy w swej literaturze światy pełne beznamiętnego okrucieństwa, bardzo przyziemne i makabryczne. Tych cech również nie ma w zbiorze „Nadprzyrodzone” – mamy tu do czynienia z krótkimi widokówkami, takimi miejskimi/wiejskimi legendami opowiadanymi przy ognisku. Tak, ognisku, a nie kominku w londyńskim klubie dla dżentelmenów. Bierce był Amerykaninem, walczył w Wojnie Secesyjnej, widział niezliczone przykłady śmierci i okrucieństwa a bohaterami jego opowiadań są zazwyczaj zwykli, szarzy ludzie, Amerykanie na dorobku, Amerykanie drugiej połowy dziewiętnastego wieku.
Część opowiadań nie zawiera żadnego pierwiastka nadprzyrodzonego – i to te stawiam najwyżej. Szczególnie udane są dwa pierwsze – o tajemniczym kandydacie do zamieszkania w domu starców i, przypominające nieco „Potęgę ciemności” Edith Nesbit, o makabrycznym zakładzie, o konsekwencjach którego chyba nikt nie pomyślał. Jednak większość krótkich tekstów Bierce’a jest niestety dość schematyczna – jest wizja jakiegoś ducha, którego nikt z początku za ducha nie bierze, ale przekonuje się o tym już pod koniec opowiadania. Żaden z tych tekstów specjalnie się nie wyróżnia pod kątem konceptu czy oryginalności – czy zatem warto czytać „Nadprzyrodzone”?
Warto z kilku powodów. Jest to bardzo „amerykański” zbiór w porównaniu do poprzednich. Mamy tu taki trochę westernowy klimat, choć Indian nie ma – cyniczne podejście do sprawiedliwości, zasad moralnych i wszystko w imię przetrwania w świecie, który dyktuje inne warunki niż ten dystyngowany, po brytyjsku skostniały. Poza tym Bierce pisze niezwykle obrazowo, żartobliwie i z biglem. Cechą charakterystyczną jego literatury są niezwykle długie, wielokrotne złożone zdania ciągnące się bez końca, ale w swej barokowości nieprzesadne, spójne i łatwo przyswajalne, niczym dziesięcioskładnikowa zupa. Bierce nie napisze po prostu "Kiedy dzwon kościelny zaczął powoli bić na dziewiątą...". On napisze "Kiedy dzwon sąsiedniego kościoła wybijał dziewiątą, z lenistwem, które zdawało się sugerować tak totalną obojętność wobec upływu czasu, że aż rodziło się nieodparte pytanie, po co było w ogóle zawracać sobie głowę wybijaniem godzin...".
Wszystko to wynika oczywiście z tego, że sam Bierce-dziennikarz powtarzał, że pisze on opowiadania celowo beznamiętnie, bez tworzenia suspensu i budowania klimatu. Relacjonuje wydarzenia chłodno i minimalistycznie oraz pyta „czy to się mogło zdarzyć?”. Taki też jest tytuł najbardziej chyba znanego zbioru Bierce’a wydanego w Polsce (to z niego pochodzi wspomniany na początku „Mieszkaniec Carcosy”) – kto wie, może dałoby radę wznowić ten zbiór właśnie w „Bibliotece grozy”?
Tytuł: Nadprzyrodzone
Autor: Ambrose Bierce
Tłumaczenie: Tomasz S. Gałązka
Tytuł oryginału: Terror by Night
Wydawnictwo: C&T
Wydawca oryginału: A
Rok wydania: 2016
Rok wydania oryginału: A
Liczba stron: 144
Wydanie: I
ISBN: 9788374703352


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz