Krzyż i półksiężyc
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
„Krucjata” od Lost in Time jest małym zaskoczeniem. Komplet ośmiu pięćdziesięciostronicowych części tej francuskiej serii zebranych razem imponuje rozmiarami i zapowiada długą lekturę. Tak też się dzieje – „Krucjata” spełnia wymagania wszystkich fanów komiksu frankofońskiego, a szczególnie tych preferujących opowieści historyczne z domieszką fantastyki. Dobra robota, Lost in Time – takich decyzji wydawniczych potrzeba nam więcej.
Popularny Jean Dufaux („Skarga utraconych ziem”) pisze, a nieco mniej znany Philippe Xavier („Tango”) rysuje. Seria „Croisade” wydana na Zachodzie w latach 2007-2014, zebrana w całości w jednym albumie zawiera zamkniętą opowieść z czasów trzeciej krucjaty – tej najsłynniejszej, opiewanej w legendach i podaniach o wielkich starciach Ryszarda Lwie Serce z potężnym Saladynem, na polach Ziemi Świętej końca dwunastego wieku.
Przed każdym z pierwszych czterech odcinków mamy krótki wstęp Jeana Dufauxa. W pierwszym zarysowuje kontekst historyczny i pisze co nieco o wszystkich wyprawach krzyżowych, w kolejnych tłumaczy, jak stworzył własny, alternatywny świat. Chciał zrealizować pewien cel – skonfrontować prawdziwą historię z baśniami tysiąca i jednej nocy. „Głos Szeherezady miał płynąć naprzeciw bojowym okrzykom krzyżowców” – jak pisze Dufaux. Wyszła z tego historia alternatywna, pełna magii, dżinnów, pustynnych demonów, magicznych lamp i zwierciadeł, a nawet czegoś w rodzaju czarodziejskich skrzynek tylko czekających na oczywiste zaklęcie: „Sezamie, otwórz się”. Tylko latających dywanów brakuje.
Jednocześnie mamy naprawdę brutalną akcję, pełną seksu i przemocy, ale również awanturniczej przygody, średniowiecznej sensacji i oczywiście wielkich scen batalistycznych. Stolica Ziemi Świętej (nie piszę: Jerozolima celowo, o czym za chwilę) opanowana została przez Saracenów. Krzyżowcy zbierają siły, aby nie tylko odbić miasto z rąk muzułmanów, ale i ocalić święty grób swego mesjasza (również celowo nie piszę: Chrystusa). Poznajemy mnóstwo bohaterów po obu stronach, zaplątanych w najróżniejsze, zalatujące nieco „Harlequinami”, romanse, zdrady i namiętności oraz skomplikowane polityczne intrygi. Najważniejszym wątkiem jest historia straszliwego Qua’Dja, „demona, który pełzał u stóp krzyża”. Teraz uwolniony, sieje zamęt i próbuje wprowadzać w życie swój diaboliczny (bo jakżeby inny) plan. W świecie „Krucjaty” mamy społeczność wojowniczych Żydów z Samarkandy, pustynny kraj Dżinna Ottara Benka, morderczych muzułmańskich asasynów, czy wreszcie bezwzględnego rycerza zakonnego o znajomo nam brzmiącym imieniu – Jurand z Pomeranii. Jest nawet steampunkowy Władca Maszyn, przywodzący na myśl Immortana Joe z wiadomego filmu George’a Millera.
Pierwsza połowa „Krucjaty” koncentruje się wokół nadchodzącego chrześcijańskiego oblężenia – narracja jest bardzo złożona, przeładowana postaciami, informacjami i przeskakująca nieustannie w czasie i przestrzeni. Druga połowa jest już prostsza, bardzo linearna i skupiona na dziejach jednej postaci – dzielnego rycerza wygnańca, Waltera z Flandrii. Walter szuka swego miejsca w Ziemi Świętej i wchodzi oczywiście w konflikt ze wspomnianym demonem Qua’Djem.
Jean Dufaux zdecydował się na intrygujący, ale trochę niezrozumiały zabieg. Nie istnieje Jerozolima tylko Hierus Halem. Włada nią Abdul Razim, a nie Saladyn. Chrześcijanie nie czczą Jezusa Chrystusa, lecz niejakiego „Przenajświętszego X3” (!). O Ryszardzie Lwie Serce nikt tu nie słyszał, choć jednocześnie mowa jest o islamie, chrześcijaństwie i judaizmie. Pojawiają się takie udokumentowane historycznie postacie jak Gwidon de Lusignan czy Renald z Châtillon. Czytamy też o Egipcie i odległej Francji. Dlaczego tak? To jak najbardziej retoryczne pytanie zostawiam w zawieszeniu – nie widzę bowiem żadnego uzasadnienia dla tego rodzaju wybiórczych zmian. Cała fantastyka i magia równie dobrze zagrałaby w Jerozolimie, w pałacu Saladyna i wszystkich znanym nam z historii lokacji.
Mimo wszystkich tych różnic między światem komiksu a naszą rzeczywistością jedno jest niezmienne. Krzyż i półksiężyc nieprzerwanie trwają w wielkim zwarciu. Jean Dufaux nie sili się na obiektywizm, u niego to krzyżowcy są częściej pokazywani jako negatywna strona konfliktu. Uprzedzam jeszcze przed lekturą. W jednym jednak się nie myli – ta wieczna wojna nigdy się nie zakończy, trwać będzie po wsze czasy. Bo tak naprawdę nie ma tu bohaterów jednoznacznie złych lub dobrych. Na całkowicie neutralnej, lecz bezlitosnej pustyni giną wszyscy – żaden krzyż czy półksiężyc nic dla niej nie znaczy.
Philippe Xavier rysuje przynajmniej tak dobrze jak w „Tangu”. Stawia na realizm tak mocno, jak bardzo pozwala mu na to scenarzysta. Jest jednocześnie niebywale szczegółowy – jego scenografie, sceny batalistyczne, czy sceny akcji są niemal perfekcyjne. Z ludźmi jest różnie, trochę ubogo, jeśli chodzi o mimikę i zbyt statycznie w przypadku anatomii (casus Leo – na przykład „Aldebaran”). „Krucjata” od Lost In Time nie jest może komiksem z tegorocznej czołówki, ale – jak już wspomniałem – wymagania miłośników europejskich komiksów fantasy spełnia zdecydowanie.
Tytuł: Krucjata. Wydanie zbiorcze
Scenariusz: Jean Dufaux
Rysunki: Philippe Xavier
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Croisade. Intégrale
Wydawnictwo: Lost in Time
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania: sierpień 2025
Liczba stron: 444
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788368346312





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz