Piekielny pop
Polscy fani komiksów Marvela z początku lat dziewięćdziesiątych mają obecnie w czym wybierać. Drugi zbiorczy tom „Ghost Ridera” od Muchy będzie bez wątpienia jednym z wyborów najczęstszych. Nie dość, że bohater jest po prostu kozacki i wręcz uosabiający tamte czasy, to dodatkowo mamy znakomite uzupełnienie strasznie pociętych i niepełnych wydań z czasów TM-Semic. „Gdy przelana zostaje niewinna krew, rodzi się Duch Zemsty, a w miejsce Danny’ego Ketcha pojawia się…”
„Ghost Rider!” W marcu 1990 roku wystartowała nowa, trzecia już seria z tym bohaterem. Howard Mackie (scenariusz) i Javier Saltares (rysunek) powołali go ponownie do życia, ale w odmienionej postaci. W widmowego motocyklistę zaczął wcielać się młody, dwudziestoletni Danny Ketch, a jego poprzednik, słynny Johnny Blaze, stał się bohaterem gościnnym. Kilka pierwszych odcinków tej serii poznaliśmy już ponad trzydzieści lat temu – w „Mega Marvel” numer 2.
Nowy Ghost Rider jest herosem na miarę lat dziewięćdziesiątych. Ma piekielny motocykl z płonącymi nieustannie kołami, magiczny łańcuch dzielący się i ponownie łączący na zawołanie, no i przede wszystkim „pokutne spojrzenie”, którym zadaje swoim ofiarom ten sam ból, który oni zadawali swoim – tylko, że spotęgowany kilkukrotnie. Mamy ostatnią dekadę dwudziestego wieku, Ghost Rider musi być prawdziwym badassem – takie czasy, takie potrzeby. Pierwszy zbiorczy tom od Muchy zawierał dwadzieścia początkowych odcinków serii. Howard Mackie zmodyfikował nieco samą naturę Ghost Ridera, zaczął wyjaśniać jego powiązania z demonem Zarathosem i zasady działania jego piekielnej mocy. Wspomniany Johnny Blaze, oryginalny Ghost Rider z lat siedemdziesiątych, długowłosy kaskader i awanturnik z wykałaczką w ustach i okularach przeciwsłonecznych na nosie, równie często pojedynkował się ze swoim następcą, co wchodził z nim w sojusze. Poprzedni album zakończył się wielką wojną z Mephisto, „Zodiakalnym Mordercą” oraz zapowiedzią powrotu skrajnie niebezpiecznego przeciwnika – Deathwatcha.
Drugi tom nie ogranicza się do samej serii „Ghost Rider”. Pierwsze pięć odcinków to bezpośrednia kontynuacja – może byłoby lepiej, gdyby pierwszy tom składał się nie z dwudziestu, lecz dwudziestu pięciu odcinków. Howard Mackie zamyka pewne wątki – głównie wspomnianego Deathwatcha i jego sługusów. Ghost Ridera ściga specjalny, uzbrojony po zęby oddział policji, morderczy ninja a na koniec, w dwudziestym piątym odcinku dochodzi do punktu zwrotnego w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie wejdę w szczegóły, ale zmiana jaką przechodzi Ghost Rider jest znaczna – będzie ona kształtować fabułę i charakter całej serii jeszcze przez długi czas. Tuż przed jubileuszowym odcinkiem serię opuścił słynny Mark „Tex” Texeira, a jego miejsce zajęli równie słynni bracia Kubert – Adam i Andy. Zmiany, zmiany.
Po zeszycie 25 przechodzimy od razu do 28 – brakujące odcinki 26 i 27 mieliśmy już bowiem w „Legendach X-Men” od Muchy. Ghost Rider (już odmieniony) pomagał wówczas X-Men w walce z kolejną inwazją kosmicznych najeźdźców (pierwsza miała miejsce wiele lat temu i znamy ją z albumu „X-Men. Saga Miotu”). I zaraz potem sprawy zaczęły się komplikować – już nie wystarczało kupować tylko serii „Ghost Rider”, aby można było śledzić fabułę i nie pogubić wątków. Latem 1992 roku ukazał się diabelski crossover pod tytułem „Rise of the Midnight Sons”, który jak zwykle poszatkowany i okrojony trafił do Polski pod koniec 1995 roku w dziewiątym albumie „Mega Marvel” od TM-Semic. Co się dzieje? Johnny Blaze przybywa na pomoc Ghost Riderowi, który nie dość, że zmaga się z narastającymi konsekwencjami wydarzeń zeszytu numer 25, to dodatkowo doświadcza straszliwych wizji. Potężna Lilith, żeński demon wyjęty prosto z biblijnych apokryfów (ale komiksowo podrasowany, aby pasował do efekciarskiej estetyki lat dziewięćdziesiątych) odnajdzie swój pomiot i razem sprowadzą zagładę na Ziemię. Ghost Rider i Johnny Blaze próbują znaleźć i pokonać Lilith zanim będzie za późno – ta z kolei rośnie w siłę i poluje na naszych bohaterów. „Świt synów nocy” jest bardzo prostym fabularnie, rozbuchanym estetycznie, typowym produktem ostatniej dekady dwudziestego wieku. Jeśli wiemy na co się piszemy – na pewno nie będziemy zawiedzeni.
Na koniec mamy jeszcze historię „Spirits of Venom”, którą również już w Polsce czytaliśmy – w „The Amazing Spider-Man” 8/94 i 9/94. To jest dopiero estetyka lat dziewięćdziesiątych po całości – fabuły praktycznie nie ma, są za to wybuchy, bijatyki, podniosłe teksty i pozy. Komiksy z Ghost Riderem i Johnnym Blaze’em wchodzą w interakcję z serią „Web of Spider-Man” – Pająk zmagał się w nich z Hobgoblinem, Demogoblinem, Doppelgangerem i oczywiście Venomem. A potem zmagali się wszyscy ze wszystkimi.
Tytuł omawianego dziś albumu na pewno przemawia do fanów TM-Semic, ale wprowadza trochę zamieszania. „Duchy Zemsty” to podtytuł nowej serii, której pierwsze odcinki wchodzą w skład albumu, a „Świt Synów Nocy” to sześcioczęściowy crossover złożony z pierwszego odcinka rzeczonej serii, dwóch „Ghost Ridera” i premierowych zeszytów trzech zupełnie nowych serii poszerzających mocno piekielne / okultystyczne obszary fabularne Marvela. Całość na szczęście ułożona jest idealnie według chronologii zdarzeń. Wydarzenie „Rise of the Midnight Sons” było przyczynkiem do powstania nowych tytułów i choć wygląda to trochę jak skok na kasę czytelnika (bo musi kupić, jeśli chce poznać całą historię) to ostatecznie było całkiem niezłym komiksowym wydarzeniem.
Wspomniane nowe tytuły były cztery. „Duchy Zemsty”, czyli „Ghost Rider/Blaze: Spirits of Vengeance”, to opowieść o współpracy Blaze’a i Ghost Ridera – i to Johnny jest tu głównym bohaterem. Autorem scenariusza był oczywiście Howard Mackie, a rysował Adam Kubert – tak samo rewelacyjnie jak w starszym o pół roku, dobrze nam znanym komiksie „Batman versus Predator”. Kolejną serią była „Morbius. The Living Vampire”, która ostatecznie doczekała się około trzydziestu odcinków i zakończyła się w 1995 roku – lekko zakurzona postać z lat siedemdziesiątych dostała swą drugą szansę. Zresztą nie tylko ona – w serii „The Nightstalkers” pojawili się inni zapomniani bohaterowie sprzed dwóch dekad – Hannibal King, Frank Drake i… sam Blade! No i nie należy zapominać o „Darkhold. Pages from the Book of Sins”, historii o tajemniczej organizacji, sekretach Watykanu i czarnej magii jak z filmu „Doktor Strange w multiwersum obłędu” – sam Strange, notabene, przewija się co chwila w poszczególnych odcinkach.
Każda z tych serii ruszyła swoją drogą zaraz po „Świcie Synów Nocy” – choć przecinały się później wzajemnie nie raz. Kolekcjonerzy na pewno mieli wszystkie premierowe zeszyty – Marvel dodawał do każdego z nich fragment plakatu, który dopiero po zakupie całego crossovera stawał się całością. Co to były za czasy! Boom komiksowy w USA osiągnął apogeum – DC Comic i Marvel musiały konkurować nie tylko ze sobą, ale również młodymi wilkami z Image, którzy pod koniec 1991 roku odeszli z Domu Pomysłów i w kwietniu 1992 ruszyli z własnymi projektami. Największym hitem był oczywiście „Spawn” Todda McFarlane’a. Wspominam o tym nie bez powodu. „Rise of the Midnight Sons” i „Spirits of Venom” są silnie inspirowane „Spawnem” – widać to bardzo mocno i to praktycznie od pierwszych stron. Sposób kadrowania, brak jednoznacznych granic między etapami narracji obrazkowej, piekielne moce, potężne demony i okultyzm – oczywiście w wersji pop, bo jakżeby inaczej. No i wybitnie pretekstowa fabuła, ledwie istniejąca, służąca tylko po to, aby można było oprzeć na niej szereg obłędnie wykonanych ilustracji. I to nie jest krytyka z mojej strony – komiksowe lata dziewięćdziesiąte w USA to jest coś tak bardzo charakterystycznego i celowego, że niesprawiedliwością byłoby czepianie się tych komiksów, będąc w pełni świadomym ich cech.
„Ghost Rider” musiał ulec przeobrażeniu. Włodarze Marvela stwierdzili, że jest zbyt odrębny od reszty uniwersum, trochę bardziej mroczny i nie powiązany z innymi popularnymi seriami. Skoro trudno było wrzucić „Ghost Ridera” do innych komiksów Marvela, postanowiono, że sam Marvel z butami wlezie do niego – to głównie z powodu tej decyzji odszedł Mark Texeira. Czekam oczywiście na trzeci zbiorczy tom, choć jego wydanie może być już nieco ryzykowne.
Tytuł: Ghost Rider. Duchy Zemsty: Świt Synów Nocy
Scenariusz: Howard Mackie, Len Kaminski, Christian Cooper, D.G. Chichester
Rysunki: Andy Kubert, Adam Kubert, Ron Wagner, Richard Case, Ron Garney, Alex Saviuk, Klaus Janson, Mark Texeira
Tłumaczenie: Robert Lipski
Tytuł oryginału: Ghost Rider. Spirits of Vengeance. Rise of the Midnight Sons
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: czerwiec 2025
Liczba stron: 560
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788367571517
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz