Starship Hulk
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Hulk jest bohaterem dającym całkiem sporo możliwości scenarzystom Marvela. W najnowszej inicjatywie o nazwie „Marvel Fresh” było jak do tej pory rewelacyjnie. Autor omawianego dziś albumu, Donny Cates, nie mógł się oczywiście opędzić od komentarzy i porównań z jego poprzednikiem Alem Ewingiem. Od razu uprzedzam – wypadł słabiej, bo z komiksem Ewinga trudno konkurować, ale i tak dał radę. Wbrew wielu opiniom.
W czerwcu 2001 Donny Cates napisał bardzo dobrze przyjętego „Króla w czerni” – świetną puentę swojego runu w serii „Venom”. Wspomniany Al Ewing w grudniu tego samego roku zakończył genialnego „Nieśmiertelnego Hulka” – sukces był tak wielki, że Marvel postanowił kuć żelazo, póki gorące i od razu wystartować z nową serią. Do napisania scenariuszy „Hulka” (takiego bezprzymiotnikowego, opatrzonego dopiskiem „vol. 5” – bo to już piąta seria) zatrudniono Donny’ego Catesa, a rysowanie serii powierzono Ryanowi Ottleyowi. Grafik ten zdobył wielką popularność z powodu swej rewelacyjnej roboty przy „Invincible” z Image Comics – w najnowszym „Hulku” spisał się zgodnie z oczekiwaniami: znakomicie. Donny Cates również był na fali – równocześnie z „Hulkiem” pisał też „Thora”, co nie jest bez znaczenia w kontekście omawianego dziś albumu.
Run Catesa i Ottleya liczył sobie czternaście odcinków i trwał od stycznia 2022 do czerwca 2023 roku. Omawiany dziś album od Egmontu zawiera ich tylko dwanaście, siódmy i ósmy bowiem znajdziemy zupełnie gdzie indziej (ale o tym za chwilę). Pierwsze sześć epizodów to historia pod tytułem „Miazgonauta!” („Smashtronaut!” w oryginale), czyli jeden z najbardziej zwariowanych konceptów, jakie pojawiły się w komiksach Marvela w ostatnich latach. Po dramatycznych wydarzeniach ostatniego odcinka „Nieśmiertelnego Hulka” doszło do jeszcze gorszych – Hulk podobno bardzo narozrabiał (eufemizm) w El Paso i teraz ściga go superbohaterska społeczność z Avengers na czele. Aby się uratować, Bruce Banner wykorzystał doświadczenia zdobyte podczas runu Ala Ewinga i zdołał podzielić osobowość Hulka na trzy części. I teraz uwaga – bo będzie grubo. Ciało Hulka wyposażył w skomplikowane biocybernetyczne wszczepy i uczynił je… statkiem kosmicznym. Banner ze wszystkimi swoimi wersjami osobowości siedzi w czymś w rodzaju mostku rzeczonego statku i niczym w „Star Trek” zawiaduje Hulkiem. A co napędza ów „statek”? Ano, osobowość Hulka zamknięta w metaforycznej maszynowni – Banner wkurza swoje zielone alter ego, wysyłając do niego najróżniejszych (symulowanych) wrogów, a energia pochodząca z furii zielonego olbrzyma napędza latającego, zielonego giganta. Szaleństwo – ale jakże pomysłowe.
„Miazgonauta” opowiada o ucieczce „Starship Hulka” do innego wymiaru – takiego, w którym eksperyment z promieniami gamma się udał. Oto Ziemia-122, kolejny element marvelowskiego multiwersum, miejsce, w którym Cates i Ottley mogą puścić wodze wyobraźni całkowicie i pozwolić sobie na wszystko. Świetna opowieść – oprócz standardowej rozwałki, podczas której „Hulk miażdży”, mamy tu do czynienia z próbą odwrócenia pewnego schematu. A co, jeśli to nie Banner jest tą pozytywną stroną naszego bohatera? Może zielony Mr. Hyde powstał po to, aby chronić wszystkich przed groźnym, potężnym intelektem doktora Bruce’a „Jekylla” Bannera? A co, jeśli Hulk może być „stopniowalny”? Banner ma swój cień, potężne zielone monstrum. Może owo monstrum będzie potrafiło wytworzyć własne, większe alter ego, Hulka do kwadratu?
Wspomniane odcinki numer siedem i osiem znajdziemy w innym albumie wydanym w tym samym czasie przez Egmont. „Hulk kontra Thor. Sztandar wojenny” (fajna gra słów w oryginale – „Banner of War”) jest specjalnym crossoverem „Hulka” i „Thora”, wydanym latem 2022 roku z okazji sześćdziesięciolecia powstania obydwu bohaterów. Donny Cates pisał wówczas obie serie i nie posiadał się z radości. Gdy już obaj herosi pozałatwiali swoje sprawy, przyszła pora na odcinki od dziewiątego do czternastego – czyli drugą połowę omawianego dziś albumu, zatytułowaną „Hulk Planet”. I ta historia jest niestety nieco słabsza, bardziej chaotyczna i mniej angażująca. Prawdopodobnie dlatego, że po odcinku dziesiątym Donny Cates porzucił serię z powodów osobistych i za scenariusze musiał zabrać się grafik, Ryan Ottley. Te „osobiste powody” to znów eufemizm, Cates ostro narozrabiał i do tej pory nie wrócił do regularnego pisania komiksów.
„Starship Hulk” dociera do planety pełnej zielonych „Hulków” – wielu z nich jest jeszcze większych i silniejszych niż on sam. Sporo tu poczucia humoru, żartów z samej postaci zielonego olbrzyma i zwariowanych pomysłów. Najlepszy jest ten z „piłką boską”, specyficznym sportem uprawianym na tej planecie – sprawdźcie zresztą sami. Ale obok tych lekkich i żartobliwych elementów, mamy też poważne i nawiązujące do pełnego grozy i psychodelii „Nieśmiertelnego Hulka”. Jest doktor Samson Leonard, wspomnienie okrutnego ojca, trauma z dzieciństwa i wspomniane już wcześniej przerażające, potężne nowe alter ego Hulka (czy silniejsze niż te u Ewinga - pozostaje kwestią do dyskusji).
Ryan Ottley czuje się jak ryba w wodzie, jak w czasach swych najlepszych występów w „Niezwyciężonym”. Jest oczywiście bijatyka, jatka, krew, oderwane kończyny, ale również nieokiełznana energia samej postaci Hulka. Ottley rysuje tak, jakby akcja z paneli komiksu miała za chwilę eksplodować nam w twarz, jakby Hulk miał za chwilę wyskoczyć z komiksu i miażdżyć! Bardzo wysoki poziom graficzny ciągnie ogólną ocenę do góry. Cates i Ottley nie przeskoczyli poprzeczki zawieszonej przez Ewinga i Bennetta, ale to naprawdę nie jest łatwe zadanie.
Bardzo szybko po zakończeniu piątej serii Marvel wystartował z kolejną. Tym razem powrócono do słynnej nazwy „Incredible Hulk” i znów zresetowano numerację odcinków. „Incredible Hulk” vol. 4 trwa do dziś i liczy już ponad dwadzieścia zeszytów. Musi oczywiście kiedyś trafić na nasz rynek.
Tytuł: Hulk vol. 5
Scenariusz: Donny Cates, Ryan Ottley
Rysunki: Ryan Ottley
Tłumaczenie: Dariusz Stańczyk
Tytuł oryginału: Hulk vol. 5
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel
Data wydania: luty 2025
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328175037
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz