niedziela, 28 maja 2017

Człowiek z sąsiedztwa

Palimpsest

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.


Czy okryty złą sławą Trójkąt Bermudzki ma kształt trójkąta równobocznego? Po lekturze Człowieka z sąsiedztwa Christophera Priesta łatwo w to uwierzyć, nawet jeśli atlas geograficzny mówi coś innego. Nowa powieść wydana w serii Uczta Wyobraźni jest kolejną fabularną układanką, która może równie dobrze zachwycić, jak i zirytować. Priest używa ponownie tych scenografii, które już widzieliśmy w znakomitym Prestiżu i rewelacyjnej Rozłące, stosuje też nowe tricki. Jednak Człowiek z sąsiedztwa nie przeskakuje wysoko ustawionej poprzeczki.

Tibor Tarent to fotograf żyjący w niedalekiej, alternatywnej przyszłości. Jego żona, Melania, zginęła podczas wojny w Turcji, gdzie pracowała jako pielęgniarka w szpitalu. W miejscu, gdzie powinno znajdować się jej ciało, znaleziono tylko wypalony kształt trójkąta. Gdy Tibor wraca do Londynu, stolicy Islamskiej Republiki Wielkiej Brytanii, okazuje się, że w podobny sposób zniknęła wschodnia część miasta. Wszystko wskazuje na to, że za tragedię odpowiedzialny jest dziwny wynalazek holenderskiego naukowca, potrafiący dosłownie wiercić dziury między równoległymi wszechświatami.


Ale to nie wszystko. Wątek Tarenta możemy nazwać głównym, gdyż powracamy do świata przyszłości regularnie co kilka rozdziałów. Po drodze odwiedzamy inne światy i czasy, obserwujemy iluzjonistę Trenta, wynajętego przez brytyjską armię do pomocy przy kamuflażu samolotów zwiadowczych podczas I wojny światowej, śledzimy rodzący się podczas kolejnej wojny romans między mechanikiem samolotowym i polską pilotką. Uczestniczymy też w trzech zazębiających się historiach, osadzonych na dziwnej, odrealnionej wyspie Prachous, która wydaje się być już zupełnie innym, alternatywnym uniwersum. 


Znany japoński fizyk, Michio Kaku, w swojej słynnej Hiperprzestrzeni ilustruje, na przykładzie stosu położonych na sobie kartek, ideę podróży między równoległymi wszechświatami. Wystarczy wbić je na gwóźdź – powstała dzięki temu dziura jest tunelem, którym istoty ze świata  A mogą przejść do świata B, C lub D. Pomysł prosty, mocno przemawiający do wyobraźni. Czy Christopher Priest oparł swój świat o takie właśnie rozwiązanie? Jeśli tak, to czy przekrój jego gwoździa to trójkąt równoboczny? Dlaczego akurat trójkąt? Odpowiedź na te pytania jest niemożliwa po jednokrotnym przeczytaniu powieści, zwłaszcza gdy nie jest się uprzedzonym JAK powinno się czytać Człowieka z sąsiedztwa

Wbrew pozorom nie zdradziłem jak do tej pory zbyt wiele. Powyższe fakty spojlerami nie są, do takich wniosków dochodzimy bardzo szybko. O wiele bardziej zagadkowe jest to, co dzieje się w poszczególnych rzeczywistościach. Jak połączyć ze sobą fabularne puzzle, które Priest rozrzuca z wielkim rozmachem przed zdezorientowanym czytelnikiem? Każdy z bohaterów zaczyna funkcjonować w jakimś dziwnym stanie superpozycji, podobnym do tej z Księgi wszystkich godzin Duncana lub Onikromosu Matuszka. Każdy występuje w kilku wersjach, ludzie zmieniają imiona i wchodzą w role innych, w pewnym momencie przestajemy być pewni, kto należy do której rzeczywistości. Człowiek i jego tożsamość zostaje rozmazana po gwoździu, rozsypana po światach równoległych. Świat powieści staje się palimpsestem, przepisywanym wciąż i wciąż na nowo.

Zadaniem czytelnika, tutaj określonym wyjątkowo wyraźnie, jest rozwiązanie zagadki tajemniczego zjawiska „sąsiedztwa”, ułożenie historii w ciągu chronologicznym i znalezienie odpowiedzi na pytanie: kto jest ostatecznie kim. Autorskie ciśnienie ku takiemu podejściu do odczytania powieści jest odczuwalne bardzo mocno – Człowiek z sąsiedztwa jest rebusem, układanką. I to w stopniu chyba większym niż cała dotychczasowa twórczość Priesta. A jaka jest ta prawdziwa historia? Najprawdopodobniej jedna, opowiadana na różne sposoby. Są tylko jej refleksy, odbicia, trawestacje, sugestie, teksty przykrywane nowymi tekstami, wzory utkane na powierzchni welinu.


Od zawsze byłem miłośnikiem tego rodzaju fabuł. To dlatego zachwyciłem się Rozłąką, a Prestiż uważam za jedną z tych powieści, które muszą być jak najszybciej wznowione. Jednak prowadzenie takiej rozgrywki z czytelnikiem wymaga kilku rzeczy - niezwykłego wyczucia, znalezienia balansu pomiędzy ilością rzucanych tropów a ich spójnością; takiej atrakcyjności fabuły, która w naturalny sposób przerzuci czytelnika ponownie na pierwszą stronę tuż po zamknięciu ostatniej; umiejętności ułożenia różnorodnych, ale dostrzegalnie powiązanych elementów fabuły, których emergencja całości jest podstawową siłą przykuwającą uwagę czytelnika. Po pierwszym czytaniu Człowieka z sąsiedztwa wiele puzzli nie pasuje, zresztą nie jest to niczym dziwnym, ponieważ niektóre elementy znajdziemy dopiero po powtórce. Tylko czy ta historia ma w sobie tyle mocy, aby zaprosić nas do ponownego jej odczytania?

I teraz uwaga. Cały powyższy tekst proszę wziąć w nawias, potraktować jako odwrócenie uwagi. Christopher Priest robi to przez całą swoją powieść, pchając nas automatycznie ku takiej, oczywistej interpretacji. Jednak gdy zwrócimy uwagę na to co mówi iluzjonista Trent na temat tricku opartym na pomyśle „sąsiedztwa” i odniesiemy to do wydarzeń z ostatniego rozdziału, możemy dojść do zupełnie innych wniosków. Bo chyba coś ważnego dzieje się w tle, coś bardzo istotnego. Nie mamy do tego bezpośredniego dostępu, widzimy tylko powierzchnię procesu. Coś jest blisko, bliżej niż myślimy, zupełnie po sąsiedzku. Może cała historia jest prostsza niż nam się wydaje? Teoretycznie nadrzędnym celem jest układanka – ale może to zmyłka? Może wszystko jest już konsekwentnie ułożone, jest logicznym ciągiem zdarzeń a my patrzymy nie tam, gdzie powinniśmy, ale tam, gdzie zależy iluzjoniście? Bo Priest to sztukmistrz doskonały.

Ale może tutaj też dałem się nabrać.

Tytuł: Człowiek z sąsiedztwa
Tytuł oryginalny: The Adjacent
Autor: Christopher Priest
Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
Wydawca: MAG
Data wydania: kwiecień 2017
Rok wydania oryginału: 2013
Liczba stron: 448
ISBN: 9788374807388

3 komentarze:

  1. To teraz ja dla odmiany stwierdzę, że zaintrygowałeś. Ale książka trafi lada dzień do mnie, więc szybko się z nią skonfrontuję. :) A wznowienia "Prestiżu" sam bym chciał, ale to raczej nie będzie MAG, bo to książka chyba w innym jednak stylu, niż oni wydają.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Uczta wyobraźni" to seria, którą niezwykle sobie cenię. W chwili obecnej czytam "Akwafortę", pozycję, którą także wydano na jej łamach.

    "Człowiek z sąsiedztwa" jawi się jako mocno interesująca pozycja. Pomysł wykorzystany przez Priesta odrobinę kojarzy się z ideą "Długiej Ziemi" T. Pratchetta oraz S. Baxtera.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ta książka nakręciła na drugie odczytanie "Welinu" i "Atramentu" Duncana. Czytałem raz, mało zrozumiałem i mało pamiętam. Tym razem podszedłbym szczegółowo i analitycznie - Duncan zasługuje na takie czytanie.

    OdpowiedzUsuń