czwartek, 10 października 2024

Potwór z bagien. Zielone piekło

Potop ostateczny


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Dobrze, że w „DC Black Label” coraz częściej pojawiają się historie nie związane z Batmanem. Uwielbiamy mrocznego rycerza – to nie ulega wątpliwości. Ale DC Comics to nie tylko Gotham albo ogólnie pojęta superbohaterszczyzna. To również przepastne bagna na amerykańskim odludziu, w których Len Wein i Bernie Wrightson powołali do życia jedną z najsłynniejszych postaci magicznego zakątka uniwersum. Oto opowieść z alternatywnej przyszłości świata, w której zielone monstrum może być ostatnią nadzieją ludzkości.

„Potwór z bagien. Zielone piekło” to trzyczęściowa, alternatywna (jak na „DC Black Label” przystało), opowieść z przyszłości uniwersum DC Comics. Przyszłości, która nie musi się oczywiście ziścić – podobnie jak wszystkie inne postapokaliptyczne wizje popkultury. Ta omawiana dzisiaj, autorstwa Jeffa Lemire’a (scenariusz) i Douga Mahnke (rysunki), przypomina nieco film „Waterworld” z 1995 roku – ale jest o wiele bardziej psychodeliczna i przerażająca. Ziemia zalana jest wodą, dokładnie tak, jak przekazuje to Biblia – tylko jedna góra (w sumie może być ich więcej, nie wiadomo) wystaje ponad powierzchnię wody. Na jej pomniejszających się z roku na rok zboczach żyje prawdopodobnie ostatnia ludzka społeczność – skazana na zagładę z powodu systematycznie podnoszącego się poziomu wody. Nękana przez bezlitosnych piratów, zgłaszających się po coroczny trybut, próbuje odnaleźć sens swej egzystencji i choćby mały promyk nadziei na lepsze jutro.


W takich okolicznościach poznajemy kilku głównych bohaterów – Donalda, jego kilkuletnią córkę Veronicę i pewnego starca, który cały czas podtrzymuje pewien krążący po społeczności „mit mieszkańca pobliskiej latarni”. Oprócz tej trójki ludzkich postaci pojawia się też trójca dobrze nam znanych, bezosobowych, legendarnych bytów – tajemniczych sił natury, znanych jako „Parlamenty”. Zieleń, Czerwień i Zgnilizna – dwie pierwsze moce, odpowiednio flory i fauny, istniały w komiksach DC od wielu lat. Zgniliznę, czyli Parlament Rozkładu, emanację śmierci w czystej postaci, wymyślił Scott Snyder w swoim „Potworze z bagien” z czasów „The New 52” – trzy siły natury postanawiają oczyścić Ziemię do końca i pozbyć się nawet tej ostatniej, teoretycznie nic już nie znaczącej, ludzkiej społeczności. Do walki z ostatnimi ludźmi umierającego świata ruszają „awatary” rzeczonych potęg – absurdalne, urągające wyglądem wszelkim prawom przyrody i logiki monstra. Kto może nam pomóc? I dlaczego powinniśmy rozważyć potraktowanie legendy o mieszkańcu latarni poważnie?


Jeff Lemire nie napisał komiksu aspirującego do dzieła wielce intelektualnego, intertekstualnego czy wytyczającego nowe kierunki w uniwersum. To nie jest „Saga o Potworze z Bagien” Alana Moore’a, czy „Animal Man” Granta Morrisona – choć oczywiście bardzo jawnie i bezpośrednio do tych komiksów nawiązuje. Fabuła jest wręcz banalna – to zwykła opowieść o koszmarnych stworach atakujących ludzkość i fajnym, popularnym potworze z przeszłości DC Comics stawiającym wyzwanie agresorom. Podobnie jak we wspomnianym „Potworze z bagien” Snydera (choć w jeszcze większym stopniu) chodzi tu przede wszystkim o akcję – fabułę będącą pretekstem do popisów Douga Mahnke. „Swamp Thing. Green Hell” założone było z góry tylko na trzy odcinki, więc w sumie nic dziwnego – może, gdyby Lemire miał do dyspozycji jakąś przynajmniej kilkunastoodcinkową serię, pogłębiłby warstwę intelektualną. Na tak krótkim dystansie nie ma na to szansy, na pewno nie z tego typu postacią, jaką jest słynny Potwór z Bagien.


A Lemire doskonale wie, jak działa świat zielonego potwora i jak poruszać się w rzeczywistości z Zielenią, Czerwienią i Rozkładem u samych podstaw. W czasach wspomnianego „The New 52”, równolegle do „Potwora z bagien” Snydera, pisał swoją wersję przygód Awatara Czerwieni, czyli serię „Animal Man” opatrzoną – wiadomo – dopiskiem „vol. 2”, aby odróżniała się od serii z czasów przed „Flashpoint”. Ba, obie serie wchodziły ze sobą w pewne małe crossovery, czego próbkę już w Polsce poznaliśmy. Wtedy też powołano do życia Zgniliznę, Parlament Rozkładu, której awatarami była koszmarna rodzinka Arcane’ów. I to właśnie do czasów „The New 52” przede wszystkim nawiązuje „Zielone piekło”, jeszcze bardziej niż do klasyki Weina, Moore’a i Morrisona. Lemire wprowadza do niego nawet postać, którą sam w swoim „Animal Manie” wymyślił – Księżniczkę Czerwieni, córkę Buddy’ego Bakera, Animal Woman. I to jest naprawdę udany występ. Tak na marginesie – „Animal Man” Jeffa Lemire’a do tej pory nie został wydany w Polsce, nad czym ubolewam i mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie.


Rysuje Doug Mahnke, znany u nas z „Maski” od Muchy, albo starych komiksów z Lobo od TM-Semic (pojedynek Lobo i Hitmana wznowił też trzy lata temu Egmont). Mahnke ma swój bardzo charakterystyczny styl – karykaturalny, przezabawny choć czasami dość mroczny. Ludzkość przedstawiona w „Zielonym piekle” jest potwornie zmęczona i naprawdę widać to również w warstwie graficznej, widać, że rozgrywa się tu duży dramat. Ludzie są mocno poharatani psychicznie, wykończeni, chyba już pogodzeni z koszmarem choć nadal naiwnie łudzący się, że kiedyś będzie lepiej. Mahnke rysuje ich rewelacyjnie, podobnie zresztą jak te wszystkie rozbuchane, często rzucane na jedną lub całe dwie strony, sceny gore, w czym nie odbiega jakością od Yanicka Paquette ilustrującego wspomnianego już „Potwora z bagien” Snydera. Koniec świata musi wyglądać spektakularnie, a tym bardziej taki z Potworem z Bagien w roli głównej.


„Potwór z Bagien. Zielone piekło” nikogo nie rzuci na kolana ani nie zrewolucjonizuje branży. Lemire i Mahnke dostali kontrakt, wywiązali się z niego, dostarczyli produkt i tyle. Jest w porządku.




Tytuł: Potwór z Bagien. Zielone piekło
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Doug Mahnke
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Tytuł oryginału: Swamp Thing. Green Hell
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics. DC Black Label
Data wydania: sierpień 2024
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 276
Wydanie: I
ISBN: 9788328165373

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz