wtorek, 28 lutego 2023

Armada. Tom 4

Zwolnij pan, panie Morvan!


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Armada nadal przemierza galaktykę – wielki konwój złożony z olbrzymiej ilości statków i habitatów był kiedyś domem Navis, głównej bohaterki francuskiej serii „Sillage” (czyli „Armady” właśnie). No przynajmniej do połowy trzeciego tomu (czyli właściwie do połowy całej serii) – teraz, w tomie czwartym, Navis to persona non grata.

Bardzo szybko z agentki wywiadu Armady stała się najemniczką opłacaną głównie przez tych, którzy niekoniecznie są przychylni kosmicznemu konwojowi. Czwarty tom zbiorczy zawiera, podobnie jak wszystkie wcześniejsze, cztery odcinki – tym razem od numeru trzynastego do szesnastego. Otwierający album „Poślizg kontrolowany” powiązany jest mocno z poprzednimi przygodami, więc zrozumienie jego fabuły nie jest w pełni możliwe bez przypomnienia sobie co było wcześniej. Navis bierze udział w nielegalnych wyścigach, których kolejne etapy odbywają się na coraz to nowych, ujawnianych dopiero tuż przed zawodami, planetach i prowadzą do Wielkiego Finału. Szybko się okazuje, że Navis nie ściga się dla sławy i pieniędzy, lecz dlatego, że terroryzowana jest przez znanych nam z poprzednich tomów bandytów. Dziewczyna znajduje się znowu między młotem a kowadłem – opór wobec władz Armady, uosobionych w postaci Wielkiego Przewodniczącego Rady rośnie, a tego rodzaju ciśnienie może znaleźć ujście w bardzo gwałtowny sposób.


Drugi odcinek, „Ostateczna rozgrywka”, kontynuuje bezpośrednio te wydarzenia. I jak to często w przygodowej, rozrywkowej popkulturze bywa, wiele rzeczy okazuje się zupełnie innymi, niż do tej pory się wydawało. Odcinek ten, pełen akcji, pojedynków oraz nieoczekiwanych zmian sojuszy i demaskacji, zamyka pewien rozdział w życiu Navis. A, że jest on dość znaczący, nie napiszę o nim nic więcej. Za to trzecia część pod tytułem „Polowanie” jest powrotem do tradycyjnych, zamkniętych w jednym albumie przygód. Navis i jej towarzysze znani z wcześniejszych przygód ruszają z podejrzanie atrakcyjną finansowo misją na pewną małą asteroidę. Są znów najemnikami, wolnymi strzelcami żyjącymi „tak ja chcą, a nie jak im się każe” – o to im przecież zawsze chodziło. Niby proste zadanie, a ostatecznie ciężki surwiwal, za którego „projektem” znowu stoją jacyś źli kosmici. A w ostatnim odcinku, czyli „Więzach krwi” poznamy zupełnie nową, jakże bardzo ważną osobę w życiu Navis. Dowiemy się też nieco więcej o niej samej – jej ludzkiej naturze, pochodzeniu i otrzymamy zapowiedź ostatnich czterech (albo i pięciu) odcinków.


„Armada” nadal jest i będzie niczym więcej, niż bardzo prostą, nie aspirującą do „wielkiej sztuki” (cokolwiek to pojęcie oznacza) rozrywką. Pierwsze tomy mówiły może coś „między wierszami” – ekologia, rasizm, dyskryminacja, feminizm – ale i tak najważniejsze były walki, gonitwy i eksplozje. W ostatnich tomach jest już tylko to drugie – Jean David Morvan serwuje nam tak dużo tekstu, dramatycznych zwrotów akcji, wydarzeń pędzących na łeb na szyję bez żadnego umiaru, że w pewnym momencie przestajemy rejestrować to, co się dzieje i łapiemy się po kilku stronach, że kompletnie nie wiemy o co chodzi. I o to mam żal do autora i całej serii – rozumiem konwencję, ale już nie natłok postaci, miejsc i wydarzeń mijających nas jak samochody na autostradzie. Nikogo te samochody przecież nie interesują. Wyczuwamy oczywiście ducha „Valeriana” ale w tej słynnej i w pełni zasługującej na wysokie oceny serii nie było powtarzalności i schematyzmu. W „Armadzie” jest i to od dłuższego czasu – fajnie jest oglądać tych wszystkich dziwacznych kosmitów, o anatomiach coraz to bardziej wymyślnych i kreskówkowych, ale ja osobiście dostaję powoli oczopląsu. No ale do ilustratora trudno mieć zastrzeżenia, skoro realizuje założenia scenarzysty.


Graficznie jest bardzo dobrze, dokładnie tak samo jak we wszystkich dotychczasowych albumach. Philippe Buchet to stara szkoła europejska, kontynuator tradycji „czystej linii” słynnego Hergé’a („Przygody Tin-Tina”) – wyraźne, mocne pociągnięcia tuszem, bez jakiegokolwiek kontrastu czy kreskowania, mocne kolory i całkowita dwuwymiarowość. „Disneyowski” pomysł na postacie, lokacje, scenografie i dynamikę – jest bardzo szczegółowo, ale zazwyczaj na bardzo małych obrazkach. Widać kunszt i umiejętności, ale trochę wieje nudą. Tak, w komiksie opartym głównie na niezwykle dynamicznej akcji, wieje nudą. No niestety.

Cztery odcinki składające się na omawiany dziś album wydane zostały na Zachodzie między 2010 i 2013 rokiem. W 2023 roku otrzymamy jeszcze jeden tom zbiorczy zawierający odcinki od siedemnastego do dwudziestego – Egmont zamknie tym samym wszystkie wydane już wcześniej przez siebie edycje zeszytowe w pięciu bardzo zgrabnych albumach. Tymczasem we Francji wyszedł w zeszłym roku numer dwudziesty pierwszy a na rok bieżący zapowiedziano już kolejny. Zatem fani „Armady” mogą być – przynajmniej na razie – spokojni o swoją ulubioną serię.



Tytuł: Armada. Tom 4
Scenariusz: Jean David Morvan
Rysunki: Philippe Buchet
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Sillage #13-16
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Delcourt
Data wydania: styczeń 2023
Liczba stron: 196
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328150492

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz