Pod prąd czasu i poza przestrzeń
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
„Przed nami nikt nigdy nie opowiadał takich przygód. W tej serii wszystko jest możliwe. Każdy nowy album może nas zaprowadzić wszędzie, gdzie tylko zechcemy” – tak o „Valérianie” pisał Jean-Claude Mézières, znany i popularny francuski rysownik komiksowy. To on, razem ze swoim wieloletnim przyjacielem, słynnym Pierre’em Christinem, stworzył w latach sześćdziesiątych postać kosmicznego agenta podróżującego w czasie i jego wiernej towarzyszki. Poznajmy Valériana i Laurelinę!
Autorzy komiksu są rówieśnikami – obaj urodzili się w 1938 roku – i przyjaźnią się od dzieciństwa. Spotkali się już jako kilkulatkowie w latach czterdziestych, kiedy to spędzali długie dni w schronie przeciwlotniczym, a po wojnie poznali innego przyszłego, ważnego francuskiego komiksiarza – Jeana Girauda (urodzonego – uwaga – również w 1938 roku). Pierre Christin wyjechał do Stanów Zjednoczonych zaraz po studiach, gdzie wykładał literaturę francuską na Uniwersytecie w Utah. W latach sześćdziesiątych dołączył do niego Jean-Claude Mézières, już absolwent Wyższej Szkoły Sztuk Pięknych i Projektowania ENSAAMA w Paryżu i początkujący rysownik. Do USA przywiódł go po prostu zew przygody – jazda bez grosza autostopem, dorywcze prace, spanie kątem i ciągłe doskonalenie rysunku w kraju pełnym wielkich przestrzeni i wdzięcznych pejzaży. Obaj panowie zaczęli pracować dla słynnego magazynu „Pilote” jeszcze podczas pobytu za oceanem, dzięki czemu Mézièresa stać było w ogóle na powrót do Francji.
Ostatecznie wrócili obaj i postanowili – a jakże! – napisać jakiś western dla „Pilote”. No, trochę za późno – ich dobry kolega, Jean Giraud, tworzył już dla tego magazynu „Blueberry’ego” do spółki z Jeanem-Michelem Charlierem, nie wspominając już o serii „Lucky Luke” pisanej przez ówczesnego redaktora naczelnego „Pilote”, słynnego Rene Goscinnego. Skoro nie western, to może science fiction – autor „Asteriksa” nie był wielkim fanem gatunku, ale ostatecznie dał autorom zielone światło. Christin i Mézières nie chcieli jednak tworzyć prostego komiksu SF z fabułą opartą na czarno-białej dychotomii „zło dobro” i z kryształowym, niezłomnym bohaterem. Autor scenariusza czytał powieści Philipa K. Dicka, Isaaca Asimova czy Jacka Vance’a i to z nich czerpał inspiracje – bohater nowego komiksu powinien być raczej „antybohaterem” i człowiekiem z wadami a sama fabuła musi wnosić więcej, niż tylko rozrywkę. Nie bez znaczenia były tu poglądy Christina, zdeklarowanego lewicowca, przeciwnika wszelkiej maści totalitaryzmów i bacznego obserwatora zmian społecznych, jakie nadciągały do Europy zza Oceanu Atlantyckiego.
I tak oto, 9 listopada 1967 roku, w 420 numerze „Pilote” ukazał się pierwszy odcinek komiksu „Les Mauvais Rêves” („Koszmarne sny”) ze scenariuszem „Linusa” (pseudonim artystyczny Pierre’a Christina, z którego zrezygnował dopiero kilka lat później) i rysunkami Mézièresa. Podobnie jak w przypadku „Asteriksa” pierwsze komiksy o przygodach dzielnych „agentów czasoprzestrzennych” ukazywały się najpierw na łamach magazynu, aby potem wyjść w albumie zbiorczym – wszystkie wydawał „Dargaud”. „Koszmarne sny” jako komiks o niestandardowej ilości stron, doczekał się wydania albumowego dopiero w 1983 roku – oznaczono go zatem numerem „zerowym” (taka sama sytuacja jak w przypadku omawianego już wcześniej „Blueberry’ego”). Numer pierwszy otrzymała za to historia napisana jako druga, czyli „Miasto wzburzonych wód” połączona razem z „Ziemią w płomieniach”. Wydawnictwo „Dargaud” opublikowało łącznie dwadzieścia dwa tomy zbiorcze, z których cztery pierwsze trafiły do Polski już w 1990 i 1991 roku. Ukazały się one wówczas w pamiętnym magazynie „Komiks”, następcy „Komiksu-Fantastyki”. W styczniu 2003 roku tytuł próbowało bez powodzenia reaktywować w naszym kraju wydawnictwo „Amber”, wydając pierwszy tom pod zmienionym tytułem – „Głębiny Nowego Jorku”. Dopiero w latach 2014–2017 doczekaliśmy się kompletnej edycji „Valériana” w Polsce – siedem zbiorczych tomów komiksu, plus ósmy album specjalny, wyszło nakładem wydawnictwa „Taurus Media”.
O czym zatem jest „Valérian”? Bohater pochodzi z dwudziestego ósmego wieku – żyje w Galaxity, wielkiej stolicy Ziemi i całego ziemskiego Imperium Galaktycznego. Czterysta lat wcześniej odkryto podróże w czasie, co doprowadziło do dobrobytu niespotykanego nigdy wcześniej. Mieszkańcy naszej planety nie muszą już pracować – nudę zabijają matrixowymi sesjami sennymi, w których odwiedzają swoje idealne wyśnione światy. Porządku pilnują Służby Czasoprzestrzenne – ich zadaniem jest utrzymanie status quo i niedopuszczenie do niepożądanych zmian w przeszłości Ziemi. „Koszmarne sny” opowiadają o pogoni agenta Valériana za Xombulem, zbuntowanym Nadinspektorem Snów, który postanowił cofnąć się w czasie do roku 1000 i za pomocą magii niejakiego Alberyka Starego sprowadzić koszmary do Galaxity. Valérian, podczas pobytu w średniowieczu, poznaje piękną dziewczynę o imieniu Laurelina, którą zabiera do swoich czasów. Po powstrzymaniu i uwięzieniu Xombula, Laurelina została asystentką Valériana – w kolejnych tomach przeżywają wspólnie rozmaite przygody oraz odwiedzają najróżniejsze miejsca w czasie i przestrzeni.
W serii „Valérian” (francuski tytuł po latach zaczął uwzględniać również asystentkę – „Valérian et Laureline”) możemy wyróżnić trzy okresy. Pierwszy obejmuje okres mniej więcej do końca lat siedemdziesiątych, kiedy to wyszło pierwszych osiem tomów (nie licząc omawianych już, wydanych na razie tylko w „Pilote”, „Koszmarnych snów”). Niezwykle ważny jest tom pierwszy, złożony z dwóch części – „Miasta wzburzonych wód” i „Ziemi w płomieniach”. Xombul znowu daje nogę – tym razem ucieka do roku 1986, z jakichś przyczyn niezwykle istotnego w historii Galaxity. Wtedy to doszło do gigantycznej eksplozji jądrowej w Arktyce, która spowodowała globalny potop – północna cywilizacja została zalana wodą. Nastały „wieki ciemne”, owiane podejrzaną tajemnicą, a po latach na gruzach świata powstało Galaxity i świat przyszłości. W tomie drugim („Cesarstwie tysiąca planet”) Valérian i Laurelina przenoszą się po raz pierwszy w kosmos – seria zaczyna nosić znamiona przygodowej, pulpowej space-opery. Lata siedemdziesiąte to kolejne wizyty na obcych planetach – bohaterowie próbują pogodzić zwaśnione strony dziwnej wojny damsko-męskiej; powtrzymać drapieżną eksploatację planety bogatej w zasoby, prowadzoną przez ziemskie władze; obalają potworne reżimy i wyzwalają tubylców.
To właśnie w pierwszych ośmiu tomach dochodzi już do pewnej ewolucji serii. Laurelina staje się coraz bardziej pewna siebie i swojej kobiecości, co rozwija stopniowo wątek romantyczny w komiksie. Dziewczyna staje się też przeciwwagą dla swego partnera stawiając swój zdroworozsądkowy sceptycyzm naprzeciw bezkrytycznemu oddaniu i posłuszeństwu Valériana wobec Służb Czasoprzestrzennych. Na nieskazitelnym obrazie Galaxity pojawiają się pierwsze rysy a intencje ziemskich władz przestają być jednoznacznie dobre. Seria dojrzewa, podobnie jak rysunki Mézièresa. Grafik zmienia styl w trakcie jej rozwoju – od karykaturalnego, przypominającego ten z „Lucky Luke’a” w pierwszych tomach do mocno realistycznego w tomie ósmym. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na album szósty, czyli „Ambasadora cieni” – był to pierwszy komiks przetłumaczony na język angielski, co przyczyniło się do gwałtownego wzrostu popularności „Valériana” (było to też główne źródło inspiracji Luca Bessona w filmie „Valérian i Miasto Tysiąca Planet” – mimo tego, iż tytuł wskazuje raczej na wcześniejszą historię). Jest rok 1977 – Valérian i Laurelina błądzą po kosmosie i nie wiadomo, kiedy im się znudzi.
Zmiana kursu nastąpiła po wizycie autorów w Metz na Międzynarodowym Festiwalu Science Fiction. To właśnie tam, zaskoczeni i lekko poirytowani, obejrzeli pierwsze „Gwiezdne wojny” George’a Lucasa – twierdzili potem, że to co widzieli to niemal ekranizacja „Valériana”. Twórcy „Star Wars” inspirowali się mocno „Cesarstwem Tysiąca Planet” – wygląd statków kosmicznych, Peter Cushing jako Wielki Moff Tarkin, skąpo ubrana księżniczka Leia, Han Solo zatopiony w kamiennym bloku, hełm i twarz Dartha Vadera. Wszystko to wypisz, wymaluj „Valérian”! Autorzy próbowali uzyskać jakieś wytłumaczenia od George’a Lucasa – kiedy się to nie udało, skwitowali całą aferę jednym rysunkiem opublikowanym w magazynie „Pilote” w 1983 roku. Leia i Skywalker, wygodnie usadowieni w barze z Laureliną i Valerianem, mówią, że miło jest ich tu spotkać. Nasi bohaterowie odpowiadają, że tak naprawdę są tu stałymi bywalcami. Zniesmaczeni Christin i Mézières postanowili zatem, trochę pod prąd trendu w popkulturze, „powrócić na Ziemię” W dodatku za chwilę miały zacząć się lata osiemdziesiąte i trzeba będzie jakoś wytłumaczyć się z „zagłady roku 1986” (jak wielkie było zaskoczenie, kiedy to w tym właśnie roku doszło do wypadków w Czarnobylu a sama seria nabrała nieco profetycznego charakteru!). I tak oto dotarliśmy do czteroodcinkowego, środkowego okresu w serii – dokładnie te odcinki zbiera czwarty (środkowy, a jakże!) album „Valériana” od „Taurus Media”.
Odcinki dziewiąty i dziesiąty, wydane w 1980 i 1981 roku, są pierwszymi, w których Valérian i Laurelina nie działają razem. On przebywa na Ziemi w roku 1980, ona podróżuje przez nieznane zakątki kosmosu – porozumiewają się telepatycznie, od czasu do czasu. Coś niedobrego dzieje się na naszej planecie – jakaś dziwna siła próbuje przejąć nad nią władzę przy użyciu tajemniczych stworów-żywiołów i… potęgi ziemskich megakorporacji. Wątki te znajdują swoje ostateczne rozwiązanie w tomach jedenastym i dwunastym – jednych z najlepszych i najważniejszych w serii. Dowiadujemy się wtedy, że za wszystkim stoi groźna „cywilizacja Hypsis”, próbująca doprowadzić do globalnej katastrofy na Ziemi – tak, dokładnie tej, która nastąpiła w 1986 roku. Tom dwunasty, „Pioruny Hypsis” kończy się powstrzymaniem zagłady – ma to jednak swoje skutki uboczne. Przyszłość Ziemi, z Galaxity i wielkim ziemskim Imperium Galaktycznym przestała istnieć. Nie ma również Służb Czasoprzestrzennych, zatem nasi bohaterowie nie mają już do czego wracać.
W 1988 roku wyszedł tom trzynasty, „Na granicach”, rozpoczynający trzeci, ostatni, dziewięciotomowy okres serii. Jest to pierwszy album, który nie został uprzednio wydany w odcinkach w „Pilote”. Valérian i Laurelina nie żyją już w swojej „odnodze czasu” i nie należą do Służb – zostali „wolnymi strzelcami”, najemnikami wykonującymi nieraz zadania moralnie niejednoznaczne, jak chociażby przemyt zakazanej technologii. W miarę rozwoju „trzeciego okresu” serii daje się zauważyć proces odwrotny do tego z „pierwszego” – tym razem odlatujemy z Ziemi w kosmiczne otchłanie. Począwszy od tomu czternastego, wydanego w 1990 roku, fabuły „Valériana” są znów coraz mocniej osadzone w kosmosie, na innych planetach i wymiarach. Podobny proces zachodzi u Mézièresa – po bardzo dosłownym, mocno „przywiązanym do Ziemi” i bogatym w dopracowane, realistyczne szkice (głównie ziemskiej scenografii) „okresie drugim”, grafik zaczyna znów stopniowo odpływać w groteskę i karykaturę. Valérian i Laurelina przeżywają ponownie szalone przygody, biorą udział w zwariowanych eskapadach – choć tym razem w innej, już nie służbowej, roli.
Szczególnym albumem jest tom piętnasty z 1994 roku, „Kręgi władzy”, który wywoła szeroki uśmiech u każdego kinomana. Scenariusz do niego powstawał już w roku 1991 – dokładnie w tym czasie do Mézièresa odezwał się Luc Besson proponując mu pracę przy przygotowywaniu graficznej koncepcji swojego nowego filmu z gatunku science fiction. Mézières miał współpracować ze swoim starym, dobrym znajomym – Jeanem „Moebiusem” Giraudem, którego wizje światów przyszłości oszołomiły Bessona równie mocno jak te Mézièresa. Ale produkcję filmu zawieszono – Besson zajął się „Leonem zawodowcem” a Mézières wplótł wymyślone przez siebie rozwiązania (najbardziej znaną jest oczywiście latająca taksówka) do scenografii „Kręgów władzy”. Gdy Besson wrócił do prac nad porzuconym projektem i przeczytał komiks, postanowił uczynić głównego bohatera taksówkarzem. I tak oto powstał „Piąty element”, jeden z najgłośniejszych filmów fantastycznych francuskiej kinematografii.
Innym istotnym albumem jest tom osiemnasty, czyli „W niepewnych czasach”, z 2001 roku. Stanowi on swego rodzaju preludium do trylogii wieńczącej całą serię. Jak bumerang wraca bowiem zagadnienie „usuniętej Ziemi” i Galaxity. Cywilizacja Hypsis znowu daje znać o sobie – okazuje się, że pierwotna wersja historii nie została, ot tak, usunięta, lecz zamknięta w innym wymiarze, ukrytym głęboko wewnątrz supermasywnej czarnej dziury. Ostatnie trzy odcinki, wydane w pierwszej dekadzie nowego wieku i nazywane trylogią „W poszukiwaniu zaginionej Ziemi”, przywiodły Valériana i Laurelinę dosłownie na krawędź istnienia, do „Wielkiej Nicości”, miejsca istniejącego poza innymi wymiarami, którym rządzą niesamowite, wszechpotężne byty, przypominające monolity z „Odysei kosmicznej” i nazywane w komiksie „Wolochami”. Rozpoczyna się walka o istnienie Ziemi – ale przede wszystkim o istnienie głównych bohaterów. Ostatni, dwudziesty pierwszy tom „Valériana”, kończy się bowiem w bardzo niespodziewany i pomysłowy sposób.
„Fantastyka naukowa była cudownym sposobem na rozgrzanie rzeczywistości” – pisał Pierre Christin i w odróżnieniu od amerykańskich, superbohaterskich komiksów panującej w latach sześćdziesiątych Srebrnej Ery, skupił się nie tylko na rozrywce i przygodzie, ale i na przesłaniu. „Żadna dobra historia nie jest pozbawiona znaczenia. Dobry komiks zawsze zakłada głębokie odniesienia do współczesnego świata. Album musi mieć sens, mieć jakiś morał, działać jak diagnoza rzeczywistości”. Można byłoby zrobić oczywiście western w kosmosie i tyle, ale to byłoby głupie i naiwne – tego Christin nie chciał. „Valérian” nie ma oczywiście takiego mocnego ideologicznego wydźwięku jak jego późniejsze komiksy – „Legendy naszych czasów” czy „Falangi czarnego porządku” – bo też i nie było to jego celem. Ale widać, że jego autorem jest lewicowy liberał, o jeszcze umiarkowanych poglądach (sprzed wydarzeń roku 1968 i okupacji Sorbony), humanista niewyrażający zgody na żadne totalitaryzmy, zarówno brunatne i czerwone. Valérian miał być postacią bezsilną wobec historii i miotaną przez okoliczności – dopiero jego osobowy rozwój w trakcie kolejnych przygód i interakcja z Laureliną (średniowieczną wieśniaczką i popkulturową „wnuczką” Barbarelli, która okazała się niebywale silną i nowoczesną kobietą!) usztywnia mu stopniowo kręgosłup i otwiera oczy. Bohaterowie trafiają zazwyczaj na odległe planety, gdzie walczą z tamtejszymi reżimami i uwalniają tubylców. „Osią moich opowieści jest wyzwolenie uciśnionych. Znaleźć wyjście na wolność” – ta myśl Christina jest bardzo mocno obecna w komiksie praktycznie w każdym odcinku. Autor pokazuje jak szkodliwe są autorytarne rządy, piętnuje nierówności społeczne, brak dostępu do wiedzy, patriarchalizm, zbytnie zaufanie technologii, kolonializm, eksploatację dóbr naturalnych, socjalistyczny kolektywizm a także drapieżność kapitalizmu.
„Valérian” to w głównej mierze science fiction, ale tak daleka od „twardej” odmiany tego gatunku, jak to tylko możliwe. To SF „eklektyczne” – znajdziemy tutaj pełnoprawne fantasy w pulpowej, awanturniczej wersji; wpływy Roberta E. Howarda, Edgara Rice Burroughsa, Franka Herberta, Philipa K. Dicka, Isaaca Asimova, Hugo Pratta, Jacka Kirby’ego a nawet Stana Lee. Rozpoznamy pierwsze odcinki „Doctora Who” a także „Star Treka” – seriali, które pojawiły się w telewizji przed „Koszmarnymi snami”, a także monumenty z „Odysei kosmicznej 2001”. Wszystko to jest niesamowicie zilustrowane przez Jeana-Claude’a Mézièresa. „Valériana” ogląda się z niekłamaną przyjemnością zarówno w przypadku albumów rysowanych w rygorze „ziemskiego realizmu” jak i kreskówkowej umowności. Francuski grafik stworzył nieprzeliczone zastępy kosmicznych istot – szczególnie mocno zapadają w pamięć trzej Shinguzi (kolejna inspiracja twórców „Star Wars”, tym razem chodzi o Watto z „Mrocznego widma”), groźny Parskacz, czy Mruk Przetwornik. Powstały dziesiątki planet, cywilizacji i miejsc – najlepiej pamiętamy te „filmowo-bessonowe” czyli gargantuiczny, kosmiczny tygiel zwany „Punktem centralnym” oraz planetę Rubanis. Aby ogarnąć to całe scenograficzne bogactwo autorzy wydali dwutomowy leksykon (w 1991 i 2000 roku) o nazwie „Mieszkańcy nieba”. To wspaniale udokumentowane i zilustrowane „who is who” świata „Valériana” wydane zostało w Polsce przez Taurus Media, jako ostatni, ósmy tom kolekcji.
Dzieło Christina i Mézièresa stanowiło przez lata źródło twórczej inspiracji i fanowskiego uwielbienia. Sami autorzy po zakończeniu serii pokazali światu alternatywne wersje scenariuszy (takie trochę „What If…” swojego uniwersum) a Christin napisał młodzieżową powieść „Lininil a Disparu” z akcją dziejącą się w Punkcie Centralnym. Po 2010 roku wyszły dwa komiksy – „L’Armure du Jakolass” autorstwa Manu Lancerneta i „Shingouzlooz Inc.” Wilfrida Lupano. Obydwa były wielkim hołdem dla serii – żart, pastisz i znakomite podsumowanie. Ten drugi tytuł mieliśmy okazję dopiero co przeczytać w Polsce – w zeszłym miesiącu, w trzydziestym piątym numerze magazynu „Relax”. Powstał nawet serial animowany, który planowany był już od lat siedemdziesiątych, ale nic z tego wtedy nie wyszło. Udało się to dopiero w 2007 roku – „Valérian & Laureline” liczył sobie dwa sezony po dwadzieścia dwudziestominutowych odcinków i utrzymany był w stylistyce anime, jako efekt koprodukcji francusko-japońskiej.
W 2012 roku Luc Besson zapowiedział w końcu ekranizację. Pragnął jej już od czasu „Piątego elementu” – do tego stopnia, że sam zajął się sfinansowaniem produkcji. Sto osiemdziesiąt milionów dolarów czyni „Valériana i Miasto Tysiąca Planet” najdroższym filmem niezależnym w historii kina – choć dwieście trzydzieści milionów zwrotu nie jest może oszałamiającym wynikiem. Podstawę fabuły stanowi wspominany już album „Ambasador cieni”, ale tytuł zaczerpnięto z części wcześniejszej, zmieniając „cesarstwo” na „miasto”. Christin i Mézières zaangażowani byli w prace nad filmem od samego początku i naprawdę zadowoleni byli z efektu końcowego – podobnie jak Luc Besson „nie wykluczający kontynuacji”.
„Valérian et Laureline” to jedna z najdłużej publikowanych serii, wśród tych za które odpowiedzialna jest niezmienna para twórców. Christin i Mézières pracowali nad nią czterdzieści trzy lata, od 1967 do 2010 roku – jest to rzecz ważna nie tylko dla komiksowego medium, ale i dla całej popkultury. Dla miłośników komiksu pozycja naprawdę obowiązkowa.
Tytuł: Valérian
Scenariusz: Pierre Christin
Rysunki: Jean-Claude Mézières
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Tytuł oryginału: Valérian et Laureline
Wydawnictwo: Taurus Media
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania: listopad 2014 – lipiec 2017
Rok wydania oryginału: 1967 – 2010
Liczba stron: 156, 154, 160, 216, 198, 192, 176, 174
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180x275
Wydanie: I
ISBN: 9788364360350, 9788364360541, 9788364360671, 9788364360770, 9788364360862, 9788364360923, 9788365465009, 9788365465061
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz