czwartek, 4 listopada 2021

Aristophania. Tom 1. Królestwo Lazuru

Wstęp


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Mniej więcej rok temu wydawnictwo Taurus Media zaserwowało polskim czytelnikom pierwszy tom „Zamku zwierzęcego” ze scenariuszem Xaviera Dorisona. Minęło trzynaście miesięcy, a tomu drugiego nadal nie ma – jest za to pierwszy odcinek innego komiksu tego francuskiego scenarzysty. Przed nami „Królestwo Lazuru” – jedna trzecia ciekawie zapowiadającej się serii fantasy pod tytułem „Aristophania”.

Marsylia, rok 1900. Niejaki Clement, ojciec i głowa rodziny, pracuje ciężko w miejscowej hucie. Spotkanie z pewną tajemniczą damą zdradza jednak, że to tylko przykrywka – Clement jest kimś w rodzaju tajnego agenta „królowej”, poszukującym sposobu na pokonanie „Mrocznego Dworu” i władającego nim „Króla Wygnańca”. Od samego początku czujemy fantastyczne klimaty, magia i tajemne moce wiszą w powietrzu – spotkana przez Clementa kobieta, tytułowa Aristophania, pojawia się życiu rodziny ponownie po dziewięciu latach, w czasach bardzo, bardzo trudnych i niebezpiecznych. Clement nie żyje, jego żona ląduje w więzieniu a trójka dzieci (dziewięcioletnia córka i dwóch nastoletnich synów) znajduje się w niebezpieczeństwie.


Bliżej nieokreślona, złowroga potęga wspomnianego „Mrocznego Dworu” zagięła teraz parol na potomków Clementa. Aristophania wywozi dzieci z mrocznej, zadymionej i klaustrofobicznej Marsylii prosto do Prowansji, do „Królestwa Lazuru”. Tam, w podejrzanie bajkowej scenerii, zaczynają poznawać prawdę o sobie, otaczającym ich świecie i… magii. Wszystko wskazuje, że szykuje się kolejna wielka „bitwa dobra ze złem”, jak to w fantasy zazwyczaj bywa – rola jaką odegrają młodociani bohaterowie zdaje się być nie do przecenienia. Pierwszy tom „Aristophanii” stawia wiele pytań bez odpowiedzi, zarzuca sporo wędek, składa mnóstwo obietnic i buduje fabularne fundamenty pod kolejne dwa odcinki. Ale właściwa akcja jeszcze się nie rozpoczęła. To nie zarzut tylko stwierdzenie faktu – świat przedstawiony Dorisona jeszcze się nie skonkretyzował. To tylko wstęp.

Joel Parnotte współpracował już z Xavierem Dorisonem – pięć lat temu Taurus Media wydało „Fechmistrza” z akcją osadzoną we wczesnorenesansowej Europie. Na pierwszy rzut oka jego styl kojarzy się mocno z „Thorgalem” – zarówno pod względem scenografii jak i kreacji postaci. To rysunek bardzo dobrze pasujący do charakteru opowieści – początek dwudziestego wieku, powiktoriańska industrializacja, slumsy tętniące życiem i buntem wobec arystokracji, a gdzieś po spodem aż się skrzy od magii i energii o nadprzyrodzonych właściwościach. Patrzymy na te wszystkie obrazki i aż chciałoby się zapytać, kiedy pojawi się Hrabia Skarbek, choć dobrze wiemy, że to nie tego rodzaju opowieść. Tym razem mamy bowiem do czynienia z komiksem graficznie à la Rosiński, ale przeznaczonym dla pokolenia młodszego niż to, które zaczytywało się „Yansem”. To niemal familijna historyjka – wiecie, coś jak film z Harrym Potterem w niedzielne popołudnie.


„Królestwo Lazuru” jest zatem rzeczą dość standardową, poprawnie napisaną, trochę lepiej narysowaną, ale nie jest komiksem, któremu dałbym jakieś większe szanse na zawojowanie naszego rynku. Zaintryguje przede wszystkim czytelników „cierpliwych”, nie zniechęcających się faktem, że nic tak właściwie się jeszcze nie wydarzyło a na kolejny tom czekać będzie trzeba nie wiadomo jak długo. Przyzwoita opowieść, zapowiedź czegoś większego i prośba o czytelnicze zaufanie. Przeczytam tom drugi, jeśli zostanie kiedyś wydany, ale za jakiś miesiąc prawdopodobnie zapomnę, że czytałem pierwszy.



Tytuł: Aristophania. Tom 1. Królestwo Lazuru
Scenariusz: Xavier Dorison
Rysunki: Joel Parnotte
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Aristophania. Le Royaume d'Azur
Wydawnictwo: Taurus Media
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania: sierpień 2021
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788365465634

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz