czwartek, 26 sierpnia 2021

Green Lantern. Tom 3. Blackstars

Alicja w Krainie Kwasów


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.


Hal Jordan, najsłynniejsza ziemska Zielona Latarnia, już raz w swojej historii zszedł na złą drogę. Wówczas prawie doszło do końca świata – opowiadał o tym „kryzys” z 1994 roku, zatytułowany „The Zero Hour”. Teraz, po ponad ćwierćwieczu, widzimy, że z Halem znów dzieje się coś niedobrego. Oto „Green Lantern. Blackstars”, komiks lekko szalony i na pewno niecodzienny. Scenarzysta, Grant Morrison, jest w swoim żywiole – podobnie zresztą jak jego towarzysze rysownicy.

Nie możemy zacząć czytać „Green Lantern. Blackstars” bez znajomości dwóch poprzednich komiksów o przygodach Hala Jordana. W 2020 roku Egmont wydał „Galaktycznego stróża prawa” oraz „Dzień, w którym spadły gwiazdy”. Jest to dwutomowa kolekcja dwunastu odcinków serii „Green Lantern”, którą za oceanem wydawano dokładnie od stycznia do grudnia 2019 roku – za scenariusz wszystkich odcinków również odpowiadał Grant Morrison. Co się tam wyprawiało! Hal Jordan początkowo wykonywał zadanie zinfiltrowania tajemniczej, kosmicznej grupy terrorystów zwanej Blackstars – dowodzący nimi Kontroler Mu miał wielkie plany co do przerobienia całego wszechświata na swoją modłę. Poszło, jak to zwykle bywa, aż za dobrze – zagrożenie zawisło nad całym Multiwersum DC Comics. W czasoprzestrzeni powstała wielka wyrwa, przez którą do naszego świata zaczął przenikać wszechświat z antymaterii – „Antywersum”. Hal Jordan i jego towarzysze walczyli naprawdę rozpaczliwie – na nic to się zdało. Pod koniec drugiego tomu dowiedzieliśmy się, co jest tak naprawdę celem Blackstars i Kontrolera Mu, a nasz bohater skończył marnie.


Trzeci tom omawianego dziś komiksu składa się z trzyczęściowej miniserii „Green Lantern. Blackstars” i pierwszych sześciu (stanowiących dokładnie połowę) odcinków „Green Lantern. Season Two” – wszystkie zostały napisane przez Granta Morrisona i wydane w 2020 roku. Za rysunki w „Blackstars” odpowiada twórca podpisujący się pseudonimem Xermanico. Hiszpański grafik tworzy wszechświat zupełnie inny niż ten, który znamy z poprzednich części – wydarzenia z końca „Dnia, w którym spadły gwiazdy” całkowicie go odmieniły. Nie ma, i nigdy nie było, Korpusu Zielonych Latarni, a Hal Jordan jest już „Blackstarem Parallaxem” na usługach Kontrolera Mu. Razem z królową wampirów Belzebeth realizują wielki plan swojego szefa, czyli usunięcie wszystkich przejawów wolnej woli i absolutną kontrolę wszelkiego istnienia.


Łatwo się domyślić, że odcinki „Sezonu drugiego” przywracają status quo. To zresztą cecha charakterystyczna wielkich komiksowych uniwersów – nic nigdy nie ginie bezpowrotnie, a świat wraca po kryzysie do „normalnej” sytuacji. Grant Morrison zabiera nas jednak do tych obszarów świata DC Comics, które są „normalne” w stopniu najmniejszym – tam, gdzie żyje kamuflująca się od wieków zaginiona cywilizacja ludzi-ptaków, rozumny słup soli dostaje Zielony Pierścień i angaż w Korpusie, chmura burzowa jest istotą obdarzoną wolną wolą, a na planecie-zabawce mieszka gigantyczny bobas rozrywający superbohaterów na kawałki. „Sezon drugi” to typowa, „policyjna” robota Hala Jordana – „typowa” dla tych właśnie rejonów uniwersum, w których szaleje wyobraźnia szkockiego scenarzysty. Główny bohater jest tu – jak to fajnie określono w komiksie – „Alicją w Krainie Kwasów”, kosmicznym gliniarzem na służbie. Pod koniec trzeciego tomu akcja zaczyna przyspieszać jeszcze bardziej i po czterech odcinkach standardowego, serialowego „procedurala” otrzymujemy dwa, zapowiadające jedną spójną („spójną” – dobre sobie!) opowieść w ostatnim, czwartym tomie. W rozbrajającym, mocno nawiązującym do Srebrnej Ery Komiksu, stylu Morrison wprowadza „Hyperrodzinkę”, czyli Hypermana, Hyperwoman, Hyperdzieci i Hyperpsa – wszyscy chcą dobrać się Zielonym Latarniom do skóry.


Morrison jest bardzo świadomy tego, czym jest w istocie Uniwersum DC Comics. Dlatego jego gra z czytelnikiem i historią DC jest wyjątkowo udana. W „Blackstars” bohaterowie alternatywnej Ziemi stanowią pewną przeciwwagę dla swoich pierwowzorów. Walczą oczywiście ze swoimi słabościami, wątpliwościami i wikłają się w „ciągłe bitwy z coraz bardziej gargantuicznymi i zawsze antropomorficznymi superfigurantami z kosmosu”, ale jednocześnie mają chyba tego już po dziurki w nosie. „Dość kryzysów”, „Ciągle tylko wyczekujemy kosmicznego przetasowania!” – Morrison w zabawny sposób nawiązuje do nieustannych „kryzysów”, „rebootów” i „retconów” DC Comics. Naprawdę, będąc superbohaterem można nabawić się depresji – i nie bez znaczenia jest to, że z niejakiego „Depresjowersum” nadciągają coraz to nowe niebezpieczeństwa!

Xermanico odrobił lekcje i kontynuuje styl Liama Sharpa. Jego rysunki są tak samo świetnie dopracowane, dynamiczne i bogate w szczegóły. Czytelników przyzwyczajonych do tego rodzaju kreski mogą zaskoczyć pierwsze odcinki „Sezonu drugiego” – Liam Sharp wrócił i zaczął trochę eksperymentować. Można nawet odnieść wrażenie, że rysuje zupełnie inny grafik – ale to już zobaczcie sami. Przed nami ostatni, czwarty tom z drugą połową „Sezonu drugiego” – jeśli ktoś wytrzymał do końca trzeciego tomu, to kolejnym będzie na pewno zachwycony. Do tego momentu docierają bowiem tylko najtwardsi, ale jednocześnie najwierniejsi i najbardziej oddani fani.




Tytuł: Green Lantern. Tom 3. Blackstars
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Liam Sharp, Xermanico
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: The Green Lantern Vol.2: Blackstars
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 246
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328160583

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz