Na razie rozbieg
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
A dziś trochę horroru, choć jest to groza bardzo „bezpieczna”, umowna i taka trochę halloweenowo-niepoważna. Mirka Andolfo, włoska scenarzystka i rysowniczka komiksowa, proponuje western wymieszany z twórczością Dickensa, Lovecrafta i przedstawiony w stylu nieco disneyowskim, choć ciążącym lekko w stronę japońskiej mangi dla dzieci.
„Mercy” to komiks wydany za oceanem w sześciu odcinkach pomiędzy marcem i wrześniem bieżącego roku nakładem „Image Comics”. Nasz polskie „Non Stop Comics” wzięło na razie dwa odcinki i wcisnęło ich malutką, zajmującą trzydzieści minut lektury, zawartość w piękną twardą okładkę – co trochę dziwi, bo inne komiksy Image, nawet dwukrotnie „grubsze” lądowały w miękkiej. Znajdujemy się w małym miasteczku o nazwie Woodsburgh, leżącym niedaleko Seattle. Mamy końcówkę dziewiętnastego wieku, starą kopalnię, w której przed laty doszło do bliżej niesprecyzowanej tragedii i małe miasteczko z obowiązkowym saloonem, domem publicznym i nieustającym nastrojem zagrożenia.
Do tegoż miasteczka przybywa tajemniczy starszy pan, każący nazywać się panem Goodwillem, i jego młoda, piękna, błyszcząca niczym setki małych gwiazdek towarzyszka – Lady Nolwenn Hellaine. Mała mieścina żyła do tej pory rozpamiętywaniem tragedii w kopalni, oskarżaniem jednej z mieszkanek o przyczynienie się do niej, piciem i chodzeniem „na pięterko” w saloonie a także wykorzystywaniem małych dzieci do katorżniczej pracy – nic dziwnego, że przybycie tak światowych gości wywołało poruszenie. Będzie można zapomnieć na chwilę o codziennych zgryzotach, w tym o tej największej – strachu przed „Diabłem z Woodsburgh”, czyli krążącą miejską legendą, wiarę, w którą podsyca pewna wariatka, czyniąca z domniemanego potwora wręcz obiekt kultu.
Komiks ma jeszcze kilku bohaterów oprócz dziwnych przybyszy – wszyscy rekrutują się spośród mieszkańców miasteczka. Klaustrofobiczna atmosfera bardzo służy kreacji takiego właśnie trochę lovecraftowskiego klimatu – zresztą konotacje z twórczością Samotnika z Providence widoczne są już od pierwszych stron. Krwawe, fantasmagoryczne gore, które stanowi podstawowy element grozy w omawianym komiksie, nie ma jednak na celu wywołania jakiegoś wielkiego przerażenia. Komiksowa fabuła nie straszy, tylko wskazuje miejsca, w których straszyć miała zamiar. „Mercy” jest tworem nieco paradoksalnym – naprawdę brutalna, ociekająca posoką i nijak nie nadająca się dla młodego czytelnika stylistyka grozy narysowana jest w „cartoonowy”, lekko „dziecinny” sposób. Nie można jednak odmówić graficzce umiejętności – rysuje świetnie, bardzo dynamicznie i nie pozwala tak zwyczajnie przelecieć wzrokiem po swojej pracy.
Czytelnicy rozpuszczeni popularnymi w ostatnich latach wielostronicowymi wydaniami zbiorczymi będą narzekać. Dwa odcinki „Mercy” to same zapowiedzi, kilka pierwszych posunięć na planszy i postawienie kluczowych pytań. Dostajemy trochę wspomnianego już horroru Lovecrafta, problemów z „Oliviera Twista”, czy klimatu z „30 dni nocy”. Jest serial „Penny Dreadful” a nawet przypomina się „Coś” Johna Carpentera. Powiązań dużo, ale treści mało. Zbyt mało, zbyt szybko się to wszystko kończy, żeby można było z czystym sumieniem wystawić komiksowi jakąś wiążącą ocenę. Taki zresztą urok zeszytówek – to takie małe przekąski, które czasem dostajemy w dużej ilości. Western, horror, bajka, manga, fantastyka, erotyka – jakoś to się razem spina, więc daję kredyt zaufania i zobaczymy co będzie dalej.
Tytuł: Mercy. Tom 1. Dama, mróz i diabeł
Scenariusz: Mirka Andolfo
Rysunki: Mirka Andolfo
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Mercy. The Fair Lady, The Frost and the Fiend
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788366460539
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz