wtorek, 10 listopada 2020

Death or Glory. Tom 1

Wylogowani

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Non Stop Comics wydało właśnie kolejny komiks ze scenariuszem Ricka Remendera („Fear Agent”, „Deadly Class”, „Droga ku wieczności’). Wszystkie jego dotychczas wydane dzieła (choć w „Deadly Class” jest to najmniej widoczne), stawiały na efektowną i szybką akcję kosztem rozbudowanej i złożonej fabuły – podobnie jest i tym razem. „Death or Glory” to wycieczka do Yumy w stanie Arizona. Pogranicze USA i Meksyku jak zwykle spływa krwią – słabych i bezbronnych, bo jakże inaczej.

Dwudziestokilkuletnia Glory, jest „dzieckiem autostrady” – urodziła się i wychowała w poruszającym się nieustannie konwoju, wśród „tirowców, motocyklistów i innych włóczęgów”. Jej stary ojciec, na którego woła ona „Red”, umiera na raka wątroby – jako facet funkcjonujący całe życie „poza systemem” nie ma ubezpieczenia, składek na emeryturę i najzwyczajniej w świecie „nie istnieje”. Glory wpada na niebezpieczny pomysł – postanawia okraść swojego byłego męża, który pracuje dla gangu przemytników. W końcu samochód pełen koki w zupełności wystarczy na operację, prawda? Będzie można w dodatku zemścić się na paskudnym gnojku, który kiedyś mówił, że ją kocha.


Ale wiecie, jak to jest – tego rodzaju historie idą według planu tylko podczas jego układania. Glory wplątuje się w naprawdę przerażającą kabałę. Wszystko psuje się w jednej chwili, jedna zła decyzja pociąga za sobą kolejne jeszcze gorsze – kolejne kostki domina upadają z hukiem, a uciekająca przed nimi dziewczyna ściga się z czasem.

Rick Remender chciał zrobić komiks nawiązujący do niepisanej, amerykańskiej „mitologii autostrady”. Glory i Red są reprezentantami tej części społeczeństwa, która została wykluczona i ciągnie się w tyle za resztą. Odbyło się to zresztą trochę na ich życzenie – Red odszedł kiedyś z korpo i „wylogował” się ze współczesnej cywilizacji, która pełna jest pułapek odbierających prawdziwą wolność. „Wolność albo śmierć!” – woła Red, usuwa konto bankowe, rzuca pracę i siada za kółko. Ta bardzo romantyczna postawa wystawiana jest jednak na próbę przez surowe realia nowoczesnego świata. Nie wystarczy pasja do samochodów, szeroka autostrada i azyl w garażu. Świat kierowców ciężarówek odchodzi w przeszłość, pozostają w nim tylko oderwani od rzeczywistości ortodoksi. Glory to rozumie – choć jest młoda, niedoświadczona, „wylogowana” od urodzenia i nie znająca innego świata niż ten ograniczony ciężarówkami konwoju. Patrzy na murszejący i nikomu już nie potrzebny skansen z rozrzewnieniem i żalem. Trochę tak, jak patrzył Cormac McCarthy na umierający świat kowbojów.


No właśnie. Rick Remender, co nie powinno dziwić żadnego fana jego komiksów, buduje swoje dzieła z wielu łatwo rozpoznawalnych popkulturowych składników. Trudno nie zauważyć „Szybkich i wściekłych” z ich przejaskrawionym, napompowanym adrenaliną, uzależnieniem od prędkości i życia na krawędzi. Sekwencje pościgów, w których bierze udział Glory, są żywcem wyjęte z filmów tego rodzaju. Rozpoznajemy znakomity „Drive” Refna i „Baby Drivera” Wrighta – obydwa wymieszane (uwaga!) z groteskowo brutalnymi filmami, pełnymi krwawej makabry, spod znaku chociażby Roba Zombie. A u podstaw tego wszystkiego leży ekranizacja „To nie jest kraj dla starych ludzi” – przedostatniej, znakomitej powieści przywoływanego już Cormaca McCarthy’ego. Jest walizka pełna pieniędzy; małomówny, budzący niepokój koleś z dziwnym urządzeniem do zadawania śmierci, który niczym Anton Chigurh wchodzi do fastfoodu (gdzie dwóch pracowników-inceli, prowadzi żenującą rozmowę na temat dziewczyn w stylu Randalla ze „Sprzedawców” Kevina Smitha) i robi tam swoje porządki; no i jest gorące i wysuszone na wiór pogranicze, przez które z rzadka przetaczają się wysuszone krzaki lub kontenery pełne umierających z wycieńczenia imigrantów. Jest też nostalgia, tęsknota za światem, który umiera i powolne uświadamianie sobie, że Ameryka „to nie jest kraj dla wylogowanych”.


Grafiki Owena Bengala bardzo pasują do tego rodzaju opowieści. To rysunek bardzo „mangowy”, ale w takim starym, dobrym stylu – bardziej jak ten z „Lupina III: Zamku Cagliostro”, a nie z „Czarodziejki z księżyca” z oczami na pół głowy. Mnie osobiście rysunki Bengala przypominają to, co pokazał Mike Henderson w „Palcojadzie” – manga, ale z mocnym, amerykańskim zacięciem.

Pierwszy zbiorczy tom komiksu zbiera pięć pierwszych odcinków, wydawanych od maja do września 2018 roku. Kończy się oczywiście potężnym cliffhangerem i zapowiedzią kolejnych części – wydawnictwo Image Comics wydało w ostatnich dwunastu miesiącach sześć kolejnych, które zebrane w drugi tom, prawdopodobnie niedługo trafią do Polski. My tymczasem zatrzymujemy się w połowie drogi i czekamy – z ciekawością, choć bez jakiegoś wielkiego zniecierpliwienia. Bo choć „Death or Glory” jest całkiem niezłym komiksem akcji, to oscylowanie wokół średniej, w dzisiejszym świecie komiksowej nadprodukcji, to trochę za mało.


Tytuł: Death or Glory. Tom 1 
Scenariusz: Rick Remender 
Rysunki: Owen Bengal 
Tłumaczenie: Maciej Pęśko 
Tytuł oryginału: Death or Glory. Vol. 1 
Wydawnictwo: Non Stop Comics 
Wydawca oryginału: Image Comics 
Data wydania: październik 2020 
Liczba stron: 152 
Oprawa: miękka 
Papier: kredowy 
Format: 175 x 265 
Wydanie: I 
ISBN: 9788381109345

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz