niedziela, 17 maja 2020

Locke & Key

Witamy w Keyhouse!

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Na początku lutego w ofercie Netflixa pojawił się kolejny serial na podstawie komiksu. „Locke & Key” to dziesięcioodcinkowa opowieść „young adult”, pełna magii i tajemnic, ale także nastoletnich rozterek i miłostek. Serial nie jest horrorem tak jak jego komiksowy pierwowzór, inaczej kładzie akcenty i jest po prostu o wiele bardziej „grzeczny”. Przyjrzyjmy się zatem komiksowi – wydawnictwo Taurus Media dodrukowało całość z okazji emisji serialu.

Komiksowy „Locke & Key” to trzydzieści siedem odcinków, wydanych w sześciu zbiorczych tomach. Autor scenariusza, Joe Hill (Syn-Wiecie-Kogo), miał już za sobą powieściowy debiut – jego „Pudełko w kształcie serca” zostało przyjęte przez czytelników naprawdę entuzjastycznie. „IDW Publishing”, młode, istniejące od kilku lat wydawnictwo komiksowe (w Polsce kojarzone najbardziej z „30 dni nocy”), szybko wyczuło komercyjny potencjał i zaproponowało Hillowi przetworzenie jego nie wydanych jeszcze powieści na medium obrazkowe. Ale autor złożył inną ofertę – od dawna już planowany i wstępnie zarysowany szkic opowieści grozy zamkniętej w kilkudziesięciu odcinkach. Miało to być „przygodowe fantasy dla dzieci, podczas pisania którego coś poszło bardzo, bardzo źle”. Hill inspirował się jedną z ulubionych książek z dzieciństwa – „The House with a Clock in Its Walls” Johna Bellairsa, w której mieliśmy do czynienia z magicznym domem pełnym sekretów czekających na wyjawienie. Pierwszy zeszyt „Locke & Key” ukazał się 28 lutego 2008 roku a jego popularność przekroczyła wszelkie oczekiwania. Cały nakład tego odcinka został sprzedany już pierwszego dnia i wydawca musiał szybko robić dodruk.



Jesteśmy w Nowej Anglii, w miejscowości o bardzo wdzięcznej nazwie „Lovecraft” (w serialu, nie wiedzieć czemu, zmieniono ją na „Matheson”). Czteroosobowa familia Locke’ów wprowadza się do tajemniczej rezydencji „Keyhouse”. Lovecraft to rodzinne strony zamordowanej niedawno głowy rodziny – Rendella Locke’a. Ten szkolny psycholog, mąż Niny topiącej smutki w alkoholu oraz trójki dzieci radzących sobie z traumą na swój sposób, zginął z ręki swego nastoletniego podopiecznego, Sama Lessera. Dzieci Rendella zmuszone są dopasować się do nowych realiów – o ile życie siedemnastoletniego Tylera i dwa lata młodszej Kinsey zdaje się początkowo w miarę standardowe (nowe liceum, nowi koledzy, pierwsze miłości i inne nastoletnie problemy), o tyle to, co przytrafia się najmłodszemu bratu jest po prostu dziwne i niepokojące. Kilkuletni Bode znajduje co jakiś czas tajemnicze klucze, poukrywane gdzieś w zakamarkach rezydencji, które otwierają różnego rodzaju magiczne drzwi (lub po prostu rzeczy z pasującym do danego klucza otworem). Magiczne – no bo jak nazwać sytuację, w której po przekroczeniu jednych z nich twoja dusza opuszcza ciało, a po otwarciu innych zamieniasz się w dziesięciometrowego olbrzyma, przenosisz się w czasie lub przeistaczasz w zwierzę?

Mały Bode używa w końcu klucza, który uwalnia straszliwe, prastare zło, uwięzione przed laty w studni na tyłach Keyhouse. Mroczna istota przyjmuje postać przystojnego osiemnastolatka Zacka, który trafia do tego samego liceum co dzieciaki Locke’ów i skwapliwie się z nimi zaprzyjaźnia. Szybko okazuje się, że Zack (czy ktokolwiek lub cokolwiek nim jest) chce skompletować magiczne klucze z Keyhouse, w tym jeden szczególny, który pozwoli mu zrealizować tylko jemu znane, ale na pewno niecne plany. Dowiadujemy się też, że zmarły niedawno Rendell Locke ma więcej wspólnego z całą tą aferą, niż mogłoby się wydawać. Tyler, Kinsey, Bode i ich nowi znajomi wplątują się w bardzo niebezpieczną, mrożącą krew w żyłach przygodę. Muszą uporać się nie tylko z obecnym zagrożeniem, ale i wyjaśnić tajemnice przeszłości swego ojca oraz jego przyjaciół, których pod koniec lat osiemdziesiątych połączył mroczny sekret. Sześć tomów „Locke & Key” to stojąca na bardzo wysokim poziomie komiksowa rozrywka – opowieść przeznaczona dla dorosłego czytelnika, mimo iż jej bohaterami są przede wszystkim nastolatki.


Nazwa miejscowości, w której toczy się akcja komiksu to zmyłka. Nawiązanie do twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta jest jedno i dotyczy pochodzenia zła zagrażającemu naszemu światu (mała podpowiedź – zajrzyjcie do noweli „Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka”). Sam sposób opowiadania i pomysł na historię jest zupełnie inny – komiks Hilla stoi na pograniczu horroru, dark fantasy i młodzieżowej obyczajówki i nastawiony jest na storytelling oraz solidną budowę postaci. Czyli inaczej niż u Samotnika z Providence, który podporządkowywał zarówno bohaterów jak i opowieść swej autorskiej filozofii „kosmicznego horroru”. W „Locke & Key” nie ma żadnych drugich den i złożonej myśli – to bardzo prosta opowieść o walce z własnymi słabościami, dojrzewaniu, życiu z traumą, godzeniu się ze stratą i zmaganiu ze strachem. Nie bez przyczyny głównymi bohaterami są tu dzieci widzące i interpretujące świat bardziej intuicyjnie, często emocjonalnie i nieracjonalnie. Czyni to ich również bardziej podatnymi na manipulacje i ataki Zła – takiego pisanego wielką literą, istniejącego niezależnie od ludzkiej woli i sprowadzonego z świata idei prosto na ziemię.


Takie właśnie zło przypuszcza atak na domowe ognisko Locke’ów. Joe Hill trzyma się sprawdzonego, archetypicznego wręcz schematu. Niedojrzali bohaterowie, zwykli ludzie, zostają skonfrontowani z Nieznanym, zmuszeni do uwierzenia w coś, co wydawało się niemożliwe a następnie do stawienia czoła złu. Walka z nim jest tu ich sposobem na dojrzewanie i wewnętrzną przemianę – wszyscy bohaterowie „Locke & Key” stają się pod koniec komiksu zupełnie innymi postaciami niż na początku. Wielką rolę odgrywa tutaj wiarygodność ich kreacji. Joe Hill buduje prawdziwych, przysłowiowych „ludzi z krwi i kości”, których charakterystyki są konsekwentnie rozwijane i co najważniejsze – są przekonywujące. Tyler walczy przez cały komiks z poczuciem winy (to on, zdenerwowany po kłótni z ojcem powiedział do jego przyszłego mordercy: „Jeśli kiedykolwiek postanowisz zabić swojego ojca, zabij mojego przy okazji”) i próbuje być głową rodziny, choć nie jest na to gotowy. Kinsey chce być niewidzialna, niezauważalna w szkole, przez co mniej narażona na różnego rodzaju piętnowanie. Nie chce być „tą, której ojca zabili”, nie chce być ofiarą. Chce pozbyć się uczuć – żalu, smutku, strachu, traumy. Kilkuletni Bode z kolei radzi sobie jeszcze inaczej – jest ciekawski świata, w taki właśnie niewinny, dziecięcy, naiwny sposób. Widzi, słyszy i czuje więcej. I ciągle pyta.

Z pomocą i odpowiedziami przychodzą klucze. Joe Hill wspomniał kiedyś, że każde pojawienie się nowego klucza ma swoje uzasadnienie fabularne – znajdujemy je, bo mają do odegrania ważną, zawsze w pewnym stopniu metaforyczną rolę. I tak właśnie działają – magia może pomóc w życiu małoletnich bohaterów, rozwiązać w doraźny sposób ich problemy lub zaspokoić ciekawość, ale z największych kłopotów i tak ich nie wybawią. Tyler, Kinsey, Bode oraz ich przyjaciele i rodzina muszą odkryć inną siłę, dzięki której pokonają zło i wydostaną się z tarapatów. Siłę przyjaźni, miłości, zaufania i determinacji. Być może brzmi to banalnie i czujemy „że to już wszystko było”, ale musimy jednocześnie pamiętać, że najlepsze dzieła popkultury powstają przecież z przetwarzania toposów istniejących w niej od samego początku. Joe Hill wie o tym bardzo dobrze, stosując tę regułę konsekwentnie i skutecznie.


„Locke & Key” to także misternie zbudowana konstrukcja. Całość została wcześniej dokładnie zaplanowana i rozpisana. Podczas lektury mamy czasem wrażenie déjà vu – i słusznie, bo ukryte zapowiedzi przyszłych zdarzeń i „easter eggi” są w tym komiksie normą. Widać to wyraźnie podczas ponownej lektury – odwiedzane miejsca, położenie kluczy, wygląd pomieszczeń sprawiają wrażenie przygotowanych już wcześniej. Keyhouse jest dodatkowym bohaterem, nie mniej ważnym niż wszystkie inne postacie. Autor rysunków, pochodzący z Chile Gabriel Rodriguez, jest dyplomowanym architektem – jego wizja upiornej rezydencji Locke’ów jest wprost genialna. Keyhouse istniało zanim powstał pierwszy odcinek – to pewne.

Na początku lektury mamy wrażenie, że styl Rodrigueza nie pasuje do tej opowieści. Jest bardzo kreskówkowy, przypominający baśniowość Hayao Miyazakiego i jednocześnie bardzo dosadny w pokazywaniu przemocy i grozy. Joe Hill wybrał Chilijczyka na stanowisko ilustratora od razu, gdy tylko zobaczył jego prace. Sposób w jaki Rodriguez rysował postacie, ich emocje, mimikę i dynamikę idealnie pasował do zamysłu scenarzysty. Bohaterowie są bardzo „mili i sympatyczni”, można ich od razu polubić i zżyć się z nimi. Więc gdy spotyka ich potem horror jest to podwójnie przerażające. Gdy cierpi ktoś z kim czujesz więź, cierpisz razem z nim – tego u wspomnianego już Lovecrafta nie było nigdy. Gabriel Rodriguez stał się z czasem współkreatorem „Locke & Key” – Hill wspomniał nawet kiedyś, że kompletnie nie wiedział, jak wyglądają jego bohaterowie, dopóki nie zostali narysowani. Rysownik wręcz poszerzał charakterystyki postaci – gdy autor scenariusza zobaczył po raz pierwszy zapijaczoną Ninę Locke uznał, że tak naprawdę była ona alkoholiczką przez cały czas i że zaczęło się to dużo wcześniej niż w momencie śmierci męża.


Produkcja stacji Netflix jest o wiele mniej mroczna i bardziej przyjazna dla odbiorcy niż komiks. Zachowano podstawy świata przedstawionego, ale fabuła została poddana gruntownej przebudowie – to jest jedna z tych adaptacji, które uciekają od oryginału bardzo daleko. Twórcy serialu chcieli, aby serial można było oglądać całą rodziną – tak jak „Harryego Pottera” czy „Indianę Jonesa”. Miała to być groza „okiełznana”, przykuwająca do ekranu a nie eliminująca co wrażliwszych odbiorców. Dziesięć odcinków „Locke & Key” nie wyczerpało tematu – zło nie zostało pokonane. Spodziewać się możemy zatem drugiego sezonu. Cały czas istnieje też perspektywa poszerzenia uniwersum komiksowego. Joe Hill i Gabriel Rodriguez już w 2009 roku, podczas wywiadu na Comic Conie, zapowiedzieli „trzy prequele i trzy sequele, jak w Gwiezdnych Wojnach”. Trylogia „Revolution” miała nas zabrać do czasów amerykańskiej wojny o niepodległość, a potem przeprowadzić przez Wojnę Secesyjną i II Wojnę Światową. Trylogia „Resurrection” miała opowiadać o wydarzeniach późniejszych niż te z szóstego, ostatniego tomu. Na razie nic z tego nie wyszło, ale kto wie co powstanie na fali popularności serialu. Jedna rzecz jest już pewna – 21 lutego 2020 roku gruchnęła wieść o planowanym crossoverze świata magicznych kluczy oraz „Sandman Uniwersum”. Pierwszy tom nowej serii, zatytułowanej „Locke & Key: Hell & Gone”, ma ukazać się już w październiku 2020 i nawiązywać będzie do historii z „Pory mgieł”, czyli czwartego tomu „Sandmana” Neila Gaimana. Dla Hilla jest to spełnienie marzeń, w końcu to on wraz z Rodriguezem będzie odpowiadał za tę serię, a komiks o Śnie z Nieskończonych wymieniał zawsze jednym tchem jako jeden ze swych ulubionych.


Jesienią otworzymy kolejne magiczne drzwi – kto wie co za nimi znajdziemy? Tymczasem proponuję udać się z rodziną Locke’ów do Keyhouse i poszukać swoich własnych kluczy. Być może będą pasować tam, gdzie zupełnie byśmy się nie spodziewali.

Tytuł: Locke & Key
Scenariusz: Joe Hill
Rysunki: Gabriel Rodriguez
Tłumaczenie: Jakub Pietrasik
Tytuł oryginału: Locke & Key
Wydawnictwo: Taurus Media
Wydawca oryginału: IDW Publishing
Data wydania: 2008-2014
Liczba stron: 160, 160, 152, 160, 160, 200
Oprawa: miękka Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788364360268, 9788364360435, 9788364360565, 9788365465436, 9788365465443, 9788365465450

5 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że komiks jest znacznie ciekawszy od serialu, dzięki za rekomendację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest lepszy. No i sporo pozmieniano w serialu, tak naprawdę to zupełnie inna fabuła - poza tym, że mamy dom z magicznymi kluczami.
      Ale tak po prawdzie serial wcale zły nie jest - jak tam drugi sezon obejrzę.

      Usuń
  2. W etykietach, trochę bez sensu, jest Egmont, zamiast Taurus Media.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serial miałam na oku, a recenzja skłoniła mnie do zapoznania się najpierw z komiksem.

    OdpowiedzUsuń