Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Scott Allie w przedmowie do „Hellboya w piekle” pisze jedną bardzo istotną rzecz. Otóż wydawnictwo Dark Horse Comics postanowiło podkreślić odrębność i wielkie znaczenie tej dziesięcioczęściowej miniserii dla całego uniwersum, rezygnując z kontynuowania numeracji z serii głównej. Nawet opasły tom zbiorczy, który trzymamy w ręku, nie ma na okładce numerka 7. Jest to również ukoronowanie drogi twórczej Mike’a Mignoli, podsumowanie całego piekielnego ćwierćwiecza, zainicjowanego w 1994 roku komiksem „Nasienie zniszczenia”. Wiemy z „B.B.P.O.”, że piekło hula po Ziemi dokładnie w tym samym czasie, gdy Hellboy przebywa „na dole”.
„Hellboy w piekle” jest bezpośrednią kontynuacją „Burzy i pasji”, czyli pierwszej połowy szóstego tomu. Osoby, które nie czytały tego albumu, proszę o przerwanie lektury recenzji i sięgnięcie po poprzednie odcinki przygód czerwonego diabła. A reszcie przypominam, że przerażająca wiedźma Nimue wyrwała Hellboyowi serce i dosłownie wysłała go do piekła. Właśnie ten moment staje się punktem startowym poważnej zmiany – zarówno narracyjnej, jak i światotwórczej. Przenosimy się całkowicie ze świata realnego (pełnego co prawda czarów, potworów i demonów – ale jednak w miarę realistycznie nakreślonego) do krainy fantasmagorii, sennych majaków, wizji i symboli.
Hellboy ląduje w bardzo dziwnym i niepokojącym miejscu, zwanym Otchłanią. Po dość enigmatycznym pierwszym rozdziale, który każdemu fanowi uniwersum Mignoli ustawia już odpowiednio optykę, przenosimy się do samego Piekła – matecznika czerwonego diabła. Jest ono bardzo ciche, ponure i puste – cała tutejsza arystokracja dała drapaka, gdy tylko dowiedziała się, kto nadchodzi. Powrót Hellboya do piekła jest zatem jak powrót po latach do opuszczonego i zrujnowanego domu rodzinnego. Rodzice nie żyją, wszyscy inni odeszli, nikt nie dba o posiadłość, wszędzie rdza, spróchniałe deski, zbutwiałe książki, zniszczone meble, powybijane okna i nieusuwalny zapach wspomnień. Pojawia się niechciana tęsknota za minionymi czasami – nie da się już od niej uciec. W samym centrum świata wykreowanego przez Mignolę stoi Hellboy – jedyna przyczyna, dla którego ów świat w ogóle istnieje. Celem podróży przez piekło jest wyjaśnienie zagadki pochodzenia i przeznaczenia Hellboya, a także ostateczna definicja samej jego istoty.
Mignola, pytany o to, kiedy postanowił zabić Hellboya i wysłać go do piekła, odpowiadał, że nie pamięta czasów, kiedy tego nie zamierzał. Bardzo chciał przenieść się ze swoim bohaterem do świata nieskrępowanego realizmem naszej rzeczywistości. Koniec z ziemskimi krajobrazami, miastami, samochodami, zwierzętami, a nawet ludźmi. Wymóg trzymania się realizmu blokował Mignolę – wycieczka pod ziemię pozwoliła na poluzowanie nieco cugli. „Chcę uczynić z piekła swój świat fantasy – miejsce, w którym mogę stworzyć, co zechcę, ale nadal mieć do dyspozycji kilka tysięcy lat folkloru i mitologii” – powtarzał. Scott Allie przyrównuje komiksowe piekło do umysłu Mike’a, który narysował je całkowicie po swojemu i umieścił w nim wszystko to, co mu w duszy grało – obsesje, sny i fascynacje.
Z tej właśnie przyczyny „Hellboy w piekle” nie jest komiksem dla przypadkowego czytelnika. Jest dla oddanych i wiernych fanów, a także – chyba przede wszystkim – dla samego Mignoli. Warto być świadomym tego faktu, aby nie narzekać potem na „brak szacunku autora dla czytelnika”, fabularną symbolikę i po prostu „dziwność”. Tak, „Hellboy w piekle” to najdziwniejszy i najtrudniejszy w odbiorze tom w całej serii – „pure Mignola”. Dobrze znane rysunki pełne charakterystycznych schematyzmów, jeszcze mniejsza dbałość o szczegóły niż zwykle, przytłoczenie wielkimi plamami czerni, szarości i z rzadka czerwieni, skrajny komiksowy impresjonizm i umowność – zarówno scenariusza, jak i grafiki. Podziemia, grobowce, gargulce, statuy, czaszki, muchy, podarte kotary i rozpadające się gmachy. Mignola nie ukrywa, że zależało mu głównie na wyrażeniu siebie – „Oczywiście naszkicowałem więcej posągów, niżbym potrzebował, ale kiedy zacząłem, ciężko było mi przestać”.
Bardzo oryginalna jest też wizja samego piekła. Nie ma tu diabłów, kotłów ze smołą, ognia, siarki i cierpienia. Jest smutek, melancholia, zapomnienie, zimno, cisza, mrok, przygnębiająca samotność, uczucie pustki i beznadziei. Autor postawił na to, czym zachwycał dotychczas – scenograficzny i narracyjny „niedobór” zamiast „nadmiaru”. Opowiada bowiem więcej samym obrazem niż tekstem, cały komiks ma pewien niepowtarzalny, hipnotyczny rytm. A Hellboy nadal próbuje rozrzedzać ciężką atmosferę dość żartobliwymi i niezbyt podniosłymi tekstami: „Pomyślmy… Zabito mnie, wrzucono do dziury pełnej olbrzymich robali, a wielki, żelazny gość przywalił mi młotem. Jeśli wziąć to wszystko pod uwagę, trzymam się całkiem nieźle”. Czy czuć dysonans? Nie, ponieważ bohater zawsze taki był, a dodatkowo, jak już wspominałem, „Hellboya w piekle” nie będą – i nie powinny – czytać przypadkowe osoby.
Minęła właśnie pewna era, trwająca w świecie komiksu już dwadzieścia pięć lat. „Hellboy” musiał się kiedyś zakończyć – to w żadnym wypadku nie mógł być tasiemiec. Na osłodę dostaniemy jeszcze ostatni, ósmy tom, w którym znajdziemy różne krótkie opowiastki z życia piekielnego chłopca. A sam Hellboy pojawi się jeszcze w „B.B.P.O” – co prawda tylko w retrospekcjach, ale zawsze.
Tytuł: Hellboy w piekle
Scenariusz: Mike Mignola
Rysunki: Mike Mignola
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Hellboy in Hell
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: listopad 2019
Liczba stron: 360
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328142619
Kurcze komiksy to nie moja bajka, ale może kiedyś zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuńA jakie komiksy czytałaś? Jaki w ogóle gatunek literatury preferujesz?
Usuń