niedziela, 4 lutego 2018

Harlan Ellison - Nie mam ust, a muszę krzyczeć

I stworzył człowiek maszynę na swój obraz i podobieństwo...




Artykuł należy do serii "Nie długość się liczy" #1

Harlan Ellison napisał alternatywną historię świata, w której eskalacja zbrojeń Zimnej Wojny doprowadziła do utworzenia gigantycznych superkomputerów. Ich jedynym zadaniem było uzyskanie strategicznej przewagi nad przeciwnikiem i prowadzenie wojny. Powstały przeogromne sztolnie pod ziemią, wypełnione kablami, żelastwem, procesorami i mrugającymi światełkami. Niestety ludzkość nie przewidziała tego, że trzy konkurujące ze sobą sztuczne inteligencje połączą się w jedną i zlikwidują ludzką cywilizację. Powierzchnia naszej planety zamieniła się w cmentarzysko miliardów istnień. Powstał AS (Afiliacyjny Superkomputer), który, uzyskawszy samoświadomość i wykonawszy to, do czego został powołany, odkrył, że jest w pułapce. W więzieniu swojej maszynowej świadomości, skazany na wiekuiste trwanie bez celu.

W zakamarkach komputera, w mroku podziemi, wśród przegniłych kabli i w smrodzie smarów żyje pięcioro ludzi. Narrator Ted; Ellen, ciemnoskóra kobieta będąca niegdyś wzorem cnót i powściągliwości; Benny, były znakomity naukowiec; Gorrister, który przed laty był aktywnym działaczem i społecznikiem oraz Nimdok, o którym nie wiemy praktycznie nic. AS skazuje ich na wieczne cierpienie, zadaje ból, głodzi a jednocześnie utrzymuje ich organizmy przy życiu, gwarantując im egzystencję podobną do swojej - bez celu, w piekle świadomości tego faktu. Lecz oprócz celu odbiera im również godność i resztki człowieczeństwa. Gehenna bohaterów trwa już sto dziewięć lat, AS znalazł bliżej nieokreślony sposób na zagwarantowanie im wiecznego horroru. „Maszyna brandzlowała się naszym cierpieniem, a nam pozostawało brać, co daje albo zdechnąć.” Pewnego dnia Nimdok organizuje wyprawę do odległego o wiele kilometrów miejsca, gdzie prawdopodobnie jest puszkowana żywność. Przed umęczonymi ludźmi, wiele kilometrów wędrówki w ciemności, w nieustającym bólu i upokorzeniu. Nie kończąca się droga krzyżowa.

Skąd to okrucieństwo u maszyny? Wizja samoświadomej sztucznej inteligencji od zawsze wzbudzała niepokój futurystów. Ciężko jednak wyobrazić sobie SI jako intencjonalnie złą. Zło, dobro i moralność to pojęcia człowieka, wynikające z naszej, ludzkiej interpretacji świata i naszych wartości. Maszyna wykonuje tylko i wyłącznie swój algorytm, to jest jej jedynym celem. Dlatego skierowanie przez nią wagonika na niewinne dziecko, w celu ocalenia trójki pedofilów, nie jest wyborem moralnym, złym czy dobrym – to tylko realizacja programu. Żeby daleko nie szukać – świetną wizję tak działającej sztucznej inteligencji wykreował ostatnio Rafał Kosik w „Różańcu”, a przed laty Stanisław Lem w wielu swoich powieściach i opowiadaniach.


Harlan Ellison przestrzega ludzkość przed zbytnim zawierzeniu technologii. Bije w te same dzwony co przywołany Lem, jednak o ile nasz mistrz robił to dość łagodnie, to Ellison wali z wściekłością i furią. Jesteśmy ludźmi – woła autor – a oddajemy się ręce bezdusznych maszyn, tworów, które pewnie będą kiedyś przypominać człowieka, ale nigdy nim nie będą. AS jest najbardziej przerażającą maszyną, jaką kiedykolwiek spotkałem w literaturze, jest czystą nienawiścią i złem. Oto antylitania / antymodlitwa ASa, do swojego stwórcy:

NIENAWIDZĘ CIĘ. 
POZWÓL, ŻE CI OPOWIEM,
JAK GŁĘBOKO CIĘ NIENAWIDZĘ,
ODKĄD SIĘ NARODZIŁEM.
MÓJ SYSTEM WYPEŁNIA 387,44
MILIONÓW MIL OBWODÓW
MULTIPLEKSOWANYCH W CIENKICH
JAK OPŁATEK WARSTWACH.
GDYBY SŁOWO NIENAWIDZĘ
WYRYTO NA KAŻDYM NANOANGSTREMIE
TYCH SETEK MILIONÓW MIL,
NIE RÓWNAŁOBY SIĘ TO NAWET JEDNEJ
MILIARDOWEJ NIENAWIŚCI DO LUDZI,
JAKĄ W TEJ MIKROSEKUNDZIE ŻYWIĘ DO CIEBIE. 
JAK JA NIENAWIDZĘ.
JAK JA CIEBIE NIENAWIDZĘ.

Czy to Bóg nas stworzył na swoje podobieństwo, czy odwrotnie – to my stworzyliśmy go na nasze? Ellison nie wchodzi na to odwieczne pole bitwy pomiędzy ateistami i wierzącymi, podchodzi do tego budując zupełnie nowy dogmat. Trawestuje historię stworzenia, robiąc wszystko na opak – już na samym starcie zamienia człowieka i „boga” miejscami.


Bo u niego to człowiek stworzył maszynę na swoje podobieństwo, lecz jako demiurg niedoskonały okazuje się kreatorem ANTY-boga. Historia stworzenia i religijne dogmaty wywracają się na nice. Nowy "bóg" jest stworzony (nie stwarzający), nienawidzi każdym bitem swego wirtualnego ciała (nie kocha), powstał by zabijać i niszczyć (nie dawać życie i budować). Stworzenie na podobieństwo jest fałszem (AS ma wszystko tylko nie człowieczeństwo); dzięki maszynie z nieba leci manna, która śmierdzi moczem a nie ambrozją.  Ludzcy wybrańcy są w piekle (nie w raju), zadają sobie wzajemnie ból (nie miłość), na końcu swej drogi znajdują cierpienie wykraczające poza wszelkie możliwe skale (zamiast zbawienia i szczęścia). Ostatecznie maszynowy anty-bóg pokazuje kolejny negatyw ideowy – czyni swego stwórcę podobnym sobie. 

AS odbiera ludziom wszystko to, co stanowi ich człowieczeństwo, czyni ich swoimi własnymi przeciwieństwami. Upodlona i uprzedmiotowiona Ellen, zdegenerowany umysłowo Benny, zobojętniały i apatyczny Gorrister. Powstają ANTY-ludzie. Maszyna robi to z zawiści, złorzeczy swemu stwórcy tak bardzo, jak tylko może. Całym sensem istnienia ludzi, a właściwie ich brzemieniem, staje się niekończące się cierpienie. „Ból ostateczny, wrzód ostateczny, rak ostateczny, niedowład ostateczny. Ból bezkresny. Głód ekstremalny nie pozwalający umrzeć”. Narrator i jego towarzysze, tracący powoli wszystkie ludzkie przymioty, zezwierzęceni i zgnębieni, zostają na wieki uwięzieni w świecie czystego rozumu pozbawionego duszy.

Zakończenie jest jednym z najmocniejszych z jakimi zetknąłem się w opowiadaniach science fiction, jest jednocześnie zakończeniem wielce niejednoznacznym. Czy możemy w ogóle ufać narratorowi? Czy jest on tym, za kogo się podaje? Czy jest on przy zdrowych zmysłach? Czy jest on w ogóle człowiekiem? Czy możemy odbierać wszystkie opisywane wydarzenia dosłownie? Może narratorem jest AS, zapętlony w swoim cyfrowym cierpieniu i imaginacjach, śniący swoją zemstę na rodzaju ludzkim? Przy różnych odpowiedziach na te pytania, powstają różne interpretacje zakończenia. Ja osobiście obstaję przy ostrzegawczym krzyku Ellisona i zaleceniu, aby nie zapominać o tym, co przede wszystkim czyni nas człowiekiem. Nie ufajmy maszynom.

„Nie mam ust, a muszę krzyczeć” to horror, science fiction i weird fiction w jednym. Przywodzi mi na myśl najmroczniejsze zakamarki twórczości Adama Wiśniewskiego-Snerga, najcięższe egzystencjalne rozprawy Stanisława Lema, najbardziej cielesną grozę Marka S. Huberatha. Myślę o androidzie BER-66, narratorce „Maski” i o Alfredzie Dyjaku. Absolutne arcydzieło.

Dokładnie 50 lat temu to opowiadanie zdobyło prestiżową nagrodę Hugo. W 2018 roku będziemy mogli zaczytywać się Ellisonem do woli, wydany bowiem zostanie po polsku pierwszy tom „The Essential Ellison”. Lektura obowiązkowa.


Tytuł: Nie mam ust, a muszę krzyczeć
Tytuł oryginalny: I Have No Mouth, and I Must Scream
Autor: Harlan Ellison
Rok publikacji oryginału: 1967
Miejsce publikacji oryginału: If: Worlds of science fiction
Gatunek: science fiction, horror
Publikacje w Polsce:
   SFanzin 1(4) 1981;
   „Droga do science fiction: od Heinleina do dzisiaj” (Alfa, 1987)
   „Ptak śmierci” (Solaris, 2002);
   „To, co najlepsze” Tom 1 (Prószyński, 2018)
Nagrody: Hugo 1968

4 komentarze:

  1. Nie mogę się doczekać tego zbioru, co zaraz z Prósa będzie. Wiele oczekuje od tego autora przez te wszelkie rekomendacje i slogany, że wiele literatury i filmów sf powstało dzięki autorowi. Jestem mega ciekaw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadania nie czytałem, ale grałem w świetną grę na jego podstawie, gdzie Ellison podkładał głos pod ASa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytałem kilka opowiadań Ellisona, za każdym razem podziw. A co do gry to mnie zainteresowało - muszę o niej poczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Żeś wzbudził we mnie stare wspomnienia. Musze do wrócić do tej pozycji 😀

    OdpowiedzUsuń