sobota, 19 sierpnia 2017

Nigdziebądź

Jednorożce w ogrodzie albo urban fantasy

Bohater Światła ducha, jednego z opowiadań Artura Machena, słynnego, brytyjskiego twórcy opowiadań grozy, postanowił, że napisze wielką rozprawę na temat „fizjologii Londynu”. Według niego dosłownie i metafizycznie to największy temat, jaki może postawić sobie ludzki umysł. Londyn zawsze będzie pilnie strzegł swych tajemnic, zwodził mieszkańców i przygotowywał przerażające niespodzianki dla tych, którzy zapuścili się zbyt głęboko w jego mroczne zakamarki. I jednocześnie będzie zawsze wiódł na pokuszenie. Wystarczy chwila nieuwagi, aby zostać pochłoniętym przez inny świat, przykryty tylko dla niepoznaki przez atrapy pozornie normalnych londyńskich kamienic.

Dokładnie to przytrafia się głównemu bohaterowi pierwszej samodzielnie napisanej powieści Neila Gaimana. Richard Mayhew postanawia pomóc znalezionej na ulicy, przerażonej i krwawiącej dziewczynie. Gdy zabiera ją do swojego mieszkania, dowiaduje się, że pochodzi ona z Londynu Pod, krainy ukrytej przed wzrokiem mieszkańców Londynu Nad. Kraina ta to miejsce, gdzie trafiają wszyscy ludzie, którzy zginęli w szczelinach świata i z którego nie ma już ucieczki. Tropem dziewczyny podąża dwójka bezwzględnych morderców o nadludzkich umiejętnościach, którzy zrobią wszystko, aby dostać ją w swoje ręce. Po tym, jak dziewczynie udaje się bezpiecznie wrócić do podziemi, Richard, ku swojemu przerażeniu, zauważa, że zostaje stopniowo wymazywany ze swojej rzeczywistości. Ludzie przestają go zauważać, narzeczona go nie pamięta a jego mieszkanie zostaje wystawione na sprzedaż z nim w środku. Richard rusza zatem do Londynu Pod, żądny wyjaśnień i naprawy swej sytuacji. Trafia do świata pełnego magii i przygód, ale i zarazem mroku, grozy i niebezpieczeństwa.



W połowie lat dziewięćdziesiątych Neil Gaiman napisał scenariusz do serialu, w którym magia miała przeniknąć do naszego zwykłego, dobrze nam znanego świata. Miało to być fantasy dziejące się w scenerii współczesnej wielkomiejskiej aglomeracji. Gaiman napisał potem powieść na podstawie scenariusza serialowego, rozbudowując niektóre wątki. Tak powstało Nigdziebądź, którą wielki fan twórczości angielskiego pisarza, niejaki Andrzej Sapkowski, klasyfikuje gdzieś pomiędzy urban fantasy a czymś co nazywa podgatunkiem „jednorożce w ogrodzie”. Ma on na myśli fabuły umieszczone w rzeczywistości, która pęka a jej szczelinami przenikają do naszego świata dziwy i cuda, jednorożce, elfy, zjawy i wróżki. Jako sztandarowy przykład tego rodzaju literatury, Andrzej Sapkowski podaje jedną z moich ulubionych powieści – Małe, Duże Johna Crowleya.

U Gaimana to „nasz” człowiek, Richard przenika do magicznej rzeczywistości. W podziemiach Londynu istnieje bowiem cały dodatkowy świat, którego geografię wyznaczają prawdziwe stacje londyńskiego metra, ważne budynki czy mosty. W Londynie Pod istnieje opactwo Czarnych Mnichów (stacja kolejowa Blackfriars), średniowieczny Hrabiowski Dwór usytuowany w wagonie metra (stacja Earl's Court), komnata anioła o imieniu Islington (jedna z dzielnic Londynu) itd. Richard wraz ze swoimi towarzyszami przemierza londyńskie podziemia, uciekając wciąż przed parą sadystycznych zabójców i zbliżając się do odkrycia tajemnicy spotkanej wcześniej dziewczyny i niecodziennym imieniu – Drzwi.


W czasach, gdy gry komputerowe wypełniały jeszcze w jakimś stopniu mój wolny czas, grywałem niekiedy w tzw. przygodówki, określane jako „point-and-click adventure games”. Jak wszyscy wiedzą, wcielamy się w postać jakiegoś bohatera (szczególnie mocno zapadł mi w pamięci zawodnik z „Leisure Suit Larry”), który ma do zaliczenia ileś tam etapów gry, aż do finałowej rozgrywki. Aby przejść z jednego etapu do drugiego należy rozwiązać rebus, odnaleźć zaginiony artefakt, klucz lub zdobyć ważną informację. Fabuła Nigdziebądź to dokładnie coś takiego. Richard, Drzwi, markiz de Carabas oraz Łowczyni trafiają z jednego miejsca w drugie, wykonując jakieś zadania, które pozwalają na popchnięcie fabuły do kolejnej lokacji. Wynajęci przez niezidentyfikowanego „głównego złego” panowie Croup i Vandemar podążają prosto ich śladem. Fabuła jasna i nieskomplikowana i bardzo (co nie może dziwić) telewizyjna.

Jednak pomimo swojej prostoty i schematyczności Nigdziebądź nie zawodzi. Tak naprawdę ta powieść to page-turner, który przeczytałem w dwa, niezbyt długie wieczory. Czytałem dla akcji, wydarzeń, estetyki (która, zwłaszcza po obejrzeniu serialu, wyjątkowo mocno do mnie przemawia) i po prostu czystej rozrywki. Bo tym i wyłącznie tym ta powieść jest, w przeciwieństwie do późniejszych i o wiele dojrzalszych Amerykańskich bogów. Gdzieś na horyzoncie widzę zbliżającego się do mnie Sandmana, przede mną jeszcze kilka przystanków zanim dotrę na miejsce spotkania.

Tytuł: Nigdziebądź
Tytuł oryginalny: Neverwhere
Autor: Neil Gaiman
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Mag
Data wydania: sierpień 2016
Rok wydania oryginału: 1996
Liczba stron: 384
ISBN: 9788374806626

8 komentarzy:

  1. OD "Nigdziebądź" rozpoczęła się moja przygoda z Gaimanem, który obecnie jest jednym z moich ulubionych autorów. Mam do niej bardzo duży sentyment i na pewno jeszcze do niej wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czytałaś "Dobry omen"? Więcej tam Gaimana czy Pratchetta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie czytałam. Dotąd za mną: Nigdziebądź, Amerykańscy bogowie, Gwiezdny Pył, Chłopaki Anansiego, Księga cmentarna, Koralina i MItlogia nordycka :)

      Usuń
  3. Czytałam w tym roku "Amerykańskich bogów" tego autora i od tego czasu go uwielbiam. Liczyłam, że "Nigdziebądź" będzie do nich bardzo podobne, więc trochę szkoda, że nie jest, ale i tak z pewnością przeczytam - uwielbiam miasta w literaturze, a jak oprócz tego jest to doskonała rozrywka, to po prostu na to się nastawię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przypominam sobie najważniejsze rzeczy Gaimana przed "Sandmanem" o którym krązy opinia, że jest najlepszym jego dziełem i jednym z najlepszych komiksów w historii. "Amerykańscy bogowie" to jego najbardziej złożona i najdojrzalsza chyba powieść, więc zaczęłaś z grubej rury :)

      Usuń
    2. Niech to, nie ma to jak zacząć poznawanie autora od najlepszej powieści, ale poprawiłeś mi humor tym, że "Sandman" jest najlepszy jako dzieło, więc pewnie zostawię go sobie na deser. ;P

      Usuń
  4. Świetna powieść. Ja ogólnie uwielbiam Gaimana, ale dla mnie najlepsze jego książki to właśnie te najbardziej dorosłe, czyli AM i Nigdziebądź. I właśnie brakuje mi takich u niego więcej, bo tych dla młodszych ma trochę zbyt dużo. Niestety nie szykuje się w najbliższym czasie nic nowego, więc będę musiał sięgnąć po ChA.

    OdpowiedzUsuń