Bohater ostatniej wydanej w Polsce powieści Philipa Rotha to ponad sześćdziesięcioletni koneser kobiecego ciała. Mickey Sabat, podobnie jak David Kepesh z Konającego zwierzęcia, jest zdeklarowanym poligamistą, trzymającym się w życiu tylko jednego celu - zrobić sobie dobrze. Wydarzenia z początku powieści stawiają go w bardzo niewygodnej, ale co ważniejsze, w przełomowej sytuacji. Kochanka Sabata, z którą od lat zdradza on swoją uzależnioną od alkoholu żonę, stawia mu ultimatum. Dość chędożenia na lewo i prawo, Mickey ma zdeklarować swoją wierność, zostawić żonę i o zgrozo zostać monogamistą. Koniec tolerancji dla życiowych dionizjów Sabata wynika z tego, że kochanka umiera na raka i chce go mieć przy sobie. Fakt ten powoduje lawinę retrospekcji, wspomnień i wewnętrznych monologów głównego bohatera, w których odkrywamy historię jego życia oraz poznajemy jego skomplikowany charakter.
Sabat jest chyba najbardziej rozpustnym i pozbawionym zahamowań hedonistą wśród bohaterów powieści Rotha. Czego on nie nawywijał w życiu – uwiódł młodą studentkę, nagrał przeprowadzoną z nią pikantną i lubieżną rozmowę telefoniczną, został oskarżony o demoralizację młodzieży i nieprzystojne publiczne zachowanie (chyba najzabawniejszy fragment książki, w którym Roth nabija się bezlitośnie z instytucji sądu i idiotycznej pruderii amerykańskiego społeczeństwa), próbuje uwieść żonę swojego najlepszego przyjaciela oraz uprawia mnóstwo seksu. Mnóstwo, mnóstwo seksu. Mickey Sabat nie szanuje innych ludzi i ich uczuć. Przede wszystkim jednak nie szanuje siebie. Gdy podejmuje próbę uporządkowania swojego życia, okazuje się, że przekracza próg stajni Augiasza. A niestety Herkulesem nie jest i nigdy nie był.
Philip Roth daleki jest od moralizowania i potępiania swojego bohatera. Równie daleki jest od gloryfikacji jego stylu życia. Mówi po prostu o tym, że można oczywiście zainwestować wszystkie życiowe środki w seks i hedonizm, ale musimy pamiętać o tym, że jest to podpisanie swego rodzaju cyrografu. Miejsce diabła w tym kontrakcie zajmuje samo życie, które upomni się o swoje, gdy nagle okaże się, że jesteśmy samotni, bez rodziny, przyjaciół a ciało nie działa już tak jak kiedyś. Mickey Sabat jest postacią tragiczną. W jednej bardzo sugestywnej scenie, próbuje ustalić, gdzie będzie leżał na cmentarzu po swojej śmierci. Jedyne możliwe miejsce jest z dala od rodziny, gdzieś w kącie, pod płotem, gdzie leżąc w trumnie nie będzie mógł dostrzec grobów swoich bliskich (załóżmy, że trupy mogą widzieć). Scena jest bardzo symboliczna i idealnie podsumowująca żywot Sabata.
Teatr Sabata to powieść złożona, pisana w mocno dygresyjny i niechronologiczny sposób. Jest to jednak sposób najlepszy jeśli chodzi o stopniowe tworzenie postaci z krwi i kości. A Sabat to jedna z najbardziej szczegółowo zbudowanych literackich osobowości. Pod koniec książki wydaje nam się, że znamy go całe życie i rozumiemy, dlaczego żył w taki a nie inny sposób. Rozumiemy, pomimo faktu, że nie pochwalamy drogi jaką obrał. Znakomita literacka uczta, bardzo emocjonalna i chyba pisana prosto z serca powieść. Jedna z najlepszych tego autora.
Tytuł oryginalny: Sabbath's Theater
Autor: Philip Roth
Tłumaczenie: Jacek Spólny
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: kwiecień 2017
Rok wydania oryginału: 1995
Liczba stron: 608
ISBN: 9788308063392
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz