środa, 7 czerwca 2017

Nawiedzony dom na wzgórzu

Powieść Nawiedzony dom na wzgórzu, autorstwa Shirley Jackson, wymieniana jest jako jedna z najlepszych powieści grozy jakie kiedykolwiek napisano. Do kategorii tej zalicza się też bardzo ambitną, omawianą już przeze mnie, historię walczącej z własną percepcją guwernantki – W kleszczach lęku Henry’ego Jamesa. U Jamesa były to postacie duchów, które pojawiały się tylko i wyłącznie głównej bohaterce. U Jackson jest trochę inaczej – zamiast duchów mamy dźwięki, szepty, chichoty, hałasy, wizje, napisy na ścianach. Dodatkowo wrażeń tych doświadcza nie tylko główna bohaterka, ale i jej towarzysze. Czy oznacza to, że mamy tutaj do czynienia z prawdziwymi manifestacjami upiornych sił?

Badacz zjawisk paranormalnych, doktor Montague, postanawia sprowadzić do tajemniczego dworu trójkę osób, aby na podstawie ich doświadczeń napisać pracę naukową dotyczącą nawiedzeń. Młody mężczyzna, Luke, jest przyszłym spadkobiercą dworu, jego obecność uprawomocnia niejako eksperyment doktora. Dwie młode kobiety, Theodora i Eleanor, to osoby, które w przeszłości miały epizody paranormalne, prawdopodobnie spowodowane ich mediumicznymi talentami. Czwórka gości po przybyciu do dworu spotyka dwójkę gospodarzy, stare małżeństwo, które dogląda domostwa – ale tylko w dzień, gdyż przebywanie nocą w nawiedzonym domu jest według ich relacji zbyt niebezpieczne.


Centralną postacią powieści jest zdecydowanie Eleanor, niedojrzała, dziecinna kobieta, której całe życie do tej pory reżyserowane było przez obłożnie chorą, wymagającą opieki matkę. Postać Eleanor od samego początku budzi w nas pewien niepokój, uczucie, że jest z nią coś poważnie nie tak. Opis jej podróży do nawiedzonego dworu, zdarzenia, które mają miejsce po drodze i już na samym początku jej pobytu w domu, pozwalają stwierdzić, że cały jej ogląd rzeczywistości jest mocno zniekształcony. Eleanor jest osobą skrajnie egocentryczną, wszystkie obserwowane zdarzenia interpretuje tak, jakby odbywały się dla niej, jakby była jedynym widzem w przedstawieniu, gdzie dekoracjami i aktorami jest cała reszta świata. Dodajmy do tego jej skłonność do nadinterpretacji bodźców i tajone talenty parapsychiczne – i już mamy mieszankę wybuchową.


Dom, który wita ją i resztę gości spełnia wszystkie warunki ku temu, aby nazwać go „niesamowitym”. Kąty ścian i podłóg zdradzają wypaczenia (jeśli się im dłużej przyjrzeć), korytarze zmieniają swą długość (jeśli się im dłużej przyjrzeć), wszystkie przedmioty i ich wzajemne relacje okazują się jakąś dziwną karykaturą rzeczywistości (jeśli się im dłużej przyjrzeć). Jest to klasyczny przykład tego, co Freud i Jentsch nazywali „niesamowitością” – Das Unheimliche, czyli wrażenia obcości i nienaturalności w tym, co powinno być nam dobrze znane. Osoba z wypaczoną percepcją i zdolnościami medium trafia do wypaczonego miejsca. I teraz pojawia się pytanie, które przychodzi na myśl każdemu czytającemu powieść: czy niesamowitość domu jest jego cechą własną, czy nadinterpretacją Eleanor? Czy tajemnicze zjawiska w domu to emanacja zła w nim zagnieżdżonego i mimowolne i nieuświadamiane działanie nadnaturalnych zdolności głównej bohaterki?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie może jej być – relacja, którą otrzymujemy przefiltrowana jest przez Eleanor i wyłożona jej językiem. Bohaterka widzi w każdym elemencie otaczającego świata przede wszystkim samą siebie – nie ufamy jej zatem. Na koniec warto zastanowić się nad tym, czego dom chce od Eleanor, czego od niej oczekuje, co jej sugeruje. Bohaterowie w pewnym momencie znajdują wielki napis na ścianie, do którego nikt z uczestników się nie przyznaje – „Pomóżcie Eleanor wrócić do domu”. Niezależnie od tego czy powstał on w wyniku prawdziwego nawiedzenia, czy zrobiła go sama Eleanor a następnie wyparła – wyraźnie wskazuje, że główna bohaterka poszukuje jakiejś stabilizacji, chce rzucić kotwicę, którą wyrwała śmierć jej matki. Chce mieć dom.


Sprawdźmy co w czwartym numerze OkoLicy Strachu napisał o genezie słowa „niesamowite” Krzysztof Grudnik. Otóż: "Samowite" określa początkowo (w języku niemieckim) to, co przynależy do domu, co jest znajome i okiełznane. Później jednak staje się czymś schowanym, trzymanym w ukryciu, wreszcie: tajemnym. "Domowe" stało się więc "niepokazywanym na zewnątrz", wstydliwym rodzinnym sekretem, trupem trzymanym w szafie. Przede wszystkim zaś czymś, o czym chce się zapomnieć, co chce się wyprzeć. I w tym momencie pojawia się przestrzeń dla niesamowitości jako powracającego wypartego, które zakłóca domowy ład, wywołując grozę, lecz nigdy nie jest czymś nowym lub obcym.

Co w takim układzie symbolizuje niesamowity dom? Jaką tajemnicę skrywa umysł Eleanor, co ona takiego wyparła? Czy jej przybycie do „domu” to forma odkupienia? Czy oznacza on miejsce, z którego Eleanor musi z niego uciekać, aby znaleźć spokój gdzie indziej? Czy może wręcz przeciwnie - skoro ona sama charakteryzuje się wyraźną „niesamowitością” w stosunku do reszty tymczasowych mieszkańców, to może trafiła w końcu tam, gdzie powinna? Może tylko musi przekroczyć pewną dodatkową granicę i w końcu odnajdzie ukojenie? Tekst, którym zaczyna się i kończy ta powieść i który niczym klamra spina dwa luźne końce wydaje się najwłaściwszą drogą do zrozumienia tej historii. A może i nie.

Polecam bardzo mocno.


Tytuł: Nawiedzony dom na wzgórzu
Tytuł oryginalny: The Haunting of Hill House
Autor: Shirley Jackson
Tłumaczenie: Maria Streszewska-Hallab
Wydawca: Replika
Data wydania: luty 2018
Rok wydania oryginału: 1959
Liczba stron: 231
ISBN: 9788376746739

3 komentarze:

  1. DO koniecznego przeczytania. Nie znam tego jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzecz co najmniej godna uwagi. A jako ciekawostkę dodam, że bardzo ciekawą powieść utrzymaną w klimacie grozy napisał... Gombrowicz. "Opętani", bo o nich mowa, przez długi okres czasu pozostawali sierotami - dopiero na łożu śmierci pisarz oficjalne przyznał, że tytuł jest jego autorstwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Opętanych" będę czytał w tym roku. Ale Palahniuka :)
    Gdy za parę lat wrócę do Gombrowicza to przerobię go już systematycznie, od początku do końca.

    OdpowiedzUsuń