Poczuj sprawiedliwość!
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Przed nami kolejny zbiór komiksów ze świata Hellboya i B.B.P.O. Drugi tom „Homara Johnsona” Mike’a Mignoli i Johna Arcudiego zamyka serię i kontynuuje założenia tomu pierwszego. Homar nadal daje łupnia wszelkiej maści draniom, przestępcom, czarownikom i demonom włóczącym się po Ameryce czasów Wielkiego Kryzysu.
Przygody Homara Johnsona nie mają wspólnego wątku fabularnego. Wszystkie dzieją się w latach trzydziestych dwudziestego wieku i są wyimkami z życia lekko absurdalnego pogromcy zła działającego głównie w Nowym Jorku. Homar nosi wielkie gogle i prochowiec, ściga zabójców, porywaczy i mafiosów, a gdy już ich dorwie, wypala im na czołach znak szczypiec, krzycząc „poczuj sprawiedliwość!”. Mike Mignola i John Arcudi celowo umieścili akcję przygód Homara w końcowym okresie Wielkiego Kryzysu i tuż po. Omawiany dziś drugi tom, podobnie jak wydany przed dwoma laty pierwszy, to pulpa w czystej postaci, powieść groszowa sprzed stu lat i czarny kryminał z domieszką fantastyki.
Opowiadania zawarte w obydwu albumach ułożone są chronologicznie według dat wydarzeń w komiksowym świecie, a nie według kolejności publikacji. To dlatego w poprzednim albumie nie było najlepszej, choć najmniej reprezentatywnej historii z Homarem, czyli „Żelaznego Prometeusza” z rysunkami Jasona Armstronga. Znajdziemy ją dopiero w tomie drugim i to na samym końcu – ta najdłuższa, bo pięcioodcinkowa opowieść, najbliższa jest „Hellboyowi” i „B.B.P.O.”. Pseudonaukowe, nazistowskie tajne badania, moc Vril, zaginione cywilizacje Hyperborei i Atlantydy, no i oczywiście demoniczny Memnan Saa z „Plagi żab”. „Żelazny Prometeusz” był pierwszy, Mignola i Arcudi nie wiedzieli jeszcze, czy „Homar Johnson” będzie utrzymany ściśle w estetyce „Hellboya”, czy może pójdzie własną drogą. Ostatecznie wybrano bramkę numer dwa – to widać dopiero w kolejnych opowiadaniach.
A tych jest kilka. Dwa najdłuższe, bo trzyodcinkowe narysował Tonči Zonjić, znany z komiksu „Czarny Młot. Skulldigger i Kostek”. Chorwat graficznie nawiązuje do Darwyna Cooke’a („Nowa granica”), co jest rzecz jasna godne pochwały – zwłaszcza, że Zonjić zachowuje przy tym swój własny styl. W „Metalowych monstrach z miasta” wielkie roboty rodem z „Wojny światów” Wellsa atakują Nowy Jork. W „Duchu pirata” z kolei ścigamy gangstera doświadczającego bardzo specyficznego opętania i próbujemy uwolnić dziennikarkę z rąk porywaczy. Mamy zatem dwie sprawnie opowiedziane, typowe dla „Homara Johnsona” historyjki. W omawianym dziś albumie znajdziemy jeszcze kilka jednoodcinkowych epizodów rysowanych przez najróżniejszych grafików. Mafia porywa Świętego Mikołaja, a na dodatek zewsząd wyłażą czarownicy voodoo, zombie, kanibale i japońskie demony – każdy odcinek to osobny pomysł na krótką, bardzo prostą fabułę-widokówkę.
Homar jest tym bohaterem, który zdecydowanie najlepiej wypada w jedno-, góra dwu-, trzyodcinkowych krótkich narracjach. Z tego też powodu niewskazane jest czytanie całego albumu za jednym posiedzeniem – lepiej wracać do niego co jakiś czas. Wyjątkiem jest „Żelazny Prometeusz”, najstarsza opowieść o Homarze, z czasów, gdy dopiero szukano dla niego właściwego miejsca. Sam bohater jest zdecydowanie jednowymiarowy, pozbawiony jakiejkolwiek głębi charakteru czy moralnych szarości – jak zaprogramowany idzie do przodu i zaprowadza sprawiedliwość. Ważniejsze od postaci są same pomysły na fabuły i na grę z estetyką prostej fantastyki sprzed kilkudziesięciu lat. Homar wydaje się być tylko ideą przenikającą świat komiksu – „Mów, albo dosięgnie cię surowa sprawiedliwość szczypiec Homara!”. Możemy w nim widzieć Hellboya z wielkiego miasta, Tarzana betonowej dżungli albo pre-Batmana – ale jest to tak ekstremalny przypadek bohatera „Mary Sue”, że nie sposób traktować go poważnie.
Ogólnie „Homar Johnson” jest całkiem niezły. Dobrze wpisuje się w estetykę amerykańskich lat trzydziestych, przy jednoczesnym zachowaniu tych wszystkich cech, które uczyniły uniwersum „Mignolaverse” tak charakterystycznym. Memnan Saa to nie jedyny przykład – co chwila mamy jakieś informacje na temat korporacji „Zinco” z „B.B.P.O.” czy innych elementów „Plagi żab” lub „Piekła na Ziemi”. Najwięcej odcinków zilustrowali Zonjić i Armstorng, ale znajdziemy w drugim tomie krótkie występy innych znanych nam już grafików – Troy Nixey („Jenny Finn”), Peter Snejbjerg („Abe Sapien”), Ben Stenbeck („Sir Edward Grey. Łowca czarownic”) – lub nieznanych, jak Matthew Dow Smith i Stephen Green. Panowie nie trzymają się jednej estetyki, nie kopiują się wzajemnie, choć widać, że Smith chciałby rysować jak Mike Mignola. Komiksy z Homarem nie są lekturą obowiązkową i tworzone były z myślą o zatwardziałych fanach uniwersum. I dokładnie im polecam lekturę omawianego dziś albumu.
Tytuł: Homar Johnson. Tom 2
Scenariusz: Mike Mignola, John Arcudi
Rysunki: Tonči Zonjić, Jason Armstrong, Peter Snejbjerg, Troy Nixey, Toni Fejzula, Stephen Green, Ben Stenbeck, Matthew Dow Smith
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Homar Johnson.
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: kwiecień 2025
Liczba stron: 472
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328170469
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz