Noc to jego pora
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Al Ewing, scenarzysta którego znamy chociażby z komiksu „Znajdujemy ich, gdy już są martwi”, napisał chyba najlepszą serię inicjatywy „Marvel Fresh”. „Immortal Hulk” liczy sobie pięćdziesiąt zeszytów – w październiku 2021 roku, po ostatnim wstrząsającym odcinku, przekształcił się po prostu w „Hulka” (serię piątą) i wychodzi do tej pory. Egmont wydał właśnie drugi z pięciu tomów zbiorczych „Nieśmiertelnego Hulka” – najstraszniejsza i najpotężniejsza wersja zielonego olbrzyma w historii trafia do piekła.
Amerykańskie eksperymenty z bronią jądrową, a także poszukiwanie odpowiedzi na pytanie czym jest tajemnicze i nietrzymające się naukowych reguł „pole gamma”, otworzyły „Zielone Wrota”, za którymi czai się przedwieczne i nadnaturalne zło. Pomysł niby stary jak świat, ale u Ewinga sprawdza się znakomicie. Bruce Banner, a właściwie jego demoniczne, aktywne tylko nocą zielone alter ego trafia do Nowego Meksyku, gdzie piekło dosłownie wylewa się zza zielonego portalu. Tropem Hulka podąża Jackie McGee, dzielna reporterka „Arizona Herald”, próbująca zrozumieć, co stoi za powrotem, uznanego przecież za zmarłego, zielonego potwora i dlaczego zdaje się on być raczej demonem z piekła rodem, a nie poczciwą „sałatą Marvela” krzyczącą co chwila: „Hulk smash!”. Rządowa organizacja o nazwie „US Hulk Operations” wysyła za nimi oddziały tak zwanej „Bazy cienia”, które mają za zadanie schwytanie, a w najgorszym razie likwidację Hulka – tajne eksperymenty nad promieniami gamma trwają przecież w najlepsze. Niejaki generał Reginald Fortean posunie się do ostateczności, aby zrealizować swoje cele – drugi tom opowiada o nieustannej walce, jaką musi toczyć Hulk ze ścigającą go organizacją. Pojawiają się członkowie Alpha Flight, Leonard Samson, Emil Blonsky, Joe Fixit, Rick Jones, a także Betty Ross-Banner – każdy fan Hulka zna te nazwiska i już wie, że Al Ewing wytacza największe fabularne działa i nie będzie oszczędzał amunicji (czytaj: pomysłów).
Ależ tu mamy klimat! Jak już wspominałem przy okazji recenzji pierwszego tomu, „Nieśmiertelny Hulk” jest komiksową grozą, którą, wzorując się trochę na ekwilibrystycznych określeniach wymyślanych przez Alejandro Jodorowsky’ego, moglibyśmy nazwać „bio-techno-body-horrorem”. Autor serwuje nam sceny gore, horror cielesny, czasem niemal cyberpunkową fantastykę – a wszystko wprost ocieka apokaliptycznym, biblijnym klimatem. Mistyczna narracja Ewinga, wzmacniana czarno-białymi niepokojącymi wstawkami, w połączeniu z poruszaną tematyką przypomina trochę najbardziej zakręcone odcinki „Twin Peaks. The Return” z 2017 roku – David Lynch też otworzył piekłu drogę na Ziemię poprzez eksperymenty z bronią jądrową. Postać głównego bohatera nie jest oparta już tylko na prostym dualizmie „doktor Jekyll i mister Hyde”, ale składa się z całego konglomeratu charakterów. To Bruce Banner, posługujący się najprostszymi bezokolicznikami Savage Hulk, Joe „Szary Hulk” Fixit, profesor Hulk, a wreszcie ten najpotworniejszy i najnowszy składnik mitologii – „Diabelski Hulk”. Wszyscy tworzą pulsującą, nierozerwalną masę – „Nieśmiertelnego Hulka” właśnie. Co to jest – dysocjacyjne zaburzenie tożsamości czy może coś więcej?
No właśnie – groza polega tu nie tylko na makabrycznych transformacjach ciała i ogólnie pojętej fizyczności. Najgorsze koszmary tkwią w głowie Bruce’a Bannera. Trauma dorosłego już człowieka, nabyta w czasach smutnego i bardzo ciężkiego dzieciństwa, zdaje się być drugim, równolegle panującym w komiksowym świecie piekłem. Al Ewing pisze w bardzo podniosłych słowach o idei zła, Bogu, Szatanie i Człowieku. Wszystkie wydarzenia zdają się mieć jakieś większe znaczenie – prowadzą do konstatacji, że nie ma zła nigdzie indziej niż w człowieku. Największym okrucieństwem Boga czy też Diabła jest to, że po prostu nie istnieją. Zło jest świadomym wyborem człowieka, a piekło to inni – nie znajdziemy go w formie bezosobowej idei. Ewing udaje czasami Paulo Coelho – mam wrażenie, że gdyby wyhamował z formą, a przyłożył się do znaczenia, to byłoby jeszcze lepiej.
Joe Bennett rysuje dziewięć z dziesięciu odcinków tego tomu – za czternasty odpowiada Kyle Hotz. Panowie rządzą – graficznie „Nieśmiertelny Hulk” wręcz onieśmiela. Lekko groteskowa kreska, horror cielesny pełną gębą, bogate scenografie i naprawdę dopracowane sceny akcji, których jest tu co niemiara. Estetycznie „Nieśmiertelny Hulk” przypomina bardzo mocno inny, równolegle wydawany komiks inicjatywy „Marvel Fresh”, czyli „Venoma”. Gore, hi-tech, groza z innych wymiarów, zmiennokształtny i „rozdwojony wewnętrznie” bohater. Trzeci tom „Venoma” ukazał się w Polsce miesiąc po omawianym dziś komiksie i – uwaga – pojawił się w nim sam Nieśmiertelny Hulk uwikłany w event „Absolute Carnage”! O tych wydarzeniach opowiem już niedługo.
Tytuł: Nieśmiertelny Hulk. Tom 2
Scenariusz: Al Ewing
Rysunki: Joe Bennett, Kyle Hotz
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Tytuł oryginału: The Immortal Hulk #11-20
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2022
Rok wydania oryginału: marzec–wrzesień 2019
Liczba stron: 228
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328154582
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz