niedziela, 30 października 2022

Silver Surfer. Tom 1

Silver Who?!


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Silver Surfer nie przylatuje zbyt często do Polski. Herold Galactusa, jeden z najpotężniejszych herosów w uniwersum Marvela, postanowił przybyć we wrześniu – Egmont wydał pierwszy z dwóch tomów zbierających przygody Silver Surfera autorstwa Dana Slotta (scenariusz) i Michaela Allreda (rysunek). Warto przeczytać, choć trzeba wiedzieć, że komiksy te nie każdemu przypadną do gustu.

Omawiany dziś pierwszy tom zbiorczy zawiera całą siódmą serię „Silver Surfera” wydaną w piętnastu odcinkach między majem 2014 a styczniem 2016 roku. Stanowiła ona element wielkiej inicjatywy wydawniczej Domu Pomysłów znanej jako „All-New Marvel NOW!”, która sama w sobie stanowiła jeden z etapów jeszcze większego przedsięwzięcia nazwanego po prostu „Marvel NOW!”. Wydawnictwo chciało w ten sposób odpowiedzieć na „The New 52”, czyli wielkie wydarzenie w DC Comics z 2011 roku i zarobić trochę pieniędzy (wiemy przecież dobrze, że o to głównie chodzi w wielkich rewolucjach wydawniczych DC i Marvela). Dan Slott, autor mający już na koncie całkiem sporo superbohaterskich tytułów (choć w Polsce jest raczej mało znany), odpowiadać miał za rewitalizację „Silver Surfera” – partnerował mu grafik, Michael Allred.


Norrin Radd z planety Zenn-La, czyli Silver Surfer, potężny herold samego Galactusa jest w końcu wolny. Nie tylko od swego przerażającego władcy pożerającego całe układy gwiezdne, ale i od samej Ziemi (przed przejęciem tytułu przez Dana Slotta Silver Surfer nie mógł opuścić naszej planety z powodu tajemniczego pola siłowego). Teraz jest „uosobieniem wolności” jak powiedział sam w scenarzysta w jednym z wywiadów i dodał, że tak go od zawsze widział i tak chciał go zdefiniować. Ale żeby na totalnym gigancie Surferowi nie było zbyt nudno, autor zafundował mu towarzystwo – młodą, dwudziestoparoletnią dziewczynę z Ziemi, która przez całe życie, zupełnie inaczej niż jej siostra bliźniaczka, była domatorką. Oto Dawn Greenwood z Anchor Bay, porwana już w pierwszym odcinku przez kosmitów, którzy chcą w ten sposób zmusić naszego bohatera do interwencji w sprawie zagrażającej im przepotężnej Królowej Nigdy.

Co ma wspólnego Silver Surfer z Dawn Greenwood? Zupełnie nic, a na dodatek dzielna dziewczyna uwalnia się sama, podburza innych więźniów i proponuje samemu Surferowi, że jakby co to jego też może uratować. I od tej pory, podróżują przez kosmos już razem, odwiedzając najróżniejsze, kolorowe, przesadzone, czasem psychodeliczne a czasem po prostu „kreskówkowe” miejsca i spotykają (lub walczą z) całe zastępy dziwacznych, wymyślanych naprędce i urągających jakimkolwiek zasadom biologii, genetyki, ewolucji a nawet fizyki, istot. Dan Slott i Michael Allred poczuli zew absolutnej wolności twórczej, podobnie jak ich bohater (a właściwie dwójka bohaterów). Stajesz na srebrną deskę napędzaną „mocą kosmiczną” i lecisz przed siebie przez galaktyki ignorując całkowicie zdrowy rozsądek.


Siódma seria „Silver Surfera” przypomina trochę „Doctora Who”, choć bez tych wszystkich budzących dreszcz na plecach horrorowych elementów i popkulturowych wstawek. Znajdziemy tu także odrobinę „Autostopem przez galaktykę” ale bez charakterystycznych monty pythonowskich, kilkupoziomowych żartów i nawiązań. Komiks Dana Slotta jest najprostszym i najbardziej banalnym, wśród wszystkich mających Silver Surfera jako głównego bohatera. Jest wręcz infantylny, czasem w nieco męczący i chyba niezamierzenie przesadny sposób. Rozdziały noszą tytuły w stylu: „O tym jak Norrin sprzedał fangę rekinowi”. Dawn chce uczłowieczać Surfera mówiąc: „O rajuśku! Zrzuć sreberko i pokaż mi Norrina” (skojarzenie nie przystające do bardzo niewinnego wydźwięku komiksu, ale chyba silniejsze ode mnie). „Silver Surfer” przeznaczony jest dla zdecydowanie młodszego czytelnika i nie jest tak, jak w wielu innych komiksach DC, że „starszy również znajdzie tu coś dla siebie”. No, nie znajdzie – Dan Slott pisze fabuły tak, jakby Srebrna Era Komiksu trwała w najlepsze. Jak latać na desce? No przecież „rozkładasz ręce i ziuuu…”. Silver Surfer w niczym nie przypomina bardzo poważnej postaci jaką był chociażby w „Requiem” Straczyńskiego, czy totalnie ponurej i zdehumanizowanej istoty z „Imperatywu Thanosa”. Jest dobrodusznym i prostym humanoidalnym ufoludkiem, któremu towarzyszy dwudziestoparolatka o psychice i dojrzałości dziesięciolatki.


W podobnej stylistyce utrzymana jest także strona graficzna. Michael Allred nie skupia się w ogóle na szczegółach i realizmie. Widać, że próbuje nawiązywać do estetyki Jacka Kirby’ego, ale wychodzi to dość średnio. Rysunki Allreda są mocno umowne, jego wizja wszechświata uproszczona i pozbawiona detali, ludzka anatomia zaburzona i… również umowna. Duch Srebrnej Ery krąży nad komiksem – nie pastisz, nie zabawa konwencją, nie „wspomnienie tamtych czasów” (jak chociażby w najnowszej serii „Green Lantern” Granta Morrisona). Owa bardzo infantylna i kampowa epoka trwa u Slotta i Allreda w najlepsze (Hulk wygląda tak retro, że bardziej już chyba nie można), co samo w sobie nie jest przecież takie złe. Trzeba jednak o tym wiedzieć, zanim siądziemy do „Silver Surfera” w poszukiwaniu czegoś podobnego chociażby do „Przypowieści” Stana Lee i Moebiusa.

Fabuły ostatnich odcinków omawianego dziś tomu dzieją się pod koniec eventu „Secret Wars”, kończącego „Marvel NOW!” i uniwersum Marvela w dotychczasowej postaci. W lutym 2016 roku nastąpiła bowiem kolejna rewolucja wydawnicza w Marvelu i reset uniwersum – rozpoczęła się era „All-New, All-Different Marvel”, restartująca numerację większości serii komiksowych. To w ramach tego właśnie wydarzenia ukazała się następna, ósma seria „Silver Surfer”, za sterami której usiedli ponownie Dan Slott i Michael Allred. W 2023 roku wyjdzie ona w Polsce jako tom drugi. Ziuu…
.




Tytuł: Silver Surfer. Tom 1
Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Michael Allred
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Tytuł oryginału: Silver Surfer, vol. 7, #1-15. All-New Marvel NOW! Point One
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel
Data wydania: wrzesień 2022
Liczba stron: 360
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328154469

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz